CHEVALIER ROBERT BIRKHOLC
Sześciu mężczyzn podróżujących jachtem po Morzu Egejskim rozpoczyna nietypową grę, której zwycięzca ma zyskać zaszczytne miano najlepszego ze wszystkich i zostać nagrodzony pierścieniem. Już po tak skrótowym opisie można się domyślić, że „Chevalier” jest kolejną produkcją greckiej nowej fali. Reżyserzy tacy jak Athina Rachel Tsangari czy Yorgos Lanthimos wrzucają bohaterów w niecodzienne sytuacje, by potem z dystansem antropologów obserwować ich zachowanie. Motyw gry pojawia się w tych filmach bardzo często, choć nie zawsze bezpośrednio: postaci wchodzą w pewne role, akceptują arbitralnie ustalone zasady, dostosowują się do jakiegoś regulaminu. Gra staje się mikrokosmosem, w którym odbija się mechanizm kultury jako takiej.
Łącząc charakterystyczny, często lekko surrealistyczny koncept fabularny z behawiorystyczną obserwacją, wspomniani twórcy uruchamiają refleksję nad podporządkowaniem jednostki, ciała, indywidualności systemowi reguł społecznych. Nie inaczej dzieje się w najnowszym filmie Tsangari, ale sposób przedstawienia jest tym razem trochę inny. W „Chevalierze” nie ma drastycznych momentów, jest za to dużo łagodnego, ironicznego humoru. W pierwszej scenie filmu bohaterowie, po wykonaniu pamiątkowego zdjęcia ze złowionymi rybami, ściągają kombinezony do nurkowania i pokazują swoje nagie (lub prawie nagie) ciała. Taki obraz mógłby zapowiadać, że efektem morskiej podróży będzie zrzucenie społecznych masek. Kontakt z bezkresną naturą i kompletna izolacja mogłyby wyzwolić w mężczyznach głęboko skrywane instynkty. Gry i zabawy stanowią często remedium na społeczne napięcia, dają okazję do uwolnienia się od stałych, przyjmowanych na co dzień ról. Dzieje się tak chociażby w „Hotelu” (2013) Lisy Langseth, w którym pogrążeni w depresji Szwedzi odbywają swoistą terapię, jeżdżąc do anonimowych miejsc i podając się za innych ludzi. Ironia Tsangari polega na tym, że w „Chevalierze” jest zupełnie odwrotnie: zamiast pozwolić sobie na fantazję i spontaniczność, bohaterowie dobrowolnie poddają się kontroli innych i jeszcze silniej utożsamiają z kulturowymi wzorcami. Część zadań, które muszą wykonać mężczyźni, jest dość standardowa: Grecy ścigają się, kto pierwszy złoży szafkę, kto najszybciej wyczyści wyznaczony element jachtu. Gra nie polega jednak tylko na teście sprawności, ale na wzajemnym ocenianiu rywali w każdym aspekcie. Punktowany może być wygląd konkurentów, ich sposób zachowania, stan zdrowia, szybkość reakcji, a nawet wybór dzwonka w telefonie. O uczestnikach gry wiemy bardzo niewiele poza tym, że wszyscy są prawdopodobnie względnie zamożni, skoro wynajęli luksusowy jacht. Największym szacunkiem cieszy się najstarszy z grupy, surowy Doktor (Yiorgos Kendros). W grze biorą udział poza tym: współpracownik Doktora, a zarazem były chłopak jego córki, Christos (w tej roli popularny grecki piosenkarz Sakis Rouvas), obecny zięć lekarza, złośliwy Yannis (Yorgos Pirpassopoulos), najbardziej oryginalny z grupy, korpulentny brat Yannisa, Dimitris (Makis Papadimitriou), nerwowy Josef (Vangelis Mourikis) i jego partner biznesowy Yorgos (Panos Koronis). Jak łatwo się domyślić, każdy z sześciu panów pragnie udowodnić przed pozostałymi, że to właśnie on jest najlepszy. Co ciekawe, rywale nie chcą rozmawiać o pieniądzach, nie chwalą się majątkiem ani pozycją społeczną. Zapewne ma to związek z greckim kryzysem ekonomicznym, ale są chyba także inne przyczyny: bohaterowie szukają potwierdzenia własnej wartości nie w dobytku, lecz w sobie samych – w ciele i w przymiotach osobistych. W grze liczy się refleks, ogłada, gust, a przede wszystkim sprawność fizyczna. Mężczyźni nurkują, gimnastykują się na specjalnych przyrządach, biegają w porcie, robią pompki w kabinach. Christos jeszcze przed rozpoczęciem zabawy pręży się do kamery internetowej, pokazując swojej dziewczynie napiętą łydkę. Skojarzenia z Gombrowiczem nasuwają się same. W „Chevalierze”, tak jak u autora „Ferdydurke”, kult ciała nie ma w sobie bowiem nic naturalnego. W „Attenberg” dojrzewająca dziewczyna uczyła się społecznych konwencji, ale przeciwstawiała im własną indywidualność – naturalna ekspresja ścierała się z kulturowymi wzorcami. Świat męski ukazany w „Chevalierze” jest znacznie bardziej konformistyczny. Na jachcie wszystko dzieje się na pokaz, co Tsangari akcentuje także przez formę filmu. Kamera często pokazuje postaci przez drzwi kabin lub ukazuje ich odbicia w lustrze, zacierając tym samym granicę pomiędzy jednostką a wizerunkiem, przestrzenią prywatną a publiczną. W jednej ze scen bohaterowie, oceniając śpiącego Yannisa, stwierdzają, że ułożenie jego ciała jest zbyt perfekcyjne i mężczyzna z pewnością symuluje sen. Innym razem, kiedy Yannis zażywa nago morskiej kąpieli, możemy być pewni, że nie obnaża się z miłości do natury, ale chce po prostu wystawić się na spojrzenie innych mężczyzn, coś zamanifestować. Najbardziej wymowna jest w „Chevalierze” scena, w której panowie stymulują się erotycznymi opowieściami, a następnie fotografują swoje erekcje. Josef, który niestety nie sprostał zadaniu, doprowadza się do odpowiedniego stanu dopiero w samotności, po czym budzi współtowarzyszy, demonstrując pokaźny wzwód. Trudno chyba o bardziej wyrazistą metaforę męskiej frustracji! „Chevalier”, nazwa pierścienia, o który walczą Grecy, odsyła do średniowiecznego świata rycerskich turniejów. Mężczyźni z filmu Tsangari są jednak pozbawieni rycerskiego etosu: kłamią, donoszą na rywali, uparcie trwają przy swoim. Zwycięzcą gry ma zostać nie tyle najlepszy, co najbardziej przeciętny, ktoś, kto wpisze się w obowiązujący wzorzec męskości. W pewnym momencie Yorgos próbuje nadać grupie szczególną rangę i odwołuje się do tajnego Stowarzyszenia Przyjaciół, które działało podczas wojny o niepodległość Grecji w 1822 roku.
Poza, w jakiej współcześni chevalierzy wykonują rytuał braterskiego zjednoczenia krwi, nie pozostawia jednak wątpliwości co do dystansu, dzielącego Greków od znamienitych przodków. Bohaterowie filmu mają jednak zadanie w pewnym sensie trudniejsze niż waleczni antenaci, bo w dzisiejszych czasach męskość nie jest już tak łatwa do zdefiniowania i odegrania. Wbrew pozorom, Tsangari nie idzie jednak w stronę totalnej kpiny i nie pastwi się nad gatunkiem męskim. Bohaterowie są, mimo swych wad, dość sympatyczni i próbują (co prawda z różnym skutkiem) cierpliwie znosić porażki. Pozbawiony drastycznych scen „Chevalier” jest dziełem nieco subtelniejszym od innych głośnych obrazów greckiej nowej fali. Lecz także mniej wyrazistym: nie zaszkodziłoby tu trochę więcej bunuelowskiej fantazji, szyderstwa i absurdu. Może Tsangari nie zasłużyła tym razem na pierścień „Chevalier”, ale film i tak warto zobaczyć, chociażby dla kilku scen, dowcipnie i celnie ukazujących współczesny kryzys męskości. Chevalier Reżyseria Athina Rachel Tsangari. Scenariusz Athina Rachel Tsangari, Efthymis Filippou. Zdjęcia Christos Karamanis. Wykonawcy Yiorgos Kendros (doktor), Sakis Rouvas (Christos), Yorgos Pirpassopoulos (Yannis), Makis Papadimitriou (Dimitris), Vangelis Mourikis (Josef), Panos Koronis (Yorgos). Produkcja Faliro House Productions, Haos Film, Greek Film Center. Grecja 2015. Dystrybucja Aurora Films. Czas 99 min Robert Birkholc, Chevalier, „Kino" 2016, nr 7, s. 76-77 © Fundacja KINO 2016 POLECAMY: esej Urszuli Lipińskiej o Athinie Rachel Tsangari w papierowym wydaniu „Kina” 7/2016 |