JAK URZĄDZIĆ ORGIĘ W MAŁYM MIEŚCIE DIANA DĄBROWSKA
Zorganizowanie orgii nie jest wcale rzeczą prostą, co przewrotnie udowadnia dzieło Jeremy’ego Lalonde’a, twórcy o skromnej jak dotąd filmografii. Na początku krótka retrospekcja – przed nami licealna prywatka na kanadyjskiej prowincji. Cassie Cranston decyduje się stracić dziewictwo ze swoim chłopakiem. Kłopot w tym, że jej ukochany – dosłownie i w przenośni – nie staje na wysokości zadania. Dziewczyna reaguje niezwykle dojrzale i stara się go przekonać, oczywiście bezskutecznie, że nic wielkiego się nie stało.
Bohaterce nie poszczęściło się również z wyborem miejsca schadzki. Poniżona Cassie zmuszona jest opuścić imprezę i wrócić do domu w samej bieliźnie, co wywołuje nie lada sensację wśród drobnomieszczańskiej społeczności obserwującej zdarzenie z bezpiecznej odległości. O incydencie dowiaduje się oczywiście staroświecka matka bohaterki, autorka bestsellerów dla dzieci, która ma problem z zaakceptowaniem emancypacji własnej córki. Po latach Cassie jest poczytną felietonistką, seksualną guru na miarę Samanthy Jones z „Seksu w wielkim mieście”. Śmierć rodzicielki zmusza ją jednak do powrotu w rodzinne strony. Jej niedoszły licealny kochanek jest obecnie mężem znienawidzonej Heather, która uparcie chce zajść w ciążę. Poza tym „na Zachodzie bez zmian”: miasteczko wciąż jest zapyziałą dziurą z równo przystrzyżonym trawnikiem, przyjaciółka-nimfomanka się rozwodzi, a niedorozwinięty emocjonalnie sąsiad nadal mieszka z nadopiekuńczą matką. Przyjazd Cassie burzy lokalny porządek, ale, co ciekawe, to nie ona wpada na „szatański plan” seksu grupowego. W chwili, gdy okazuje się, że sperma jej małżonka jest do tego stopnia leniwa, iż nawet ślimak może ją wyprzedzić, Heather podstępnie zakłada, że to podczas orgii „niezauważenie” znajdzie właściwego dawcę (sic!). A chętnych z pozoru nie brakuje – wyrwanie się z kajdan małomiasteczkowej pruderii marzy się wielu niegdysiejszym kolegom ze szkolnej ławy. Przed Cassie pojawia się szansa zemsty za ostracyzm sprzed lat, ośmieszenia tych, którzy w młodości zepsuli jej reputację i związek. Liczy także na to, że zbierze materiał do cyklu artykułów o znamiennym tytule „Jak zorganizować orgię w małym mieście”. Problem tkwi jednak w tym, że Cassie sama wciąż jest... dziewicą. Zamiast przepisu na tytułową orgię otrzymujemy dość przewidywalną komedię erotyczno-romantyczną, której twórcy robią jeden krok do przodu, a dwa do tyłu. A zatem nie „każdy z każdym”, a tylko ci, co do siebie emocjonalnie (czy też charakterologicznie) przystają, będą się mogli spełnić seksualnie. Perypetie bohaterów stają się po czasie męczące, a nawet odrobinę krępujące (z braku laku to i chłop z chłopem zaczyna, bo przecież „dziury nie powinny się marnować”). Największy kłopot bierze się zatem z braku zdecydowania reżysera – czy tytułowa orgia ma być wyuzdanym przyczynkiem do małomiasteczkowych egzorcyzmów, czy też zaczątkiem romantycznych uniesień między hipokrytami i pensjonarkami? Satyra, socjologia, a może edukacja sentymentalna, poradnik „jak po latach odnaleźć szczęście?”. Pikanteria kończy się już w chwili, gdy dowiadujemy się, iż główna bohaterka wciąż jest przed inicjacją. Nie byłoby nic rozczarowującego w tym rażącym nieprawdopodobieństwie, gdyby nie fakt, że dziewczyna dalej marzy o straceniu cnoty ze swoją licealną miłością. A zatem idea leżąca u podstaw filmu jest o wiele bardziej pociągająca i postępowa niż sposób jej realizacji, który sprawnie utrwala konwenanse i stereotypy – ta, która miała być kurtyzaną, okazuje się westalką, a poczciwa pani domu przywołująca na myśl idealne „żony ze Stepford” jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki (i to nie tej należącej do męża) przeobraża się w bezdusznego demona seksu. Podręcznikowo oparta na powtórzeniach i kliszach komedia Lalonde’a sprzedaje naprawdę nie wilka w owczej skórze, a owcę w niewygodnych stringach. W jednej z nielicznych szczerze zabawnych scen Cassie stwierdza, że orgię należy rozpocząć w starym stylu, prosi zatem mężczyzn o kluczyki do samochodów, żeby móc dokonać losowania.
W tym momencie uczestnik orgii wrzuca swoją kartę rowerową, bo wciąż nie jest zmotoryzowany. Takich kontrastów w filmie Lalonde’a brakuje – nie wykorzystano w pełni potencjału, który płynie z niedopasowania, wstydliwości czy wadliwości ludzkiej jednostki w obliczu erotycznych wyzwań. Charakter filmu Lalonde’a dobrze oddaje cytat z Houellebecqa: „Wszystko może nas spotkać w życiu, przede wszystkim zaś nic”. Z żalem należy stwierdzić, że dwuznaczny urok sfinansowanej przez internautów komedii kończy się na lekturze jej zgrabnego tytułu – zamiast podniecenia i grzesznych myśli, prędzej można się nabawić humorystycznej impotencji. Kanadyjczycy ostatecznie udowadniają, że ich narodowy seksapil ogranicza się do osoby przystojnego premiera. Jego, niestety, na orgię nie zaproszono. How to Plan an Orgy in a Small Town Scenariusz i reżyseria Jeremy Lalonde. Zdjęcia Gregor Hagey. Wykonawcy Jewel Staite (Cassie Cranston), Ennis Esmer (Adam Mitchell), Lauren Lee Smith (Heather Mitchell), Katharine Isabelle (Alice Solomon), Jonas Chernick (Chester O’Connell), Christine Horne (Ellie). Produkcja Neophyte Productions. Kanada 2015. Dystrybucja Monolith Films. Czas 101 min Diana Dąbrowska, Jak urządzić orgię w małym mieście, „Kino" 2016, nr 6, s. 78-79 © Fundacja KINO 2016 |