DZIKIE RÓŻE MICHAŁ PIEPIÓRKAW filmie Jadowskiej każdy poświęca się dla innych. Nikomu jednak nie przynosi to szczęścia, bo przynieść nie może – gest złożenia z siebie ofiary nie wynika bowiem z miłości, lecz z presji społecznej, strachu, niepewności czy własnych ambicji. „Dzikie róże” są wnikliwym a przy tym niejednoznacznym portretem kobiety zagubionej w wyjątkowo trudnej rzeczywistości, którą zna wielu z nas. Ewa wychodzi ze szpitala i wraca do domu na prowincji. Tam czeka na nią matka i dwójka małych dzieci. Wkrótce z zagranicy ma przyjechać również mąż, ciężko pracujący, żeby, jak mówi, zapewnić rodzinie „normalny dom”. Na początku o kobiecie wiemy niewiele, prócz tego, że skrywa tajemnicę. Jednak każda kolejna scena pogłębia portret bohaterki – przede wszystkim emocjonalny. Jadowska zminimalizowała warstwę fabularną, żeby móc w pełni skupić się na uczuciach dziewczyny, której niemal przez cały czas nie wypuszcza z kadru. Od samego początku czuć, że również za kamerą stoi kobieta, współodczuwająca ze swoją bohaterką, co nie znaczy, że stawiająca ją w całkowicie pozytywnym świetle. Wręcz przeciwnie. Oszczędne dialogi, gesty, spojrzenia czy uśmiechy budują złożoną charakterystykę psychologiczną postaci, której nie da się jednoznacznie ocenić. Choć kamera skupia się przede wszystkim na Ewie, to nie mniej istotna okazuje się wspólnota, do której kobieta przynależy – mała wiejska społeczność, najbliższa rodzina, znajomi, sąsiedzi, lokalna parafia. Jadowska, jak mało kto w polskim kinie, czuje rodzimą prowincję, którą odmalowuje w ciemnych barwach, momentami jednak sięgając, trzeba przyznać, po klisze. Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach, we wsi wszyscy „gadają”, a proboszcz ma wielkie ego. I choć można widzieć w tym słabą stronę filmu, to ostatecznie trudno zaprzeczyć, że te często powtarzane sądy mają w sobie wiele prawdy. Stereotyp dodaje więc w tym wypadku realizmu. O jeszcze większy autentyzm reżyserka pokusiła się konstruując głównych bohaterów. Z każdym z nich można sympatyzować, każdego da się zrozumieć, choć nieustannie wchodzą ze sobą w konflikty. Wszyscy działają w jak najlepszej wierze, ale ciągle się ranią. Ofiara, którą składają z samych siebie, okazuje się nikomu niepotrzebna. Nieobecny w domu ojciec ciężko pracuje za granicą, przypłaca to jednak ochłodzeniem więzi z rodziną. Próbująca pomagać córce matka nie radzi sobie z wymagającymi wnukami. One natomiast cierpią z powodu chronicznego braku rodziców. Ewa również nie jest bez winy – jej złe decyzje nie są łatwo rozgrzeszane, ale z pewnością zostają zrozumiane. To samo tyczy się małej społeczności, która może zamienić w piekło życie jednostki, ale w chwilach kryzysu potrafi się zjednoczyć. Jadowska odrzuca racjonalne, „męskie”, logiczne spojrzenie i skupia się na sferze emocji, lęków, niepewności, małych radości. Wypełnia obraz empatią, ciepłem i współodczuwaniem. To nie oznacza, że jest ślepa na to, co kulturowo przypisuje się perspektywie „męskiej” – po prostu inaczej rozkłada akcenty, inne sprawy są dla niej ważne. Potrafi jednak także wyjątkowo celnie skomentować kwestie społeczne, obyczajowe i ekonomiczne. Jeżeli szukać winnych przedstawionych na ekranie wydarzeń, to właśnie w hipokryzji małomiasteczkowej społeczności, w represyjnej, konserwatywnej obyczajowości czy zjawisku emigracji zarobkowej. Być może największą zaletą „Dzikich róż” jest wyjątkowo ścisłe i trafne powiązanie realizmu emocjonalnego z ekonomiczno-społecznym. „Dzikie róże” oferują równie ciekawy i złożony portret kobiecej bohaterki, co niedawne „Zjednoczone Stany Miłości” Tomasza Wasilewskiego. Natomiast w kwestii odkłamywania obrazu macierzyństwa przypominają „Hubę” Anki i Wilhelma Sasnalów. Operują przy tym własnym, oryginalnym językiem filmowym. Jadowska postawiła na minimalizm, sugestywność i precyzję narracyjną. Operuje niedomówieniami i wolno, ale konsekwentnie zrywa kolejne zasłony, dzielące widzów od tajemnicy, skrywanej przez bohaterkę. Nie byłoby jednak tego filmu, gdyby nie Marta Nieradkiewicz, której oszczędna, lecz do głębi przejmująca rola buduje wiarygodność postaci, a tym samym całej opowiedzianej historii. „Dzikie róże” są filmem poprowadzonym niezwykle konsekwentnie, oszczędnym formalnie, lecz oferującym wyjątkowo głębokie i wielowymiarowe wejrzenie w psychologię postaci. Chciałbym, żeby sukces artystyczny tego filmu przełożył się na jego społeczne oddziaływanie. Dopiero kiedy „Dzikie róże” wywołają dyskusję na temat roli kobiet i ich praw, osiągną swój prawdziwy cel. Dzikie róże Scenariusz i reżyseria Anna Jadowska. Zdjęcia Małgorzata Szyłak. Muzyka Agnieszka Stulgińska. Wykonawcy Marta Nieradkiewicz (Ewa), Michał Żurawski (Andrzej), Halina Rasiakówna (matka Ewy), Konrad Skolimowski (Marcel), Natalia Bartnik (Marysia), Dominik Weslig (Jaś). Produkcja Alter Ego Pictures. Polska 2017. Dystrybucja Alter Ego Pictures. Czas 93 min Michał Piepiórka, Dzikie róże, „Kino" 2017, nr 12, s. 86 © Fundacja KINO 2017 POLECAMY: wywiad z Anną Jadowską w papierowym wydaniu „Kina” 12/2017 |