CZARODZIEJSKA GÓRA LECH KURPIEWSKI
Nadmiar, który budzi niedosyt. Tak bym skomentował nowy film Anki Damian, gdybym miał to zrobić w jednym zdaniu. Dlaczego? Ano dlatego, że w tym animowanym dokumencie nadto rozbuchanej formie nie towarzyszy dość wyrazisty przekaz. Albo inaczej: góra plastycznych (i nierzadko, trzeba przyznać, magicznych) efektów nazbyt często przesłania głównego bohatera opowieści. Ba, niekiedy wręcz go przygniata. W założeniu reżyserki „Czarodziejska góra” ma być drugą częścią trylogii o heroizmie. Jej początek stanowi oczywiście głośna „Droga na drugą stronę”, opowiadająca o tragicznie zakończonym strajku głodowym Rumuna niesłusznie oskarżonego o kradzież w krakowskim sklepie i bez wyroku przetrzymywanego w areszcie przy Montelupich. Teraz bohaterem jest Adam Jacek Winkler, polski emigrant, który w 1985 roku samotnie wyruszył z Paryża do Afganistanu, by tam przyłączyć się do mudżahedinów i walczyć z sowieckim interwentem, czyli Armią Czerwoną.
Pierwszy film opowiadał o człowieku, który gotów był umrzeć w obronie własnej godności. Bohaterem drugiego jest ktoś, kto nie boi się spojrzeć śmierci w oczy w imię… No właśnie, czego? Szlachetnych ideałów? Poczucia solidarności? A może w imię zemsty bądź jej ułudy? To nie jest do końca jasne. I oczywiście jasne być nie musi. Nie zawsze przecież trzeba od razu wykładać kawę na ławę. Twórca powinien też pozostawić miejsce na domysły i widzowi. To prawda, tyle że, jak mi się wydaje, w „Czarodziejskiej górze” niejasność wynika nie tyle z reżyserskiego założenia, co z zaniechania. I „Droga na drugą stronę”, i „Czarodziejska góra” zostały zrealizowane w podobnej formule. W obu filmach zastosowano kolażową stylistykę, pozwalającą łączyć ze sobą najrozmaitsze techniki animacyjne z materiałami dokumentalnymi i fotograficznymi. W obu też narratorami są główni bohaterowie (w „Czarodziejskiej górze” ojciec, któremu w polskiej wersji filmu głosu i charyzmy użyczył Jerzy Radziwiłowicz, opowiada córce o swoim życiu). Obie produkcje różnią się rozmachem realizacyjnym. Trudno wszak nie zauważyć, że w „Czarodziejskiej górze” Anca Damian postawiła nacisk przede wszystkim na widowiskowość. Często zresztą z dobrym skutkiem. Niektóre rozwiązania plastyczne wręcz zapierają dech w piersi. Te góry Pamiru wyczarowane z pogniecionego pakowego papieru, te konie w galopie, to afgańskie niebo pełne gwiazd, raz złotych, raz czerwonych (bo widniejących na skrzydłach sowieckich bombowców). No i te olśniewające nawiązania do filmów, do „Czasu Apokalipsy” Coppoli, „Popiołu i diamentu” Wajdy, „Labiryntu” Lenicy czy „Pancernika Potiomkina” Eisensteina. Wszystko to bez dwóch zdań porywa. Zwłaszcza że Damian ma naprawdę wiele świetnych pomysłów. Może nawet za dużo. Stąd też czasem się wydaje, że dla autorki historia Winklera jest tylko pretekstem do spektakularnego popisu. Do odpalenia kolejnych rac wyobraźni. Tyle że bohater filmu w świetle owych fajerwerków, o paradoksie, jakby znika. O ile więc „Droga na drugą stronę”, gdzie stonowana i poddana dyscyplinie forma bardziej przylega do treści, jest filmem przejmującym, o tyle „Czarodziejska góra” to film zaledwie efektowny. Oczywiście chwała Damian, że w ogóle przypomniała postać Winklera, emigranta, artysty i alpinisty, ekscentryka i anarchisty, uczestnika paryskiej rewolty studenckiej w 1968 roku i współpracownika opozycji politycznej w PRL, zagorzałego antykomunisty i partyzanta w oddziałach afgańskiego komendanta Ahmada Massuda. Czy jednak z jej filmu możemy się dowiedzieć o Winklerze czegoś więcej niż z takiej choćby Wikipedii? W sferze faktów raczej nie.
A jeśli chodzi o interpretacje? Dlaczego bohater tak bardzo chciał walczyć z bolszewią z bronią w ręku? Czy dlatego, że nienawiść do „Ruskich”, jak sobie pewnie pomyślą niepolscy widzowie, wyssał z mlekiem matki? Czy może też stoją za tym jakieś inne powody? Historyczne, osobiste, psychologiczne. Damian sygnalizuje pewne sprawy (stryj Winklera zginął w Katyniu), ale niczego nie drąży głębiej. Nie ucieka się do wiwisekcji ani do psychoanalizy, nie tropi wewnętrznych demonów bohatera. Intelektualnie prześlizguje się raczej po powierzchni rzeczy, żonglując kliszami. Albo więc przykrawa bohatera wedle szablonu z katalogu „Polak-romantyk”, albo wpisuje go w świat okrutnej bajki. Nie mówiąc już o tym, że reżyserka od samego początku próbuje Winklera wtłoczyć także w schemat literacki, zrobić zeń polskiego Don Kichota. Zupełnie jakby chciała człowieka z krwi i kości uczynić postacią z papieru. No ale czy w przypadku filmu animowanego można z tego robić zarzut? Ot, zagwozdka. La montagne magique Reżyseria Anca Damian. Scenariusz Anca Damian, Anna Winkler. Animacja Thodore Ushev, Sergiu Negulici, Dan Panaitescu, Tomasz Ducki, Raluca Popa. Muzyka Alexander Balanescu. Wykonawcy (polski dubbing) Jerzy Radziwiłowicz, Julia Kijowska. Produkcja Aparte Film. Francja – Polska – Rumunia 2015. Dystrybucja Solopan. Czas 95 min Lech Kurpiewski, Czarodziejska góra, „Kino" 2015, nr 10, s. 79 © Fundacja KINO 2015 |