LETNIE PRZESILENIE KONRAD J. ZARĘBSKI
Pokolenie urodzone kilka czy kilkanaście lat po wojnie wychowywane było w cieniu wojennych doświadczeń swoich rodziców, ba! całego kraju. W zasadzie wszystko było jasne – cały naród walczył z okupantem, ratowaliśmy Żydów, a wokół panował terror i noc okupacji. Cała reszta była „życiem na niby”, jak określił to Kazimierz Wyka. Filmy, powieści, wspomnienia z tamtego czasu nie pozostawiały złudzeń. Niczego poza sferą militarno-ideologiczną nie było.
Czy rzeczywiście? „To był dopiero mężczyzna, wszystkie się w nim kochałyśmy” – wspominała przyjaciółka rodziny mojego wuja, rozstrzelanego na ulicach Warszawy. Inna znajoma, lekarka, wspominała, że kiedy brała ślub ze swoim mężem we wsi, gdzie stacjonował ich szpital polowy, wszyscy szeptali, że „doktory biorą ślub”, ale do kościoła nie przyszedł nikt. Mój ojciec przechowywał plik zdjęć, na których było widać mnóstwo nastoletnich dziewcząt i chłopców spacerujących wśród ukwieconych drzew owocowych… Kazimierz Wyka „życiem na niby” nazywał życie w Generalnej Guberni – umiejętność przetrwania na skraju ubóstwa, bez angażowania się w oficjalne życie społeczne, w stanie emigracji wewnętrznej, przy całkowitej obojętności władz okupacyjnych. Ale przecież nie była to jedyna – poza militarną – forma życia. Pozostawało jeszcze to wszystko, co ściśle powiązane ze sferą osobistą, zmysłowością i emocjonalnością: przecież także wtedy ludzie kochali się, pobierali, rodzili dzieci i umierali naturalną śmiercią. Toczyło się normalne życie, jakkolwiek zdeformowane sytuacją okupacji. Pamiętam, jakim wstrząsem było dla mnie odkrycie, właśnie dzięki „Życiu na niby” Wyki, że podczas wojny świeciło słońce i padał deszcz... Dlatego bardzo cenię „Letnie przesilenie” Michała Rogalskiego. Film rozgrywa się w 1943 roku, na południowym wschodzie Polski. Twa wojna, obok działa obóz koncentracyjny, stacjonuje niemiecki posterunek. Ale to wszystko dzieje się gdzieś obok, kamera skupia się na dwóch wrażliwych siedemnastolatkach. Romek jest Polakiem, wychowuje się bez ojca, pracuje jako pomocnik maszynisty – pracę zawdzięcza panu Leonowi, obrotnemu kolejarzowi i partnerowi matki. Guido jest Niemcem, wcielonym do armii z powodu trudności wychowawczych, jakie sprawiał. Stacjonowanie w jakiejś dziurze byłoby może dotkliwą karą, gdyby chłopaka obchodziło coś poza zakazanym w Rzeszy jazzem. No i dziewczynami. Zainteresowanie Franką, pracującą na posterunku w kuchni, okaże się ogniwem łączącym Romka i Guidona. Pewnego dnia Romek przekracza próg wtajemniczenia. Leon bierze go na pomocnika w kursie na rampę dezynfekcyjną, pełną bagażu pozostawionego przez zwożonych tu Żydów. Romkowi wystarczy jedno spojrzenie, by zrozumieć źródło zaradności Leona i stracić do niego szacunek. Co nie przeszkodzi mu sięgnąć po walizkę, jak się okaże – z gramofonem i zbiorem jazzowych płyt. Głośna muzyka słuchana w towarzystwie Franki przyciągnie Guidona, który zaproponuje dziewczynie wspólny taniec. Kilka dni później Romek spotka w lesie Żydówkę, która uciekła z transportu, i spróbuje – mimo strachu – udzielić jej pomocy. Chcąc nie chcąc, coraz głębiej wsiąka w wojnę – przekracza granicę między swoim autonomicznym światem i brutalną zewnętrzną rzeczywistością. Dojrzewa? Uczy się brać odpowiedzialność za swoje czyny. I staje się w tym coraz bardziej konsekwentny. W przeciwieństwie do Guidona, który za swoje „letnie przesilenie” – lekcję dorosłości – zapłaci daleko wyższą cenę. Punktem wyjścia „Letniego przesilenia” Michała Rogalskiego był zbiór rodzinnych fotografii z czasów wojny – szansa na spojrzenie na tamten okrutny czas z innej perspektywy. Film pozostaje dramatem wojennym – ale nie ma w nim nadmiaru śmierci i szczęku oręża: jest za to owo „życie na niby”, z perspektywy wojennego doświadczenia tracące na znaczeniu, ale ciągle istotne z perspektywy jednostki. Może właściwsze byłoby określenie „Przesilenia” jako filmu o dojrzewaniu? W końcu czym się różni od większości podobnych historii? Wojennymi okolicznościami? Przecież – przyjmując punkt widzenia profesora Wyki – dorastający wówczas młodzi nie znali innej, pokojowej perspektywy, a świadomość tymczasowości świata, w jakim przyszło im żyć, leżała raczej w sferze marzeń.
Rogalski zmienia perspektywę spojrzenia na wojnę, sugeruje, by cenić nie tyle wyczyn militarny, co heroizm dnia powszedniego. W jego opowieści podział na dobrych i złych nie przebiega między narodami, ale między ludźmi niezależnie od ich narodowości. A do tego jeszcze nadaje całości czuły ton ballady, budzący współczucie dla bohaterów, którym przyszło dorastać w ciężkich czasach. Jednocześnie zaś łagodzi okrucieństwo tamtego okresu prześwietlonymi, miękkimi zdjęciami Jerzego Zielińskiego. Bo niezależnie od okoliczności zewnętrznych czas dojrzewania pozostanie na zawsze najpiękniejszym okresem życia. Letnie przesilenie Scenariusz i reżyseria Michał Rogalski. Zdjęcia Jerzy Zieliński. Muzyka Alexander Hacke. Wykonawcy Filip Piotrowicz (Romek), Jonas Nay (Guido), Urszula Bogucka (Franka), Maria Semotiuk (Bunia), Steffen Scheumann (oberleutnant), Bartłomiej Topa (Leon), Agnieszka Krukówna (matka Romka). Produkcja Prasa i Film, Sunday Filmproduktions Gmbh, Martens Film und Fernsehproduktions, TVP. Polska – Niemcy 2015. Dystrybucja Kino Świat. Czas 96 min Konrad J. Zarębski, Letnie przesilenie, „Kino" 2016, nr 4, s. 68 © Fundacja KINO 2016 |