SZCZĘŚLIWI LUDZIE: ROK W TAJDZE KAMILA BERENTOWICZZ historycznego punktu widzenia syberyjska tajga raczej nie kojarzy się pozytywnie. Na dodatek widzowie, którzy mają w pamięci wyświetlany niedawno na naszych ekranach film Sławy Rossa „Syberia, Monamour”, zapewne pomyślą, że tytuł dokumentu „Szczęśliwi ludzie: rok w tajdze” także należy odczytywać ironicznie. Nic bardziej mylnego. Reżyserzy filmu, debiutujący Dmitrij Wasiukow i doświadczony Werner Herzog, ukazują nam Syberię widzianą oczami zawodowych traperów, dla których tajga to piękna i łaskawa kraina, w której czują się wolni i szczęśliwi. Dokument jest afirmacją prostego życia w harmonii z przyrodą i wiary w naturalne prawa oraz wartości niematerialne. W wiosce Bakhta, leżącej nad rzeką Jenisej, w samym środku Syberii, ludzie żyją bez najnowszych technologii, a jednak niczego im nie brakuje. Wszystko, czego potrzebują, albo czerpią bezpośrednio z natury, albo sami wytwarzają z naturalnych surowców. To tu wiosną zaczyna się opowieść o naszych bohaterach. Giennadij, Anatolij, Michaił i Nikołaj szykują się do kolejnego sezonu łowieckiego na sobole. Ich praca całkowicie zależy od naturalnego porządku podyktowanego cyklem pór roku. Konstrukcja filmu oddaje ten porządek, pokazując kolejne fazy przygotowań od wiosny po zimę.
Każda faza ma swoją specyfikę. Wiosną, po zakończonym właśnie sezonie, traperzy uprzątają swoje łowieckie chaty w lesie i wracają do wioski, gdzie do jesieni będą gromadzić zapasy żywności i wytwarzać nowe narzędzia, bez których nie poradzą sobie zimą w tajdze. Traperzy podczas tych przygotowań wprowadzają widza w swój świat. Pokazują, jak sami robią narty i budują czółna wedle starych metod swoich pradziadów. Zdradzają również, jakie mają zasady podczas łowów oraz jak należy postępować, aby przetrwać w tajdze. Późną jesienią, gdy po intensywnych opadach woda w rzece się podniesie, traperzy załadują niezbędny sprzęt oraz zapasy i ruszą w tajgę, gdzie pozostaną aż do wiosny. Gdy przeprawiają się przez rzekę, Herzog komentuje ten ważny dla nich moment: „Naprawdę są wolni: bez przepisów, bez podatków, bez polityki. Bez praw, bez biurokracji, bez filmów, bez radia. Wyposażeni tylko w naturalne talenty i kodeks postępowania”. Film daje jasno do zrozumienia, że bycie traperem to coś więcej niż polowanie. To też – albo przede wszystkim – filozofia życia w harmonii z naturą i w zgodzie z samym sobą. Zarysowany tu obraz myśliwego przywodzi na myśl skojarzenia z arcydziełem Kurosawy „Dersu Uzała”. Mimo interesującej treści dokument nieco rozczarowuje stroną wizualną. Nie znajdziemy w tym filmie tak charakterystycznego dla Herzoga kreacyjnego podejścia do pejzażu. Zdjęcia i montaż nie mają funkcji metaforycznej. Kamera pozostaje jedynie biernym rejestratorem suchych faktów. Stanowczo za mało miejsca twórcy poświęcili obrazowi tajgi. Niewiele jest szerokich planów podkreślających jej siłę i majestat. Przyroda, która miała symbolizować wolność i niezależność, została właściwie zredukowana do funkcji tła dla „gadających głów” traperów, których ujęć jest trochę za dużo. Taka proporcja sprawia, że silna więź łącząca ludzi z tajgą wynika bardziej ze słów traperów niż z obrazu. Zbrakło wizji, która mogłaby zbliżyć widzów do „głębszej prawdy”, do której ujawnienia Herzog dąży w każdym ze swoich filmów. Herzogowska jest jedynie narracja, która dla fanów charyzmatycznego głosu reżysera będzie na pewno atutem. Szkoda, że tym razem twórcy nie dopracowali warstwy muzycznej, która jest przecież wizytówką wszystkich filmów Wernera Herzoga. W „Spotkaniach na krańcach świata” sceny podlodowego życia zilustrowane dźwiękami prawosławnego chóru otwierały widza nie tylko na wyższe doznania estetyczne, ale również duchowe. Tego niestety zabrakło w „Szczęśliwych ludziach”, gdzie przeważa jeden motyw muzyczny, pełniący funkcję dyskretnego ozdobnika. Odpowiednia ścieżka dźwiękowa na pewno pomogłaby wydobyć refleksyjny nastrój filmu.
Wszystko to nie znaczy, że jest to film zły warsztatowo. Trudno jednak nie zauważyć, że pozostaje z dala od autorskiej poetyki Herzoga. Jak zauważa Mirosław Przylipiak, teoretyk kina, „film dokumentalny lokuje się w szarej strefie między nauką a sztuką”. Ten obraz zdecydowanie bliższy jest nauce, ale pozwala spojrzeć na syberyjski świat nie tylko metodą „szkiełka i oka”. Jest w nim jednak coś więcej: przez półtorej godziny jesteśmy przynajmniej w pobliżu archaicznej rzeczywistości traperów oraz dzikiej natury. Happy People: A Year in the Taiga Reżyseria Dmitrij Wasiukow, Werner Herzog. Scenariusz Werner Herzog, Dmitrij Wasiukow, Rudolph Herzog. Zdjęcia Aleksiej Matwiejew, Gleb Stjepanow, Arthur Sibirski, Michael Tarkowski. Produkcja Studio Babelsberg. Niemcy 2010. Dystrybucja Aurora Films. Czas 90 min Kamila Berentowicz, Szczęśliwi ludzie: rok w tajdze, „Kino" 2012, nr 4, s. 91 © Fundacja KINO 2012 |