DZIECKO APOKALIPSY JAKUB SOCHA
Oglądając na tegorocznym festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty „Córki Abril” Meksykanina Michela Franco, po raz kolejny zdałem sobie sprawę, że kino jednak mocno skrzywia obraz rzeczywistości. Akcja filmu rozgrywa się w Meksyku, więc nauczony innymi filmami dziejącymi się w tym regionie, spodziewałem się krwi, narkotyków, przemocy, walk psów, porachunków gangów, trupów poukrywanych w ścianach, a tu proszę: cisza i spokój, szczęście i radość. Piosenki śpiewane nocą na plaży przy ognisku, kąpiele w oceanie, rozmowy na temat ajurwedy, ludzie spacerujący nonszalancko z matą do jogi pod pachą, pijący latte na mleku sojowym. Przed „Dzieckiem apokalipsy” - wstyd przyznać – miałem podobne uprzedzenia. Jeśli chodzi o kino z Filipin, to znałem je zaledwie z filmów genialnego Brillante Mendozy, w których to wszyscy ganiają z wyciągniętymi jęzorami za marną kasą, uciekają przed terrorystami i psychopatami, żyją w lichych chatach i wilgotnych ruderach, szukają miłości w kinach porno. Mendoza to twardy chleb razowy, Dostojewski w tropikach. A Mario Cornejo? Cornejo to jakby zupełnie inna planeta. To pastelowe kino spod znaku Sundance. Niebiańskie plaże, słoneczne patrole i życie na fali. Prawdziwy raj, czysta beztroska. Akcja rozgrywa się w Baler, miejscu, gdzie kilkadziesiąt lat temu Francis Ford Coppola kręcił część zdjęć do „Czasu apokalipsy”; prawie wszyscy w „Dziecku apokalipsy” ciągle żyją w cieniu tamtego wydarzenia. Główny bohater został poczęty na planie filmu Coppoli. Jego matka, choć dała synowi na imię Ford, utrzymuje, że nie wie, kto jest jego ojcem. Dziecko wychowało się bez jednego rodzica, za to z deską surfingową, którą Amerykanie porzucili, wracając do domu. Mocując się z nią przez lata, ucząc się jedynie na własnych błędach, Ford osiągnął mistrzostwo. Dziś nie dość, że ujeżdża białe grzywy fal, to jeszcze udziela płatnych lekcji tym, którzy chcą spróbować swoich sił w tym egzotycznym sporcie. Poznajemy go w momencie, gdy wydaje się szczęśliwy – surfuje, romansuje ze swoją uczennicą, pije piwo i pali skręty z wyluzowaną mamą, która traktuje go bardziej jak kumpla niż syna. Bajka zaczyna się komplikować, gdy do Baler przybywa po latach przyjaciel z dzieciństwa, głuchy na jedno ucho syn milionera i nowo wybrany kongresmen, któremu towarzyszy piękna narzeczona. Przyjaciel nosi znaczące imię Rich. W odróżnieniu od Forda, który zdaje się niczym nie przejmować, ma jednak wypisane cierpienie na twarzy, co oczywiście potwierdza, że pieniądze szczęścia nie dają. Nie daje go też żona, chłopak za chwilę ma stanąć na ślubnym kobiercu, a zwyczajnie go nosi i coś uwiera – to coś jest związane z przeszłością, z osobą Forda i z jego matką. Odkrycie, czym jest to „coś”, w założeniu miało napędzać film, napędza go jednak średnio, co pod koniec wydaje się więcej niż zrozumiałe – rozwiązanie zagadki jest dość schematyczne i na tyle banalne, że wręcz podważa sens wysiłku włożonego w jej rozwiązanie. Cornejo musiał się w tej kwestii dość szybko zorientować, bo nie widać, żeby skupiał się zanadto na rozwinięciu głównego wątku. Dużo więcej energii pożytkuje na wytworzenie nastroju - „Dziecko apokalipsy” przepełniają ładne piosenki i ładne widoki; ujęcia spod wody i z plaży; sceny imprez i sceny przejażdżek skuterem w pełnym słońcu. Są też inne przyjemności życia: zaczynając od alkoholu, kończąc na seksie. A właściwie to od seksu powinniśmy zacząć. Jeśli chodzi o seks, bohaterowie wydają się całkowicie wolni. Bez wielkiego skrępowania wchodzą w kolejne romanse, łóżko wydaje im się najlepszym sposobem rozwiązywania problemów. Cornejo tej strategii ani nie gloryfikuje, ani nie rozdziera nad nią szat. Jego perspektywa jest najbliższa perspektywie Forda – luźnego gościa, który nie zaprząta sobie głowy myśleniem. Spędzającego życie na romansach i na surfowaniu, potrafiącego kochać tak naprawdę tylko przyjaciela i matkę. Trudno z nim jednak do końca sympatyzować, tak samo zresztą jak z męskimi bohaterami filmu – zarówno Ford, jak i Rich to ostatecznie tylko niedojrzali faceci, którzy wymieniają się między sobą partnerkami, fundują im emocjonalny rollercoaster, by chwilę później pójść sobie spokojnie popływać na deskach. Apocalypse Child Reżyseria Mario Cornejo. Scenariusz Mario Cornejo, Monster Jimenez. Zdjęcia Ike Avellana. Muzyka Armi Millare. Wykonawcy Sid Lucero (Ford), RK Bagatsing (Rich), Ana Abad Santos (Chona). Produkcja Arkeofilms. Filipiny 2015. Dystrybucja Pięć Smaków. Czas 95 min Jakub Socha, Dziecko apokalipsy, „Kino" 2017 © Fundacja KINO 2017 |