DLA ELLEN PIOTR CZERKAWSKI Film So Yong Kim skutecznie przełamuje stereotypy na temat przedstawiania na ekranie postaci muzyków rockowych. „Dla Ellen” nie przypomina ani ckliwej ballady, ani egzaltowanego protest songu. Opowieść o perypetiach młodego artysty nie skupia się również na ukazaniu banalnego kontrastu między sceniczną maską a autentyczną osobowością bohatera. Zgodnie z intencją reżyserki, Joby Taylor ani razu nie objawia nam się w trakcie swojego koncertu. Jedyny moment, w którym naśladuje zachowania z występów, stanowi żałosne ukoronowanie pijackiego wieczoru. Podczas wizyty w pubie popisuje się wtedy przed swoim towarzyszem i prezentuje mu pokraczny układ taneczny do rozbrzmiewającej w tle piosenki. Postawienie sprawy w ten sposób sugeruje, że Joby interesuje reżyserkę nie jako wyniosły artysta, lecz zmagająca się z codziennością jednostka. Pod względem niedopasowania do rzeczywistości najbardziej przypomina chyba bohaterów „Wszystkich odlotów Cheyenne’a” czy „Szalonego serca”. Choć młodszy o kilkadziesiąt lat i dobre parę kilogramów używek, trapiony jest przez nie mniej poważne problemy.
Wyobrażenie o charakterze Taylora daje już jedna z pierwszych scen filmu. Wyraźnie zdezorientowany, snuje się po omacku gdzieś na zaśnieżonym rozdrożu. Kolejne partie opowieści dostarczają nam dalszych dowodów jego nieporadności. Wiecznie się spóźnia, z roztargnienia myli drogę, a poranne telefony odbiera na niekończącym się kacu. Momentami jego zachowania wydają się wyjęte ze slapstickowej komedii. Na naszych oczach Joby upodabnia się do chaplinowskiego trampa i jak on łączy śmieszność ze świadomością własnej godności. Walka o zachowanie godności najsilniej przejawia się w determinacji, z jaką stara się utrzymać prawo do opieki nad sześcioletnią córką, tytułową Ellen. To niełatwe zadanie. Rozwodząca się z Jobym żona ani myśli godzić się na jego prośby i porozumiewa się z nim jedynie za pośrednictwem adwokatów. Joby wbrew swej woli zostaje wciągnięty w serię prawniczych gierek, w których mała Ellen staje się wystawionym na sprzedaż towarem. Joby bez entuzjazmu akceptuje narzucone mu warunki gry. Zamiast skupiać się na analizie paragrafów, wolałby udowodnić, że zwyczajnie zasługuje na możliwość kontaktu z córką. Nie mamy wątpliwości, że Joby popełnił w przeszłości wiele błędów, może nawet zasłużył na swój los. Wewnętrzna determinacja, z jaką usiłuje go odmienić, ma jednak w sobie coś ujmującego. W życzliwym spojrzeniu na bohatera i podjętą poniewczasie próbę odkupienia win, Yong Kim bardzo przypomina braci Dardenne. Tak jak twórcy „Dziecka”, pracująca w USA Koreanka unika ostentacji i patosu. Wszystko, co w „Dla Ellen” najważniejsze, rozgrywa się w ponurej codzienności prowincjonalnej Ameryki. Właśnie w takich warunkach dochodzi do spotkania, w ramach którego Joby zyskuje ostatnią szansę, by przekonać do siebie córeczkę. Yong Kim rejestruje te wydarzenia surowo, niemal dokumentalnie, pozwala odczuć atmosferę wzajemnej nieufności. Zestresowany Taylor bardzo szybko orientuje się, że o najważniejszej osobie w swoim życiu wie właściwie tyle, co nic. W próbach nawiązania kontaktu stawia banalne pytania, posługuje się kompromitującymi stereotypami. W miarę upływu czasu w relacji między ojcem i córką następuje jednak – początkowo niemal niezauważalny – przełom.
Realizatorka „Dla Ellen” niczego nie rozstrzyga. W żaden sposób nie sugeruje, że postawa Taylora przyniesie mu wymierne korzyści i doprowadzi do osiągnięcia celu. Nieśmiałe ukazanie tej nadziei stanowi największą wartość filmu Yong Kim. For Ellen Reżyseria i scenariusz So Yong Kim. Zdjęcia Reed Morano. Muzyka Jóhann Jóhannsson. Wykonawcy Paul Dano (Joby Taylor), Margarita Levieva (Claire Taylor), Shaylena Mandigo (Ellen Taylor), Jon Heder (Fred Butler), Jena Malone (Susan), Dakota Johnson (Cindy). Produkcja Deerjen Films, RCR Media Group. USA 2012. Dystrybucja Aurora Films. Czas 94 min Piotr Czerkawski, Dla Ellen, „Kino" 2013, nr 05, s. 68 © Fundacja KINO 2013 |