BROOKLYN MALWINA GROCHOWSKA
W latach 50. XX wieku, kiedy rozgrywa się akcja filmu zrealizowanego na podstawie powieści Colma Toibina, Brooklyn znajdował się w granicach Nowego Jorku dopiero od pół wieku, a jego wciąż dość prowincjonalny charakter tworzyli głównie imigranci i klasa pracująca. Niezbyt zamożną imigrantką jest i główna bohaterka tej historii – Eilis (Saoirse Ronan), młoda Irlandka, która w rodzinnym miasteczku nie mogła znaleźć porządnej posady.
Na obczyźnie w stabilizacji pomaga jej irlandzki ksiądz; dziewczyna mieszka na pensji i pracuje w domu towarowym. Mimo że nie spotykają jej większe kłopoty, czuje się zagubiona w obcym otoczeniu i zżera ją tęsknota za rodziną. Dopiero nowo poznany chłopak z włoskiej rodziny, Tony, pomoże jej zanurzyć się w teraźniejszości i w Ameryce. I gdy Eilis będzie już na najlepszej drodze do ułożenia sobie życia po drugiej stronie oceanu, przeszłość i stary kontynent wezwą ją do siebie z powrotem. Dziś, gdy pieniądz wypiera niebieskie kołnierzyki w coraz dalsze zakątki dzielnicy, gdy przekształca jej oblicze w coraz bardziej manhattańskie i wypolerowane, „Brooklyn” oferuje przede wszystkim nostalgiczne spojrzenie w przeszłość (zresztą na ekranie to Montreal we wszystkich scenach, prócz jednej, udaje Nowy Jork). Spojrzenie nie tylko na miasto, które ongiś było bardziej „dla ludzi”, ale i na imigrantów, którzy przypływali do brzegów Ameryki z wielkimi nadziejami i obawami. Większość z nich nie zrobiła filmowych karier od pucybuta do milionera, ale jakoś się przystosowała, znalazła pracę, założyła rodziny. Ich w pełni zasymilowane dzieci czy wnuki bez trudu dostrzegą w postaciach Eilis i Tony’ego swoich rodziców albo dziadków. A może nie tylko oni? Szczególnie w bohaterce granej przez Ronan jest coś takiego, co każe o niej myśleć jak o kimś bliskim. Aktorka stworzyła wspaniałą postać, która emanuje ciepłem, skromnością, a jednocześnie wewnętrzną siłą i dumą. I to wszystko Ronan osiągnęła bardzo stonowanymi środkami aktorskimi. Najczęściej wystarcza jej kostium, wyraziste spojrzenie i lekko uniesiona lub opuszczona głowa, by widz poczuł pełne spectrum targających Eilis emocji. To, co charakteryzuje grę aktorki, charakteryzuje też cały film, bowiem urok „Brooklynu” jest bardzo dyskretny i łatwo go przegapić, zwłaszcza że współcześnie filmowcy nie ćwiczą widza w takich subtelnych środkach wyrazu. Przemiana bohaterki, choć ukazana bez spektakularnych atrakcji, jednak w końcu okaże się diametralna. Zaczyna się ona już na statku płynącym do Nowego Jorku, gdy trochę zahukana małomiasteczkowa dziewczyna, aby przejść kontrolę graniczną, maluje usta szminką i przyjmuje wyprostowaną postawę. Podobne sceny odbywające się na Ellis Island widzieliśmy w kinie już nie raz (niedawno na przykład w „Emigrantce” Jamesa Graya). Jednak w „Brooklynie” ten moment urasta do rangi rytuału przejścia. Potem widzimy Eilis, gdy miesza się z ulicznym spieszącym się tłumem, i gdy przygląda się uważnie otoczeniu zza lady w pracy lub stara się odpowiednio zachować na plaży na Coney Island. Kiedy bohaterka przypływa z powrotem do Irlandii, nosi się już zupełnie inaczej. Bije z niej nowo nabyta pewność siebie, którą dopiero co symulowała w trakcie kontroli imigracyjnej. Nie oczekujmy od filmu wielkich wydarzeń czy nawet wątków zahaczających o nurty historii powszechnej. To historia bardzo osobista, wręcz intymna, pewnej młodej kobiety, która dokonuje bardzo podstawowych wyborów, przeżywa małe i większe dramaty. I w tym należy dostrzec wielkość „Brooklynu”.
Może tylko w kilku momentach filmowcy zbyt sztampowo przeciwstawili prowincjonalność wielkomiejskości. W rodzinnym miasteczku Eilis wszyscy się znają i wiedzą o sobie za dużo. Okropna, plotkarska właścicielka sklepu zrobi wszystko, aby popsuć innym życie. Po pobycie na Brooklynie dziewczyna nie jest już w stanie tego zaakceptować. I tak, Nowy Jork urasta tu do synonimu „więcej, lepiej, światowo”. Ale nie do końca znajduje to uzasadnienie w rzeczywistości bohaterki. W Ameryce, na Long Island wraz z Tonym ogląda pole, na którym on planuje wybudować ich wspólny dom. Dom i stabilna praca to dla nich szczyt marzeń. W ten sposób możliwości dostępne w wielkim mieście kończą tam, gdzie kończą się małomiasteczkowe aspiracje bohaterów. Brooklyn Reżyseria John Crowley. Scenariusz Nick Hornby na podstawie powieści Colma Toibina. Zdjęcia Yves Belanger. Muzyka Michael Brook. Wykonawcy Saoirse Ronan (Eilis), Domhnall Gleeson (Jim Farrell), Emory Cohen (Tony), Jim Broadbent (ojciec Flood), Julie Walters (pani Keogh). Produkcja Wildgaze Films, Parallel Film Productions, Irish Film Board, Item7. Irlanda – Wlk. Brytania – USA 2015. Dystrybucja Imperial-Cinepix. Czas 111 min Malwina Grochowska, Brooklyn, „Kino" 2016, nr 2, s. 67-68 © Fundacja KINO 2016 POLECAMY: wywiad z operatorem Yves'em Belangerem w papierowym wydaniu „Kina” 3/2016 |