CO PRZYNOSI PRZYSZŁOŚĆ BARTOSZ ŻURAWIECKI
Oto rzadki przykład filmu o intelektualistach i dla intelektualistów. W dodatku centralną postacią jest tutaj kobieta, wiadomo zaś, że w literaturze czy kinie żeńskie postacie ujmowane są przeważnie w porządku melodramatycznym. Czyli kierują się emocjami, przedkładają uczucie nad rozsądek, miłość uznają za wartość absolutną itd. itp. Ostatnim filmem o kobiecie-intelektualistce, jaki widziałem, była „Hannah Arendt” (2012) Margarethe von Trotty. Tam jednak mieliśmy do czynienia z opowieścią opartą na faktach, natomiast w „Co przynosi przyszłość” oglądamy wycinek z życia postaci fikcyjnej. Nathalie Chazeaux jest zresztą, podobnie jak Arendt, filozofką. Uczy w paryskim liceum, prowadzi też prestiżową serię książkową w jednym z wydawnictw. Lubi swoją pracę, czuje się spełniona zawodowo. Te miesiące z biografii bohaterki, które pokazuje nam Mia Hansen-Love, przyniosą kryzys i to na kilku płaszczyznach. Wydawnictwo zerwie z Nathalie współpracę (cóż, nawet na rynku książek naukowych najważniejsze są wskaźniki sprzedaży), dla innej kobiety opuści ją mąż – także profesor filozofii – z którym dobrze się rozumiała, chora na depresję matkę kilka razy w tygodniu podejmować będzie próby samobójcze. Bohaterka przyjmuje jednak wszystkie zawirowania ze stoickim spokojem. Na chłodno, co nie znaczy, że bez emocjonalnego i uczuciowego zaangażowania (gdy trzeba, potrafi się też wkurzyć). Intelekt, wiedza, filozoficzne przygotowanie pozwalają jej zachować dystans, poddać rzeczywistość racjonalizacji. Jak również utwierdzić się w swoich wyborach.
Główną rolę odtwarza Isabelle Huppert, znana z tego, że nie pozwala sobie na łatwe, sentymentalne chwyty. Jej gra jest zawsze bardzo świadoma, konsekwentna, jej bohaterki nierzadko odstręczają wręcz swą siłą i, pozorną przynajmniej, oschłością. Nathalie to zresztą rewers pianistki ze słynnego filmu Hanekego. Erika, uwięziona w represyjnej kulturze, szukała rewanżu w perwersyjnym okrucieństwie, w sadomasochistycznej grze z otoczeniem. Chazeaux, przeciwnie, znajduje w świecie myśli, nauki, edukacji ratunek i równowagę. Nie boi się ani wyzwań etycznych (np. czy należy oddać matkę do domu opieki?), ani jednoznacznych decyzji. Gdy Nathalie, po separacji z mężem, porządkuje swoje rzeczy w domu w Bretanii, należącym do rodziny eksmałżonka, niespodziewanie w filmie pozbawionym dotąd muzyki rozbrzmiewa romantyczna pieśń Schuberta. Pozwala ona zrozumieć żal i melancholię przepełniającą bohaterkę żegnającą się ze swym ulubionym miejscem na ziemi. Ale trudno, to właśnie przyniosła przyszłość. Nathalie się nie roztkliwia, lecz odważnie idzie naprzód. „Życie się przecież nie kończy” – powiada. Dialog z „Pianistką” widać także w wątku przyjaźni Nathalie z byłym uczniem, młodym, przystojnym Fabienem (Roman Kolinka). Jak pamiętamy, u Hanekego jeden z uczniów wyznaje miłość Erice, a ona jego uczucie próbuje wykorzystać jako kolejne narzędzie manipulacji. U Hansen-Love nie ma wątku erotycznego. Relacja między Nathalie a Fabieniem opiera się na wspólnocie zainteresowań i więzi duchowej. Również ich chwilowy konflikt dotyczyć będzie kwestii światopoglądowych. Fabien skłonny do radykalizmu i aktywizmu, zaangażowany w protesty przeciwko eksmisjom, przystanie do wiejskiej komuny domagającej się m.in. zlikwidowania prawa autorskiego. Zarzuci swojej nauczycielce konformizm i wygodnictwo. Ona zaś uzna jego młodzieńczy bunt za powierzchowny i jałowy. Pod opowieścią obyczajową kryją się więc pytania o tytułową przyszłość nie tylko w wymiarze jednostkowym, biograficznym, ale też kulturowym i politycznym (w dialogach rozważana jest chociażby bardzo dzisiaj aktualna kwestia terroryzmu). Francja to jeden z niewielu krajów, w którym ton wciąż nadają elity intelektualne. Chyba jeszcze tylko tam teorie Levinasa, Derridy, Arendt czy współczesnych filozofów są w stanie poruszyć opinię publiczną, a nie wyłącznie wąską grupkę jajogłowych. „Co przynosi przyszłość” dobrze pokazuje tę dbałość o zachowanie intelektualnego poziomu i to już na etapie szkolnej edukacji. Nathalie funkcjonuje w świecie, który jest bezpieczny, ułożony, par excellence kulturalny (również, jak widzimy na ekranie, raczej pozbawiony napięć rasowych, klasowych, religijnych, o których czytamy w doniesieniach prasowych z Francji). Hansen-Love zastanawia się jednak, czy gdzieś tam nie szykuje się przewrót na miarę 1968 roku. Jeśli nawet tak, to jego sprawcami raczej nie będą biali, wyedukowani potomkowie elit. Komuna, do której przystaje Fabien, została na ekranie przedstawiona z delikatną, ale jednak ironią. Sama Nathalie, która wywodzi się z nizin i doszła do swej pozycji drogą awansu społecznego, chociażby dzięki poświęceniu matki, nie tęskni za rewolucją. Przeciwnie – stara się zachować status quo, a zarazem przekazać uczniom wartości, w które wierzy. Naucza ich – zdaje się, że z powodzeniem – krytycznego, filozoficznego namysłu nad rzeczywistością. Można oczywiście powiedzieć, że wszystko to są burżujskie dylematy, a Nathalie reprezentuje sytą, zamożną klasę średnią, którą stać na zajmowanie się przez cały dzień ontologicznymi subtelnościami. Ja jednak doceniam perspektywę autorki filmu, która nie czyni dramatu z życiowych perypetii Nathalie, lecz próbuje je ująć w szerszym, racjonalnym kontekście. Nie znamy przyszłości, nie możemy nic pewnego na jej temat powiedzieć. Możemy natomiast, bazując na dziedzictwie kulturowym i własnych doświadczeniach, przyjmować to, co nas spotyka, w sposób wyważony i opanowany. Z wewnętrznym i zewnętrznym spokojem.
W filmie Hansen-Love rozczarowuje mnie jedynie finał, banalnie rozgrywający się w gronie familijnym podczas Bożego Narodzenia. Tak jakby reżyserka chciała powiedzieć: kariera naukowa owszem, ale pamiętajmy, że rodzina i macierzyństwo są ważniejsze. Rozumiem jednak, że doroczny rytuał też pomaga znaleźć ukojenie i zaakceptować swój los. L’avenir Scenariusz i reżyseria Mia Hansen-Love. Zdjęcia Denis Lenoir. Wykonawcy Isabelle Huppert (Nathalie Chazeaux), Roman Kolinka (Fabien), Andre Marcon (Heinz), Edith Scob (Yvette, matka Nathalie). Produkcja CG Cinema, Detail Film, Arte France Cinema, Rhone-Alpes Cinema. Francja – Niemcy 2015. Dystrybucja Aurora. Czas 100 min Bartosz Żurawiecki, Co przynosi przyszłość, „Kino" 2016, nr 08, s. 70-71 © Fundacja KINO 2016 POLECAMY: esej Piotra Czerkawskiego o Mii Hansen-Love w papierowym wydaniu „Kina” 8/2016 |