UKŁAD ZAMKNIĘTY ROBERT BIRKHOLCSfinansowany całkowicie przez prywatnych przedsiębiorców nowy film Ryszarda Bugajskiego emocje zaczął budzić na długo przed premierą. Drażliwy temat – nadużycia polskiego systemu urzędniczego – reżyser przedstawił niedwuznacznie i jawnie oskarżycielsko, zachęcając tym samym do publicznej debaty. „Układ zamknięty” pełen jest aluzji do znanych powszechnie afer gospodarczych z ostatnich dziesięciu lat i aż prosi się o to, żeby odczytywać go jako film z kluczem. Na szczęście Bugajski, nie stroniąc od publicystyki i otwarcie prowokując, zadbał o atrakcyjność dzieła: stworzył dynamiczny, pełen napięcia thriller. Fabuła oparta została na motywach kilku głośnych spraw prześladowania biznesmenów przez urząd skarbowy. W 2003 roku trzej młodzi kreatywni przedsiębiorcy (czyżby jakieś powinowactwo z bohaterami „Ziemi obiecanej”?) Piotr Maj (Robert Olech), Marek Stawski (Przemysław Sadowski) i Grzegorz Rybarczyk (Jarosław Kopaczewski) otwierają na Wybrzeżu firmę Navar, zajmującą się nowoczesnymi technologiami elektronicznymi. Interes rozwija się znakomicie – do czasu aż zainteresuje się nim prokurator Andrzej Kostrzewa (Janusz Gajos) i naczelnik urzędu skarbowego Mirosław Kamiński (Kazimierz Kaczor). Chcąc po cichu wykupić za bezcen akcje Navaru, urzędnicy oskarżają biznesmenów o działanie na szkodę spółki, pranie brudnych pieniędzy i udział w zorganizowanej grupie przestępczej. Mężczyźni trafiają do więzienia, a o sprawiedliwość walczą jedynie ich rodziny oraz młody dociekliwy dziennikarz.
W filmie wyróżnić można cztery wątki. Pierwszy to gehenna niewinnie oskarżonych: agresywne wtargnięcia CBŚ do domów, absurdalne zarzuty, manipulatorskie przesłuchania i horror w więzieniu. To jeden z gorszych składników „Układu” – aktorzy grający trójkę bohaterów dobrze wywiązują się ze swojego zadania, jednak ich postaci zostały zredukowane prawdopodobnie już na etapie scenariusza. Sceny w zakładzie karnym to nie gęsty psychologiczny opis, ale stereotypowa ilustracja drogi przez mękę: widzimy więc milczących wytatuowanych osiłków, brutalny gwałt pod prysznicem i próbę samobójczą. Drugi wątek to opowieść o siostrach, córkach i żonach (rodziny męskich postaci składają się tu wyłącznie z kobiet!), które zmagają się z głęboką traumą i próbują jakoś dopomóc osadzonym. Płynnie łączy się z tym wątkiem motyw śledczy, związany z postacią niepokornego dziennikarza, idealisty poszukującego prawdy wbrew groźbom przełożonego. Najciekawszy i najbardziej wyeksponowany w filmie jest natomiast punkt widzenia „czarnych charakterów”, granych przez Gajosa i Kaczora. Te cztery perspektywy nieustannie się przenikają i harmonijnie łączą w dynamicznej ale zwartej strukturze. „Świat nie jest czarno-biały” – tak scharakteryzowano twórczość Bugajskiego w pewnej monografii polskiego kina. To prawda, że w dziełach reżysera nie mamy nigdy do czynienia z plakatowymi schematami i płaskimi bohaterami, wystarczy wspomnieć Antoninę Dziwisz z „Przesłuchania” czy nawet generała Nila. Z drugiej strony jednak, gdyby widz filmów Bugajskiego musiał zadecydować czy dana postać jest dobra, czy zła, nie miałby z tym żadnych problemów. Mimo psychologicznych niuansów, podział na katów i ofiary jest tu zazwyczaj oczywisty. Moralna klarowność stanowi jeden ze słabszych elementów „Układu zamkniętego”. Oglądamy odpychających urzędników załatwiających przy wódce brudne interesy, zajadających się golonką i wygłaszających tezy o konieczności eliminacji słabszych osobników (metafora myśliwska jest kluczowa dla sensu filmu). Opozycyjnie zaś – drogę krzyżową ofiar ich cynicznej gry. A jednak to jednoznaczne rozłożenie akcentów nie irytuje: po pierwsze – bo reżyser zadbał o realizm, po drugie – dzięki niby przewidywalnej, ale jednak znakomitej kreacji Janusza Gajosa. Najciekawsza psychologicznie jest właśnie postać prokuratora Kostrzewy. Grany przez Gajosa bohater, nękany wyrzutami sumienia, odtrącony przez córkę, pozostaje, mimo głębokiego cynizmu, człowiekiem tragicznym i nieszczęśliwym. Zasygnalizowanie napięcia w rodzinie prokuratora ma swoje uzasadnienie, zbyteczne wydają się natomiast retrospekcje z młodości Kostrzewy, dzięki którym dowiadujemy się, że był on w marcu 1968 odpowiedzialny za usunięcie z uczelni ojca jednego z biznesmenów, Piotra, szanowanego profesora prawa. Bugajski niepotrzebnie wychodzi poza perspektywę współczesną i tworzy pewną narrację historyczną. Ale być może chodziło nie tyle o „dołożenie” jeszcze raz komunistom, co raczej o zwrócenie uwagi na odwieczność takich cech jak podłość i małość ludzka. O przypomnienie, że karierowicze świetnie poradzą sobie w każdym systemie i zawsze będą u władzy. Kostrzewa ma przecież także współczesnego sobowtóra – jest nim młody prokurator Kamil Słodowski (znakomita rola Wojciecha Żołądkowicza), zdobywający pozycję w kapitalistycznej Polsce równie bezwzględnie, co jego starszy kolega w czasach PRL-u. Retrospekcje – może wbrew intencji twórców – pogłębiają jednak moralną jednoznaczność, sugerują, że nie ma wyjścia z raz obranej drogi zła.Czy Bugajski, poruszając się w obrębie takich jasnych klasyfikacji, nie tworzy przypadkiem sam pewnego układu zamkniętego? Czy nie zamyka świata swoją zbyt spójną wizją? Pytania takie warto zadawać, choć mogą wydać się nie na miejscu, zważywszy cele postawione sobie przez twórców. Nie o subtelny opis dialektyki dobra i zła tu przecież chodzi, ale o napiętnowanie konkretnych, niepokojących działań polityczno-finansowych, o zmianę faktycznego stanu rzeczy. Nakreślona przez reżysera czarna wizja Polski jako kraju niesprzyjającego prywatnej inicjatywie i odpowiedzialnego za emigrację młodych uzdolnionych ludzi (podobno w Anglii „Układ” ma być reklamowany hasłem: „Po tym filmie będziesz już wiedział, dlaczego mieszkasz w Wielkiej Brytanii”), być może celowo jest nieco przesadzona. Bugajski używa mocnych środków, aby wstrząsnąć świadomością widza. Katalog nieszczęść spotykających Bogu ducha winnych ludzi (poronienie, gwałt, próby samobójcze, etc.) drażniłby nadmiarem, gdyby nie to, że został uzasadniony poetyką thrillera. Reżyser zręcznie wykorzystuje tę konwencję i sugestywnie tworzy atmosferę napięcia i inwigilacji (pojawiają się zdjęcia z monitoringu, ukrytych kamer). Film intryguje już od pierwszej sceny, która świetnie zawiązuje akcję i zapowiada problematykę całości – konflikt między kreatywną jednostką a hamującym rozwój środowiskiem. „Układ zamknięty” to bodaj najlepsze fabularne dzieło Bugajskiego od czasów słynnego „Przesłuchania”.
Układ zamknięty Reżyseria Ryszard Bugajski. Scenariusz Mirosław Piepka, Michał S. Pruski. Zdjęcia Piotr Sobociński Jr. Muzyka Shane Harvey. Wykonawcy Janusz Gajos (prokurator Kostrzewa), Kazimierz Kaczor (Kamiński, naczelnik urzędu skarbowego), Wojciech Żołądkowicz (Kamil), Robert Olech (Piotr), Przemysław Sadowski (biznesmen Stawski), Magdalena Kumorek (Dorota), Monika Kwiatkowska (Monika), Beata Śbibakówna (Joanna). Produkcja Filmicon Dom Filmowy, Apella, Arche, Środowisko i Innowacje, Eda Coffee, Hemarpol, Orlex, Silesian Catalysts, Polcopper, Schach-Matt, Drop. Polska 2013. Dystrybucja Kino Świat. Czas 100 min Robert Birkholc, Układ zamknięty, „Kino" 2013, nr 04, s. 82-83 © Fundacja KINO 2013 |