KUPILIŚMY ZOO MALWINA GROCHOWSKA Jak wielokrotnie nas przekonywały hollywoodzkie produkcje, stanowiące oczywiście istotną część potężnej biznesowej machiny, sukces w świecie wielkich pieniędzy może dawać jedynie pozory szczęścia. Aby zasłużyć na spokój sumienia i rodzinną sielankę, trzeba postępować inaczej: wycofać się z wyścigu, powrócić do źródeł, odważyć się być sobą itp. Ten sztancowy i hipokrytyczny przekaz w nowym filmie Camerona Crowe’a został zobrazowany w formie jedynie delikatnie zmodyfikowanej.
Benjamina Mee granego przez Matta Damona poznajemy jeszcze jako odnoszącego sukcesy dziennikarza. Mee prowadzi życie pełne wyzwań i przygód. Jednak nagle, powodowany impulsem i niezgodą na kompromisy, rzuca pracę. Czyni to oczywiście w efektownym stylu – wychodząc z redakcji tyłem i jednocześnie przerzucając się błyskotliwymi (w zamierzeniu) uwagami ze swoim byłym szefem. Tak, widz ma być pełen podziwu dla jego postawy, choć gdzieś tam może kołatać myśl, że powinien zachować się bardziej odpowiedzialnie, skoro ma dwójkę dzieci na utrzymaniu. Ale po „Kupiliśmy Zoo” nie ma co spodziewać się realizmu, a problemy zarówno finansowe, jak i te bardziej złożone, zostają rozwiązane niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Początkowo Mee, świeżo po śmierci żony, nie może się odnaleźć w nowej sytuacji rodzinnej; nie chce przebywać w domu, w którym każdy kąt i mebel przypominają o zmarłej. Stąd też błyskawiczna decyzja: kupujemy nowy dom. A że przypadkiem jemu i córce podoba się ten, który w bonusie ma nieczynne Zoo? Toż to żadna przeszkoda – Mee kupuje również ogród z całym zamieszkującym go egzotycznym inwentarzem i postanawia otworzyć na nowo Zoo dla zwiedzających. Wcześniej będzie musiał tylko wydać fortunę na doprowadzenie przybytku do porządku. Mee uosabia mit amerykańskiego przedsiębiorcy – ale jak to z mitami bywa – mit nie ma pokrycia w rzeczywistości. Po prostu musimy przyjąć, że rodzinna firma bohatera, zatrudniająca parę osób, ma szansę na spektakularny sukces. Wszystko dzięki działaniu „fair”, nieszczędzeniu wydatków, pasji i energii. Chciałoby się wierzyć, że taki etos pracy jeszcze istnieje i nie zadeptała go nastawiona na efektywność gospodarka korporacji, ale banalna forma ckliwej opowiastki Crowe’a nie pomaga w odzyskaniu tej wiary. Równie trudno uwierzyć, że Benjamin Mee istniał naprawdę. Wprawdzie ten rzeczywisty opisał swoją historię – o tym jak owdowiał i kupił zapuszczone Zoo – w książce. Niestety, na potrzeby produkcji filmowej jego portret został przycięty zbyt równo. Wszystko na ekranie toczy się zbyt gładko, nawet jak na bajkę z happy endem. Sympatię budzi jedynie fakt, że Mee porwał się na coś kompletnie szalonego. Wprawdzie nie skoczył na główkę do pustego basenu, by zrealizować swoje odwieczne marzenie, ale jego biznesowa decyzja jest temu bliska. Nigdy przecież nie planował zajmować się zwierzętami i nawet nie za bardzo wie, co to jeżozwierz. Jego postępowanie to po trosze kaprys, po trosze skutek zagubienia i desperacji. Niestety, to za mało, aby postać Benjamina uczynić realną. Niczego nie można zarzucić aktorom, Matt Damon robi, co może, ale pozostaje tylko wyciętym z katalogu wzorcem męża i ojca.
Nie pomagają nawet dzieci, nakreślone zbyt schematycznie. Szczególnie dziewczynka razi wystudiowaną słodyczą i rezolutnością. Reżyser nie powtórzył castingowego sukcesu z „Jerry’ego Maguire’a”, gdzie szczerbaty synek Renée Zellweger okazał się autentycznie zabawnym, a jednocześnie wzruszającym elementem filmu. A zwierzęta? W założeniu (i pewnie tak było w książkowym oryginale) miały wyzwolić w bohaterze przemianę, pomóc mu odkryć nowe wartości w życiu. Lecz film nie wykorzystuje potencjału tego zoologicznego wątku, zadowala się kilkoma anegdotycznymi scenami z udziałem czworonogów. Oczywiście, „Kupiliśmy Zoo” nie musiało być ambitnym dramatem psychologicznym, aby wciągnąć widza w nietypową historię o nowym życiu pewnego faceta w średnim wieku i jego rodziny. Ale gdyby chociaż było bajką – mądrą bajką – jakże pięknie byłoby w nią uwierzyć!
We Bought a Zoo Reżyseria Cameron Crowe. Scenariusz Aline Brosh McKenna, Cameron Crowe. Zdjęcia Rodrigo Prieto. Muzyka Jon Thor Birgisson. Wykonawcy Matt Damon (Benjamin Mee), Scarlett Johansson (Kelly Foster), Thomas Haden Church (Duncan Mee), Colin Ford (Dylan Mee), Maggie Elizabeth Jones (Rosie Mee). Produkcja Twentieth Century Fox Film Corporation, LBI Entertainment, Vinyl Film. USA 2011. Dystrybucja Imperial Cinepix. Czas 124 min Malwina Grochowska, Kupiliśmy ZOO, „Kino" 2012, nr 3, s. 82 © Fundacja KINO 2012 |