AKTORKA TADEUSZ SZYMA
Na ekranach polskich kin pojawiła się w 1959 roku. Rok wcześniej zadebiutowała w profesjonalnym teatrze, mając już za sobą współpracę ze Studenckim Teatrem Satyryków. Wyróżniała się talentem aktorskim, ogromnym wdziękiem i charakterystyczną barwą głosu, jakby nieco zachrypniętego. Bardzo zgrabna, pełna temperamentu, nazywana też była, choć nie bez przesady, polską Marilyn Monroe. Przyczynił się do tego jej wielki sukces w pastiszowej roli Maggie –postaci wzorowanej na Monroe, żonie Arthura Millera z granej wówczas w Warszawie jego autobiograficznej sztuki „Po upadku”.
Bardzo aktywna, zarówno na deskach scenicznych, jak i na planie filmowym, Elżbieta Czyżewska, bo o niej oczywiście mowa, w ciągu zaledwie siedmiu lat zagrała aż w dwudziestu paru filmach. Były to bardzo rozmaite, czasem epizodyczne, ale i większe role, między innymi w filmach Stanisława Barei („Mąż swojej żony”, „Żona dla Australijczyka”), Tadeusza Konwickiego („Zaduszki”), Kazimierza Kutza („Milczenie”), Stanisława Lenartowicza („Giuseppe w Warszawie”), Wojciecha Jerzego Hasa („Rękopis znaleziony w Saragossie”), Tadeusza Chmielewskiego („Gdzie jest generał”), Jerzego Skolimowskiego („Rysopis”, „Walkower”), Andrzeja Wajdy („Wszystko na sprzedaż”). Znakomicie rozwijającą się karierę gwiazdy teatralnej, filmowej i po trosze telewizyjnej zahamował w 1967 roku nagły wyjazd za granicę ze świeżo poślubionym amerykańskim dziennikarzem żydowskiego pochodzenia, Davidem Halberstamem. Był to bolesny dla niej i dramatyczny w skutkach wyjazd spowodowany gwałtownym wydaleniem z Polski jej męża, uznanego przez reżimowe władze PRL za persona non grata. A jeszcze niedawno życzliwie przez nie goszczonego, jako laureata Pulitzera i krytyka władz Południowego Wietnamu. Państwa, które – popierane przez USA – toczyło wtedy wojnę z komunistyczną Północą. Sytuacja Halberstama zmieniła się jednak radykalnie, gdy w dzienniku „New York Times” oskarżył Gomułkę i innych funkcjonariuszy partyjnych o antysemityzm. Fakty te otwierają mało u nas znany, obszerny rozdział emigracyjnego dramatu Elżbiety Czyżewskiej, która mimo wieloletnich wysiłków nie zdołała zrobić wielkiej kariery w Ameryce. Ani też po latach rozłąki z ojczystym krajem odzyskać w Polsce dawnej czołowej pozycji aktorskiej. Nawet po zmianie ustrojowej. Amerykańskie jej perypetie, obfitujące w ciężkie przejścia, związane także z chorobą alkoholową i głębokimi depresjami, zasługiwały na przybliżenie rodzimym kinomanom. Dobrze więc się stało, że Kinga Dębska i Maria Konwicka poświęciły temu trudnemu tematowi w sposób, co trzeba podkreślić, bardzo taktowny, sporą część ciekawego dokumentu „Aktorka”. Film ten przedstawia w bardzo obszernym, choć ze zrozumiałych względów nie absolutnie kompletnym zarysie, aktorską odyseję Elżbiety Czyżewskiej, zmarłej przed pięcioma laty na raka. Historię rozgrywającą się głównie na emigracji, ale też podczas kilku powrotów do Polski. Poczynając od 1967 roku, kiedy to udało się jej wrócić na zdjęcia do filmu Wajdy, aż po teatralne występy przed polską publicznością na kilka lat przed śmiercią. Dokument wszechstronnie opisuje dramat artystki zarysowany na tle jej prywatnego życia, które odsłania się we wspomnieniach licznego grona dawnych przyjaciół, znajomych i współpracowników. Zarówno z ojczystego kraju, takich jak Beata Tyszkiewicz czy Daniel Olbrychski, jak i z wygnania, bo tak właśnie przez długi czas traktowała ona swoją przymusową emigrację. Na szczególne podkreślenie zasługuje doskonale przeprowadzona w Ameryce dokumentacja przed realizacją tego filmu. Dzięki temu przed kamerą pojawia się plejada prominentnych postaci amerykańskiej kultury, ciepło wspominających Czyżewską. Są wśród nich między innymi: profesor Columbia University, Annette Insdorf, pisarz Gay Talese, pisarka Nancy Weber, dziennikarka Barbara Ungeheuer, profesor Robert Brustein – założyciel Yale Repertory Theatre, w którym Czyżewska zagrała z młodziutką Meryl Streep w reżyserowanych tam przez Wajdę „Biesach” Dostojewskiego. A także dramaturg John Guare, autor specjalnie napisanej dla Czyżewskiej sztuki „Lydie Breeze”, której bohaterka jest postacią wyraźnie inspirowaną przez jego urodziwą polską przyjaciółkę; operator filmowy Adam Hollender czy pisarka Joanna Rostropowicz-Clark. Z ich relacji i ze wspomnień szeregu innych jeszcze osób wyłania się postać niezwykłej, wyjątkowo utalentowanej aktorsko kobiety, zmagającej się jednak daremnie z nieusuwalnym, mocnym polskim akcentem, co niewątpliwie utrudniało jej karierę w Ameryce. Bardzo przy tym doświadczanej przez los i niełatwej w osobistych kontaktach, a nawet skorej do skandali. Kobiety, która przede wszystkim chciała być aktorką. I która pragnienie to manifestowała nie tylko w teatrze i w kinie, ale też na scenie swego bardzo trudnego, obfitującego w dramatyczne zwroty życia. Nie tylko na niezliczonych castingach i próbach, gdy w schyłkowym już dla siebie okresie wprost rozpaczliwie zabiegała o jakąkolwiek rolę, nawet sporo poniżej odpowiedniego dla siebie poziomu, lecz również w zwykłych, codziennych sytuacjach życiowych. Jest to więc biografia podwójna. Jednocześnie artystyczna i osobista. Odsłania bardzo prywatną, chwilami nawet intymną, bo znaną jedynie najbliższym stronę nader niekonwencjonalnych czasem zachowań tej urodzonej aktorki, pamiętnej z wielu ról. Obie te płaszczyzny i związane z nimi fragmenty biografii nakładają się tu wzajem na siebie.
Owa dwoistość nie narusza jednak integralności postaci, której nawet bardzo kameralne zachowania wobec paru przyjaciół podejmowane były często z myślą o ich aktorskim wyrazie i nabierały teatralnej ekspresji. Pod tym względem szczególnie wymowne jest wspomnienie z okresu pobytu Elżbiety Czyżewskiej w amerykańskim szpitalu. Już ciężko chora, odgrywa w pewnym sensie wobec odwiedzających ją przyjaciół wymowną, improwizowaną scenkę, unosząc wysoko w górę pojemnik z kroplówką – niby jakiś teatralny rekwizyt. Szczególnie zaś ciekawym przyczynkiem do charakterystyki polskiej aktorki przez współpracujących z nią amerykańskich przedstawicieli tej samej profesji jest ubiegłoroczne nagranie wypowiedzi Meryl Streep dotyczące okresu wspólnych ich występów na scenie. Jest to świadectwo wielkiego uznania, podziwu, jeśli nie wręcz autentycznej fascynacji osobowością i możliwościami artystycznymi polskiej koleżanki. Trzeba też dodać, że krótkie wykopiowania z nieznanych u nas amerykańskich filmów Czyżewskiej są cennym dopełnieniem przypomnianych wcześniej w dokumencie wyimków z polskich fabuł, w których występowała w latach 60. Aktorka Reżyseria Kinga Dębska, Maria Konwicka. Scenariusz Maria Konwicka. Zdjęcia Radosław Ładczuk. Produkcja Kalejdoskop. Producenci Zbigniew Domagalski, Janusz Skałkowski. Współfinansowanie PISF. Polska 2015. Czas 72 min Tadeusz Szyma, Aktorka, „Kino" 2015, nr 07, s. 88-89 © Fundacja KINO 2015 |