SALA SAMOBÓJCÓW PIOTR ŚMIAŁOWSKITo film, który może widza zmęczyć. Reżysera łatwo posądzić o popadanie w banał, o kiczowate rozwiązania, ale to mało istotne. Liczy się przede wszystkim to, że Jan Komasa nakręcił film ważny. „Sala samobójców” jest swego rodzaju labiryntem obserwacji dotyczących nowej formy uzależnienia – od Internetu. Samo uzależnienie nie jest wprawdzie aż tak nowe, ale jako zjawisko, które staje się tematem polskiego filmu – na pewno. Być może reżyser chciałby, żeby na jego film spojrzeć bardziej uniwersalnie: jako opowieść o samotności, niespełnieniu, cierpieniu. Ale to zdaje się Roland Barthes powiedział kiedyś, że są takie książki, które w trakcie czytania piszemy jakby po swojemu, na nowo. Chodzi o ten szczególny rodzaj aktywnego odbioru, który diametralnie zmienia pojęcie o opisywanej sprawie. „Sala samobójców” każe inaczej, głębiej niż dotąd spojrzeć na uzależnienie od Internetu. Pokazuje oczywiście życiowy dramat związany z podobnym stanem, lecz przy tym buduje jedyny w swoim rodzaju obraz rzeczywistości, który stopniowo stwarza sobie osoba chora. Nie sposób nie zauważyć, że uzależnienia od Internetu nie da się wrzucić do worka z innymi uzależnieniami. Dopiero w tym kontekście ujawniają się później kwestie bardziej ogólne, jak samotność czy niespełnienie. Bohaterem filmu jest Dominik, atrakcyjny chłopak, którego za kilka miesięcy czeka matura. Ma wszystko: bogatych rodziców, powodzenie u dziewczyn, sympatię rówieśników, nie jest też wcale typowym rozwydrzonym synalkiem swoich rodziców, choć pierwsze takie symptomy już się pojawiają (vide scena w recepcji firmy jego matki). Z czasem będzie ich więcej, ale wtedy będzie to już efekt coraz gorszego samopoczucia Dominika. Ponieważ reżyser prosił przed pokazem, żeby nie zdradzać zbyt wielu szczegółów fabuły, poprzestanę na tym, że któregoś dnia Dominik straci grunt pod nogami i ten specyficzny dystans do rzeczywistości, który zapewniały mu sygnały otoczenia, że jest osobą, o której względy się zabiega.
Wówczas sytuacja w filmie staje się interesująca. Dominik – podobnie jak inni w takich sytuacjach – ucieka do wewnątrz, chociaż nie jest to typowe zamknięcie się w sobie. Chłopiec z filmu Komasy tworzy świat jakby alternatywny wobec prawdziwego. Z innymi, których poznaje w sieci, buduje wspólną wirtualną rzeczywistość, dostępną tylko dla wtajemniczonych. Nie jest więc sam, nie zamyka się w sobie. Przestaje po prostu istnieć dla tych, którzy znają go w realu. Wirtualny świat jest w „Sali samobójców” animowany i robi wrażenie. Ma swoją konwencję, w ramach której mieści się wygląd postaci animowanych, ich język, zachowanie. Wyglądają jak wojownicy z gier komputerowych. Nie bez powodu, skoro tam – w realu – przegrali. Tutaj chcą panować nad sytuacją i oderwać się od swojego rzeczywistego wizerunku. „Przed komputerem inwalida, a tutaj olbrzym” – tak mniej więcej podsumowuje tę przemianę jeden z bohaterów. Inaczej jest z ich językiem i niektórymi zachowaniami w wirtualnym świecie, których jednak nie są w stanie całkowicie oddzielić od swojego „ja” sprzed ekranu komputera. To właśnie w tych zachowaniach i języku pojawia się banał i kicz. Ale są one chyba wytłumaczalne. Banał jako utarta, ogólna prawda staje się swego rodzaju marzeniem dla kogoś, kto go wypowiada. „Miłość, która zwycięży wszystko” może kogoś by zawstydziła, ale nie ich. Znajdują się bowiem w specjalnym miejscu, gdzie mogą zachować anonimowość, a jednocześnie osiągnąć bliskość z innymi i nie wstydzić się tego rodzaju banalnie wyrażanych pragnień. To miejsce obserwujemy praktycznie tylko z perspektywy Dominika. Ta wyimaginowana rzeczywistość nie jest idylliczna, lecz na pewno kusi ogromem możliwości działania. Komasa pokazuje to w taki sposób, że dla widza staje się zrozumiałe stopniowe uzależnienie Dominika od kontaktu z tym „miejscem”. Co jest bowiem naprawdę uzależnieniem Dominika? Komputer, Internet? Raczej nie, to tylko klucze do innego świata, tak jak dla alkoholika alkohol. Wirtualny świat jako taki też chyba nie. Nie wszedłby do niego, gdyby dziewczynę, która go tam zaprosiła, mógł spotkać w świecie rzeczywistym. W dodatku w tamtym świecie wpadł w pułapkę, która często zdarza się w świecie prawdziwym: totalnej podległości wobec drugiej osoby. I podobnie jak w większości takich sytuacji, także w „Sali samobójców” pojawia się w końcu szantaż, próba zmuszenia Dominika do konkretnego, niebezpiecznego działania. Ale wówczas nie patrzy się już na niego jak na osobę od czegokolwiek uzależnioną. Dominik staje się przede wszystkim całkowicie zagubionym młodym człowiekiem, który nie radzi sobie z sytuacją, w jakiej znalazł się poniekąd na własne życzenie; stopniowo traci nadzieję, że sobie z nią w ogóle poradzi. Jest zupełnie bezbronny – co jest oczywiste także dla widza. Wcześniej żył pod kloszem, nie zdążył jeszcze przeżyć kilku mniejszych czy większych porażek. W „Sali samobójców” Komasa pokazuje więc wejście w dorosłość, które jest jak walnięcie młotkiem w głowę. I jeśli jego film może męczyć, to przede wszystkim na podobnej zasadzie, jak patrzenie na kogoś, kto w naszej obecności przeżywa porażkę.
Tytuł filmu w oczywisty sposób skłania, by zwrócić uwagę na wątek samobójczy. Trudno to zresztą nazwać wątkiem. Groźba samobójstwa staje się tu bowiem czymś dominującym, co wyczuwa się przez cały film. O tym, żeby się zabić, od początku myśli dziewczyna, którą Dominik poznaje w Internecie. Chce zdobyć pastylki, ale nie jest w pełni zdeterminowana, więc pewnie zwierzenia z samobójczych myśli są próbą zwrócenia na siebie uwagi. W ten sam sposób można pomyśleć o innych postaciach z filmu Komasy, które ocierają się o samobójstwo. Reżyser odchodzi jednak od prostej, znanej prawdy na temat prób samobójczych. Zadaje bardziej skomplikowane pytanie: a jeśli coś, co miało być tylko zwróceniem na siebie uwagi, wymknie się spod kontroli? Odpowiedź w filmie pada i dlatego tak mocna jest jedna z ostatnich scen, gdy wirtualny świat zostaje w pewien sposób wyłączony. Dla jednych to koniec złudzeń, bo iluzja przeradza się w najczystszą prawdę, lecz dla innych to swego rodzaju przebudzenie i być może początek normalności. Sala samobójców Scenariusz i reżyseria Jan Komasa. Zdjęcia Radosław Ładczuk. Muzyka Michał Jacaszek. Animacja 3D The Bug. Reżyseria animacji 3D Adam Torczyński, Olga Szablewicz-Pisuk. Wykonawcy Jakub Gierszał (Dominik), Roma Gąsiorowska (Sylwia), Agata Kulesza (Beata), Krzysztof Pieczyński (Andrzej), Bartosz Gelner (Aleksander), Danuta Borsuk (Nadia), Piotr Nowak (Jacek), Filip Bobek (Marcin), Krzysztof Dracz (pan minister), Aleksandra Hamkało (Karolina), Kinga Preis (psychiatra Karolina), Wiesław Komasa (dyrektor), Karolina Dryzner (Jowita), Ewelina Paszke (pani minister). Produkcja Studio Filmowe Kadr, Mediabrigade, Odra Film. Polska 2011. Dystrybucja ITI Cinema. Czas 110 min Piotr Śmiałowski, Sala samobójców, „Kino" 2011, nr 3, s. 70-71 © Fundacja KINO 2011 |