SIOSTRY DIANA DĄBROWSKA
Amerykańskie kino ostatnimi czasy upodobało sobie dorosłych, którym marzy się niemożliwy powrót do przeszłości. Któż z nas nie żałuje, że nie odważył się na coś więcej na dobrze zapowiadającej się randce? Albo że przeciwnie, poświęcił tym randkom zbyt wiele czasu? Tego typu nostalgicznym rozważaniom oddają się tytułowe bohaterki, które na pierwszy rzut oka uosabiają dwa sprzeczne podejścia do życia – Maura (Amy Poehler) jest samozachowawczą nudziarą, natomiast Kate (Tina Fey) stanowi przykład ekscentrycznej wariatki bez pracy, męża, za to z dorastającą córką na utrzymaniu. Pierwsza zbawiłaby świat swoją potrzebą szerzenia pomocy, druga natomiast jest jak studnia bez dna, wiecznie spragniona atencji i wszelkiego rodzaju wsparcia. Przynajmniej w teorii ich przyjaźń nie ma racji bytu. Ratunkiem dla będącej na skraju bankructwa Kate jest przejęcie domu rodzinnego, co okazuje się niemożliwe, gdyż rodzice dziewcząt postanowili właśnie wystawić go na sprzedaż. Cóż pozostaje? Zorganizować imprezę pożegnalną, na której siostry zamienią się na jedną noc rolami – ta odpowiedzialna wreszcie się zabawi i symbolicznie straci dziewictwo w rodzinnym domu, ta druga natomiast dostanie szansę wykazania się jako perfekcyjna pani domu. Pomimo różnic i licznych kłótni, siostry mają do siebie wyraźną słabość, tak zresztą, jak odgrywające je aktorki, których relacje uchodzą za wzór przyjaźni. Jak na życiorysy Maury i Kate wpłynie ten szalony wieczór suto zakrapiany alkoholem i podrasowany narkotykami?
Można się domyślić, że fabuła „Sióstr” staje się ostatecznie pretekstem do ukazania – bardziej lub mniej udanych – komediowych gagów i ciętych ripost, a bezdyskusyjną atrakcję stanowią przede wszystkim interakcje między Poehler i Fey, stałymi bywalczyniami takich programów jak kultowy „Saturday Night Live”. Wiadomą rzeczą jest, że „Siostrom” chwilami brakuje umiaru, rozsądku i wstydu. Współczesne amerykańskie komedie niejednokrotnie udowodniły jednak, że pojęcie wulgarności jest już w Stanach przestarzałe – „Siostry” bez oporów częstują widza humorem genitalnym, waginalnym, fekalnym... Warto zauważyć, że typ komizmu zapoczątkowany przez stajnię Judda Appatowa, Willa Ferrella czy Adama McKaya z powodzeniem przejmują dziś kobiety. Zaczęło się od filmu „Druhny”, który miał być żeńską odpowiedzią na „Kac Vegas”. Efekt przerósł wstępne oczekiwania: samozwańcze wykolejone księżniczki, których tożsamości nie ogranicza ani rozmiar sukienki, ani ilość procentów w spożywanym alkoholu, nie tylko znalazły swoje miejsce na rozległej mapie szołbiznesu, ale także narysowały jej ekwiwalent. Na czym jednak polega wyjątkowość duetu Poehler i Fey? Na prowokacyjnym wręcz dystansie do siebie, swojego ciała i szeroko pojętej idealnej wizji kobiecości. Bohaterki starają się eksponować swą seksualność do tego stopnia, że staje się to aż kiczowate i niewygodne dla odbiorcy. Trudno nawet spojrzeć na nie jak na obiekt męskich fantazji. „Siostry” nie mają ambicji, aby swoim poczuciem humoru kastrować czy upokarzać mężczyzn. Śmiech nie uznaje podziałów na płeć, aczkolwiek okazuje się, że wszyscy lubią żartować z tego, co mają między nogami. Film stara się opowiedzieć przede wszystkim o potrzebie damskiej solidarności i nawet jeśli jedna z bohaterek ostatecznie wyląduje z jakimś kochasiem w łóżku czy przed ołtarzem, nie stanowi to głównego elementu opowieści. W „Siostrach” o wiele wyraźniej niż wątek romansowy wyeksponowana zostaje kwestia problematycznych relacji rodzinnych, różnic między pokoleniami i smutnej prawdy, że czas z każdą chwilą bezpowrotnie ulatuje, a wraz z nim znika gibkość, kolagen i szansa na orgazm. Poehler i Fey bez żenady wcielają się w zakompleksione rozwódki, samotne matki o szemranej przeszłości. Ich wizerunek stoi niejako w kontrze do reprezentacji kobiecej z „Magic Mike’a XXL”, gdzie zbawieniem dla ryczących czterdziestek jest galopujący ogier o muskulaturze Channinga Tatuma. Choć „Siostrom” nie zależy na stworzeniu autentycznych psychologicznie portretów samotniczek w kwiecie wieku, twórczynie starają się jednak sprytnie przemycić wizerunek kobiety, która jeśli nie radzi sobie w życiu, to bynajmniej nie z powodu braku faceta. Komediowy duet Fey i Poehler przeniósł do kina telewizyjną burleskę, za którą jest uwielbiany. Przesłanie filmu do odkrywczych nie należy – to, co dla dwudziestolatków wydaje się cool, po czterdziestce staje się po prostu żenadą. Grunt, żeby w niecnych działaniach mieć wspólnika. „Siostry” sprawdzają się w tej roli. Sisters Reżyseria Jason Moore. Scenariusz Paula Pell. Zdjęcia Barry Petterson. Muzyka Christophe Beck. Wykonawcy Tina Fey (Kate Ellis), Amy Poehler (Maura Ellis), Maya Rudolph (Brinda), Ike Barinholtz (James), James Brolin (Bucky Ellis), Dianne Wiest (Deana Ellis), John Cena (Pazuzu), John Leguizamo (Dave). Produkcja Little Stranger, Everyman Pictures. USA 2015. Dystrybucja UIP. Czas 118 min Diana Dąbrowska, Siostry, „Kino" 2016, nr 3, s. 85 © Fundacja KINO 2016 |