ARTYSTA GRAŻYNA ARATA W epoce kryzysu ekonomicznego, upadku euro, fatalnych kłopotów przemysłu samochodowego, moralnej depresji, przegrywanych meczów piłki nożnej i zdecydowanej utraty wiary w przyszłość, honor Francji i ducha Francuzów ratuje pewien pan z wąsikiem, włosami przylizanymi brylantyną, elegancko szurający nogami w rytm skocznego stepowania. To Jean Dujardin w filmie „Artysta” Michela Hazanaviciusa. Film jest czarno-biały, niemy, bez żadnych efektów specjalnych (poza bardzo skomplikowanymi, związanymi z wykonaniem perfekcyjnego pastiszu formalnego) – kilka lat temu, na początkowych etapach projektu, nikt nie chciał wierzyć, a tym bardziej inwestować w tak dalekie od współczesnego widza wyzwanie.
Dzisiaj, kiedy film zbiera nagrody, o jakich od dziesięcioleci żadnemu francuskiemu producentowi nawet się nie śniło (Złoty Glob dla najlepszej komedii i aktora komediowego, nagrody gildii reżyserów, aktorów i producentów oraz 10 nominacji do Oscara), „Artysta” staje się więcej niż filmem – to praktycznie skarb narodowy Francuzów godny wpisania na listę UNESCO. Krytycy, którzy w momencie francuskiej premiery krytykowali „przerost formy nad treścią” lub, jak dziennikarz „Libération”, wyśmiewali „melodramat za dwa złote i trzy chusteczki do nosa”, dzisiaj milczą wymownie lub biją brawo w teatrze na ceremonii rozdawania Cesarów. Biorąc pod uwagę oszałamiającą karierę filmu w Stanach, wynik rozdania francuskich statuetek nie ma już specjalnego znaczenia – chyba że Bérénice Béjo, wyróżniona już nagrodą Lumieres (francuskie Złote Globy) dla najlepszej aktorki, Oscara nie zdobędzie, znajdując miłą nagrodę pocieszenia jako laureatka Cesara (jest nominowana do nagrody dla najlepszej aktorki). Ciekawostką jest tylko to, że „Artysta”, duma Francji, opisywany przez oficjalne źródła Unifrance jako film stuprocentowo francuski, za Oceanem uznawany jest za... film amerykański. Producent, Thomas Langmann, syn Claude’a Berri, nakręcił go w Los Angeles, jak przystało na hollywoodzki film lat 20. Część ekipy technicznej i aktorskiej (John Goodmann, Jamie Cromwell oraz pies Uggy) jest niepodważalnie amerykańska, nie mówiąc o wewnętrznym przesłaniu filmu – pełnym miłosnej pasji hołdzie, złożonym hollywoodzkim filmom schyłku kina niemego. Bohater filmu, George Valentin (Jean Dujardin), nie wierzy w postęp i nową filmową epokę, zdominowaną przez agresywny dźwięk i ordynarny realizm – wydaje mu się, że może wygrać z duchem czasu, ze zmieniającymi się gustami wszechwładnej publiczności. Dramat upadającej gwiazdy łączy się z wątkiem romantycznej miłości do Peppy Miller (Bérénice Bejo), która pnie się po szczeblach kariery filmowej, podczas gdy George odchodzi w niepamięć i samotność, licząc wyłącznie na wierną przyjaźń swego psa. Scenariusz oparty podobno na strukturze klasycznych „Narodzin gwiazdy” i prawdziwej historii romansu Johna Gilberta i Grety Garbo miał być, według pierwotnego zamysłu Hazanaviciusa, filmem szpiegowskim! W końcu swoje pierwsze sukcesy reżyser odnosił dzięki filmom parodiującym Jamesa Bonda w stylu lat 60. Odznaczały się one niezwykłą precyzją scenariusza i dialogów, dokładną rekonstrukcją pastiszowanej epoki i obecnością Jeana Dujardin. „Artysta” jest więc logiczną kontynuacją dorobku filmowca, który przygotowuje się metodycznie do każdego filmu, analizując epokę we wszystkich możliwych szczegółach – kostiumy, fryzury, samochody, wystrój wnętrz, a przede wszystkim styl charakterystyczny dla obrazu, jaki odbijał się wówczas na filmowej taśmie. Hazanavicius jest również uznanym znawcą kina hollywoodzkiego – w 1993 roku nakręcił dla telewizji Canal+ film „Amerykańska klasa”, zmontowany z klasycznych fragmentów produkcji Warner Bros. Aby odtworzyć specyfikę tamtego okresu, operator Guillaume Schiffmann musiał na nowo przejrzeć dziesiątki filmów pod kątem oświetlenia, użycia światłocienia i wielu odcieni szarości. Równie ważne było dostosowanie gry aktorskiej, znalezienie kluczy do postaci. Wprawdzie scenariusz napisany został z myślą o Dujardinie i Bejo, ale aktor, który zazwyczaj buduje swoje postaci na specyficznym sposobie podawania ironicznego dialogu, w pierwszej chwili odmówił, zwątpiwszy, czy jego publiczność zaakceptuje go w takiej roli. Szczęśliwie szybko zmienił zdanie: w ten sposób niezależnie od dużej popularności, jaką cieszy się we Francji, w ciągu kilku miesięcy został idolem Hollywood. Przygotowania były długie i wyczerpujące: specyficzna mimika, język całego ciała, wreszcie stepowanie (dwuminutowa scena w finale filmu wymagała czterech miesięcy pracy). Dla Dujardina inspiracją był Douglas Fairbanks, dla Bejo Joan Crawford i Marlene Dietrich. Reżyser obejrzał dziesiątki filmów, cytując Fritza Langa, Ernsta Lubitscha, Billy’ego Wildera czy F.W. Murnaua. Niesłychanie ważna dla otworzenia atmosfery tamtych lat była, oczywiście, muzyka. Każda scena kręcona była pod melodię ilustrującą wyrażane właśnie emocje. Nie była to jednak ścieżka dźwiękowa filmu, którą nagrodzony Złotym Globem Ludovic Bource pisał w rekordowym terminie tygodnia, by zdążyć na festiwal w Cannes, gdzie film miał zostać pokazany poza konkursem, by na dwa dni przed festiwalem trafić do konkursu głównego! Dekoracje pamiętające tamten złoty okres kina, rezydencja Mary Pickford, wreszcie pielgrzymka śladami filmowej przeszłości przyniosły zadziwiający efekt: poczucie przeniesienia się w świat Rudolpha Valentino daje jakiś szczególny dreszcz emocji, związany z podróżą w czasie, nostalgią za utraconym światem i obcowaniem z odnalezionym po dziesięcioleciach albumem z przeszłości. Formalnie film jest komedią, ale dominują w nim elementy melodramatu – oś intrygi stanowi przecież dramat odchodzącej w cień gwiazdy, komediowy nastrój zapewnia osobowość Jeana Dujardina i rozbrajająca obecność psa Uggy. Bérénice Bejo jako ekranowa gwiazdeczka – równie ambitna co romantyczna – której twarz potrafi wyrazić całą gamę emocji, jest prawdziwą rewelacją filmu Hazanaviciusa. W „Artyście” obok pary aktorów francuskich w rolach epizodycznych występują znakomici aktorzy amerykańscy. Ich obecność podkreśla autentyzm hollywoodzkiej atmosfery, zwłaszcza że ich gra bezbłędnie wpisuje się w konwencję filmów z tamtej epoki. Sukces „Artysty” to zaskakujący rewanż historii w momencie, kiedy w pogodni za zyskiem kino uwodzi widzów nadmiarem wyszukanych efektów wizualnych i dźwiękowych. Tymczasem Michel Hazanavicius wpisuje się we wcale pokaźny nurt, należą do niego choćby „Hugo i jego wynalazek” Martina Scorsese czy „Mój tydzień z Marilyn” Simona Curtisa, w którym współczesne kino zwraca się w stronę własnej historii. Bo co może być bardziej uniwersalne, zrozumiałe, wzruszające i zabawne niż sentymentalna opowieść bez dialogu, z charyzmatycznym bohaterem, podparta elokwentną ilustracją muzyczną? Film z pewnością nie miałby tego wdzięku i kolorytu bez aktora, Jeana Dujardina, obdarzonego magnetyczną siłą przyciągania natychmiastowej sympatii publiczności.
Szalony pomysł Hazanaviciusa, by zamiast kreować własną filmową wizję, spróbować odtworzyć perfekcyjne modele ukochanych klasyków, okazał się pomysłem genialnym. W efekcie opuszczamy kino z poczuciem obcowania ze wspaniałym dziełem filmowego kunsztu – nie sztuki a kunsztu właśnie – precyzyjnym i poetyckim, czarno-białym a napawającym oko i ucho symfonią sensacji. Możemy nie do końca dać się ponieść empatii do George’a i jego zagrożonego gwiazdorstwa, ale nie możemy się oprzeć przyjemności obcowania z tak niepodważalnym dowodem na to, że kino i filmy to część naszej cywilizacji i naszej duszy. Bo jeśli sztuka filmowania i opowiadania historii miałaby się rozpłynąć w pogoni za tanim efekciarstwem nowych form wideokreacji, to… Brrr, lepiej o tym nie myśleć! The Artist Scenariusz i reżyseria Michel Hazanavicius. Zdjęcia Guillaume Schiffmann. Muzyka Ludovic Bource. Wykonawcy Jean Dujardin (George Valentin), Bérénice Bejo (Peppy Miller), John Goodman (Al Zimmer), James Cromwell (Clifton), Penelope Ann Miller (Doris), Missi Pyle (Constance). Produkcja La Petite Reine, La Classe Americaine, JD Prod, France 3 Cinema, Jouror Productions, U-Film. Francja – Belgia 2011. Dystrybucja Film Forum. Czas 100 min Grażyna Arata, Artysta, „Kino" 2012, nr 3 © Fundacja KINO 2012 |