WOŁANIE ADAM KRUK
Nie każdemu przyszło przeżyć podróż inicjacyjną, ale każdy pamięta czas, kiedy z dziecka przeobrażał się w jednostkę samodzielnie odkrywającą świat. Właśnie ten moment odtwarza „Wołanie”, rozciągając go na wyprawę ojca i dziesięcioletniego syna w dół górskiej rzeki. Jest ich tylko dwóch na bieszczadzkim trakcie, a wokół natura, która w głowie stojącego u progu dojrzewania chłopca przybiera nowe formy, prowokuje nieznane emocje. Ekscytacja miesza się z niepokojem, a zacieśnianie relacji rodzinnej z intensywnym przeżywaniem samotności i próbami odnalezienia się pośród nieludzkiej przyrody. Wszystko to odbywa się niemal bez słów – obserwujemy odblaski tych procesów na twarzach bohaterów, w ich milczeniu i odległościach od siebie – to dalszych, to bliższych. Swoisty taniec ojca i syna pośród natury, która odbija ich stany emocjonalne, zakłóca spotkanie w dolinie rzeki z lokalnymi mieszkańcami. Konfrontacja okazać się może przełomowa dla wyprawy, a także dla relacji ojca z synem.
Inspiracją dla „Wołania” było opowiadanie Kazimierza Orłosia „Zimorodek”, które zostało jednak niemal zupełnie wyczyszczone z dialogów i wątków pobocznych. Pozostał temat, którym jest wspomnienie. Zdjęcia podkreślają pewną niedzisiejszość opowieści, nie zakotwiczają jej w takim czy innym czasie historycznym. Równie dobrze mogłaby toczyć się dziś, co kilkadziesiąt lat temu. Z Orłosia wzięty jest też bohater, dojrzewający chłopiec – to właśnie jego oczami oglądamy bieszczadzki krajobraz, którym można zachwycić się estetycznie, ale można rozumieć go również symbolicznie, bo składają się na niego elementy tak nasycone w naszej kulturze znaczeniowo jak dół, jabłko czy wąż. „Wołanie” jest filmem o ludzkiej duchowości, także tej religijnej – w pewnym momencie chłopak pyta ojca, dlaczego nigdy się nie modli. Metafizyczną warstwę filmu podkreślają kręcone głównie w mastershotach zdjęcia Tomasza Woźniczki, który debiutuje tu – podobnie jak reżyser oraz autor muzyki, Karol Czajkowski – w pełnometrażowej fabule. Także grający chłopca Wojtek Kotrys, który ma w sobie wrażliwość i kruchość, przypominającą młodych bohaterów ze świata Doroty Kędzierzawskiej, wyłoniony został w castingu, który reżyser przeprowadził w domu dziecka. Mamy więc do czynienia z dziełem stworzonym niemal przez samych debiutantów, których do filmu nie doprowadziło wsparcie takiej czy innej szkoły filmowej, instytutów czy funduszów europejskich, lecz wspólna praca gdzieś na uboczu polskiej kinematografii. To film na wskroś niezależny. Jego reżyser, Marcin Dudziak, absolwent francuskiej l’ESEC, często podkreśla w wywiadach, że filmy można dziś kręcić metodą „zrób to sam”, a „Wołanie” jest tej ambicji dowodem – bardzo udanym i wymagającym. Fakt, że prezentowane było na Nowych Horyzontach i Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Rotterdamie, wiele mówi o tym, do jakiej publiczności film jest kierowany. Wskazuje także na tradycję artystyczną, z której dzieło Dudziaka wyrasta. Rafał Syska w książce „Filmowy neomodernizm” pisał, że tytułowy nurt, chętnie określany mianem „slow cinema”, tworzony jest najczęściej na peryferiach najważniejszych światowych kinematografii przez rozproszone po świecie grono filmowców nieaspirujących do budowy żadnej szkoły czy kolektywnego nurtu. „Neomodernizm to formacja indywidualistów układających twórczość w cykle i przekonanych o możliwości stworzenia kompletnego, choć własnego i trudnego do rozpropagowania języka artystycznej wypowiedzi”. Czy Dudziakowi podobny program się powiedzie, pokażą – miejmy nadzieję – kolejne jego filmy. Tymczasem mamy okazję się przekonać, jak rodzące się polskie kino kontemplacji poradzi sobie poza kontekstem festiwalowym, w konfrontacji z widzem niekiedy zupełnie przypadkowym. Ile osób zechce wejść w trans, by zadać sobie pytanie, czym jest tytułowe wołanie? Może nim być przyciąganie i oddalanie się ojca i syna, bądź otwieranie się na naturę, stwarzające przestrzeń dla cudowności i pytań natury religijnej. Wołaniem może być także zakradająca się w życie chłopca dorosłość, co do której nie wiadomo, jaką przyjmie formę. Na razie ogląda on męskość w kilku wariantach, reprezentowanych przez ojca i nieznajomych z Bieszczad i trudno powiedzieć jeszcze czy wybierze krzyk, czy szept, modlitwę czy pieśń.
Wołanie Reżyseria Marcin Dudziak. Scenariusz Marcin Dudziak na podstawie opowiadania Kazimierza Orłosia „Zimorodek”. Zdjęcia Tomasz Woźniczka. Muzyka Karol Czajkowski (wokalizy: Barbara Czajkowska). Wykonawcy Sebastian Pawlak (Józef), Witold Kotrys (Antek), Marcin Ochwald (mężczyzna). Produkcja A Son Image Production. Polska – Francja 2014. Dystrybucja Dudek w Puszczy. Czas 78 min Adam Kruk, Wołanie, „Kino" 2015, nr 09, s. 82-83 © Fundacja KINO 2015 |