SZTUKA MASAŻU KONRAD J. ZARĘBSKI  Mariusz Gawryś krąży wokół profesjonalnego kina od dobrych kilkunastu lat, lecz bez szczególnego powodzenia - jego filmografia pełna jest nagród za scenariusze, głównie niezrealizowane. Do tego z czołówki "Egzekutora", jedynego - przed "Sztuką masażu" - nakręconego scenariusza Gawrysia, autor wycofał swoje nazwisko, choć otrzymał za ten tekst, jak informuje w swoim materiale dystrybutor, nagrodę na festiwalu "Equinoxe" w Paryżu (w istocie eQuinoxe to nazwa sponsorowanych przez Komisję Europejską warsztatów scenariopisarskich, w których dwa razy w roku uczestniczy od kilku do kilkunastu adeptów, typowanych spośród setek kandydatów). Ale w końcu Gawryś, który ma wiele pomysłów na kino (wśród nich pomysł serialu "Rodzina zastępcza" zaowocował jednym z najpopularniejszych sitcomów w historii polskiej telewizji), znalazł sposób na samodzielne zaistnienie na ekranie. Skoro nikt nie chciał pomóc w realizacji filmu absolwentowi znanej szkoły filmowej w Monachium i nie mniej znanej Mistrzowskiej Szkoły Reżyserii Filmowej Andrzeja Wajdy, sam wyłożył pieniądze na produkcję swojego filmu. Najwyraźniej zaimponował środowisku: w Gdyni otrzymał nagrodę za debiut reżyserski (dość kontrowersyjną, jeśli dodać, że film wyróżniono wspólnie z "Chaosem" Xawerego Żuławskiego, a pominięto choćby "Z odzysku" Sławomira Fabickiego), w Koszalinie zaś nagrodzono go za scenariusz (choć, jak sam twierdził, film powstawał bez scenariusza - poszczególne sceny rodziły się na planie filmowym, a właściwie w trakcie specjalnych warsztatów aktorskich, prowadzonych ponoć metodą [Metodą?] Lee Strasberga). "Sztuka masażu" jest opowieścią o ludzkiej samotności. Oto w salonie masażu, borykającym się z poważnymi trudnościami finansowymi (mimo trzech atrakcyjnych masażystek, którym przewodzi Agnieszka Dygant), krzyżują się ścieżki ludzi samotnych, przeżywających swoją alienację na różne sposoby. Wśród klientów salonu jest, między innymi, telewizyjna wróżka, która rozkładając tarota przed kamerą radzi widzom, jak szukać partnera, sama zaś pozostaje rozwódką z ciężarną córką (która nie wie, kto jest ojcem jej dziecka), a swoje napięcia rozładowuje w kontaktach seksualnych z partnerami z agencji towarzyskich. Inny gość jest barmanem-intelektualistą, autorem dwóch powieści, cierpi na priapizm lub podobne schorzenie wzwodu, więc leczy się uprawiając seks lub onanizm. Swój azyl w salonie znajduje też cierpiący na bezsenność recepcjonista z pobliskiego hotelu, który odchodzi z domu, ratując się przez zalewem uczuć swojej żony, w gruncie rzeczy osoby nadzwyczaj egoistycznej.
Im dłużej ogląda się film Gawrysia, tym bardziej natrętne staje się pytanie: po co to wszystko? Filmów o ludzkiej samotności jest mnóstwo, jedne bardziej, inne mniej wyraziste, często jednak próbują one nie tylko stwierdzić fakt, ale i poszukać remedium. Tymczasem jedynym lekiem proponowanym przez "Sztukę masażu" jest seks - i to sprowadzony wyłącznie do sfery mechanicznego rozładowania napięć. Reszta to gra słów ("Zrób mi loda" - prosi barman-seksoholik, "Dobrze, ale z czego ci mam zrobić?" - pyta gąska z prowincji) albo zabawy z widzem (takie same energiczne ruchy wykonuje masturbujący się barman, jak recepcjonista wstrząsający butelką wody sodowej, by usunąć nadmiar gazu). Grą z widzem jest zresztą już sam tytuł w czasach, kiedy masaż bardziej kojarzy się z usługą erotyczną niż działaniem leczniczym. Tę dwuznaczność kilkanaście lat temu wykorzystał Nicolas Roeg, każąc w swoim telewizyjnym filmie "Full Body Masage" ("Masażysta" bądź "Masaż z niespodzianką" na polskich kanałach tv) Bryanowi Brownowi masować Mimi Rogers, prowadząc zarazem zmysłową grę - tyleż erotyczną, co intelektualną. Tymczasem bohaterka Agnieszki Dygant jakby nie zdawała sobie z tej dwuznaczności, naiwnie rozglądając się wokół: informację, że zaczyna snuć miłosne intrygi, wyczytać można w programie filmu, a nie na ekranie.
W rezultacie film rozsypuje się na kilkanaście scenek, mniej lub bardziej zabawnych, sprawnie wyreżyserowanych i zagranych ("wszystko jest kwestią treningu" - mówi Gawryś o swojej metodzie pracy z aktorem). W całość łączy je jeden rekwizyt - stół do masażu. Profesjonalny stół do masażu jako konfesjonał? Owszem, czemu nie, choć wydaje się, że właściwą inspiracją twórcy "Sztuki masażu" jest owalny otwór w takim stole, gdzie poddająca się zabiegowi osoba umieszcza twarz. Oczy, usta, nos, niskie czoło i karykaturalnie ściśnięte policzki: tak wyglądają w tym otworze bohaterowie filmu. Czy nie lepiej byłoby potraktować ich serio?
Sztuka masażu
Scenariusz i reżyseria Mariusz Gawryś. Zdjęcia Mikołaj Łebkowski. Muzyka Jan Komar, Tomasz Pągowski. Wykonawcy Agnieszka Dygant (Renia), Wojciech Mecwaldowski (barman), Mirosław Rygielski (Szymon), Beata Kozikowska (Irma, żona Szymona), Karina Cupok (Karina), Joanna Godecka (wróżka). Produkcja Anima Art, Polska 2007. Dystrybucja Vivarto. Czas 80 min. Konrad J. Zarębski, Sztuka masażu, „Kino” 2008, nr 4, s. 78.
© Fundacja KINO 2008
Film „Sztuka masażu" w zaprzyjaźnionym serwisie Filmaster.pl: |