AVATAR KRZYSZTOF ŚWIREK
James Cameron ponoć od dawna marzył o nakręceniu „Avatara". Opowieść czekała na odpowiedni moment, czyli rozwój technologii. I właśnie kiedy o owej technologii użytej w filmie już napisano, pora na pytania do opowiadanej historii. Jake Sully, były marines, leci na odległą planetę, by wziąć udział w projekcie badawczym. Ludzka kolonia chce eksploatować miejscowe złoża cennego kruszcu, jednak na drodze staje im lokalna społeczność - istoty zwane Na'avi. Aby lepiej je poznać, korporacja tworzy program „Awatar", w którym grupa naukowców „wciela się" (nie pytajmy o szczegóły) w wyhodowane genetycznie postaci - mieszanki DNA ludzi i Na'avich. Awatary mają rysy twarzy nieco podobne do ludzkich oryginałów, ale we wszystkim innym przypominają miejscową społeczność. Dzięki temu mogą przełamać bariery i spróbować nawiązać kontakt. Dla Jake'a szansa jest wyjątkowa: na wojnie stracił władzę w nogach, tymczasem jego awatar jest bardziej sprawny niż jakikolwiek człowiek. Przypadkiem nasz bohater nawiąże z miejscowym ludem kontakt bliższy niż inni przedstawiciele z misji. Mimo że obcy, powoli zostaje wprowadzony do plemienia, a nawet (a jakże) zakochuje się w pięknej miejscowej wojowniczce. Niestety, misja z którą przylecieli naukowcy, jest tylko częścią większego projektu. W końcu, jak wiadomo, dla korporacji najważniejszy jest zysk, a lobby najemników, stanowiących zbrojne ramię misji, jest silne. Jake, początkowo pełniący rolę agenta twardogłowego szefa ochrony, stopniowo staje się mediatorem, a w końcu, jak można się domyślić, przechodzi na stronę „miejscowych". Świat planety wydaje się rajem odnalezionym. Miejscowi humanoidzi nie tylko wierzą w kontakt z naturą, ale „naprawdę" go mają, dzięki wypustkom nerwowym, stanowiącym przekaźniki. Na planecie wszystko żyje i jest połączone w jedną sieć przepływów, drzewa przekazują głosy przodków, a kolektywne rytuały przemawiają do serca systemu - czyli drzewa, czczonego jako bóstwo chroniące równowagę życiowej energii. Pomysł z „Avatara" wygląda na bardziej niż aktualny. Koresponduje nie tylko z wielkim tematem ekologii; można by go połączyć nawet ze współczesnymi dyskusjami o posthumanizmie, szukającym nowych, symetrycznych sposobów opisu relacji człowieka z naturą. Symetria oznacza tu zawieszenie ludzkiej „woli panowania nad przyrodą" i zobaczenie człowieka nie zwróconego przeciwko ujarzmianej przyrodzie, ale wtopionego w nią i zależnego od niej. Używa się w filmie Camerona nośnych terminów, takich jak „sieć" czy „energia" i apeluje przede wszystkim do marzenia o porozumieniu z naturą - w czym odnajdziemy echo problemu alienacji człowieka od świata przyrody. Takie ambicje nie zaskakują u Camerona. Wykraczają, jak widzimy, poza technologię czy chęć opowiadania ciekawych historii. Nie raz już zresztą próbowano odwoływać się do innych niż zachodni systemów myślenia, by poszukiwać odmiennych sposobów ujmowania relacji z naturą. Jednak symboliczne przedstawienie natury jako wszechobecnej życiowej energii czy bóstwa to nie to samo, co właściwy kontakt. Cameron mimo wszystko mówi, że można mieć jedno i drugie, to znaczy mieć łączność z naturą i w zasadzie dalej myśleć po ludzku. A możliwe jest to wtedy, gdy natura sczłowieczeje. Bo co w końcu umożliwiają Na'avim, skądinąd doskonale dla ludzi zrozumiałym, ich połączenia z „systemem"? Mogą dosiadać innych istot, by używać ich jako środków lokomocji. Komunikować się z duchami przodków, by utwierdzać własną tożsamość. Wreszcie komunikować się z samym naczelnym drzewem, kiedy potrzebna będzie jego pomoc. A drzewo uznaje argumenty i pomaga, stając się naszym sojusznikiem. Więc nadal panujemy, tylko bardziej „konsensualnie". A jeśli drzewo rozumie, to czy jest nadal drzewem, czy tylko przebranym za drzewo człowiekiem? Słowem, czy jeśli z natury zrobimy człowieka, to czy rozwiązaliśmy sprzeczność, czy tylko obeszliśmy ją, by nie zastanawiać się nad jej istotą? Nie trzeba nawet wspominać o tym, jak dziwnie znajomi wydają się Na'avi. Jako żywo przypominają zlepek popularnych opisów etnograficznych. Z jedną różnicą oczywiście, że ich wizja świata to nie „jakieś obrzędy voodoo", jak mówi naukowiec z korporacyjnej misji - „to jest realne". Mają więc w zasadzie ludzką kulturę, tylko lepszą, bo konieczną - nie tyle stworzoną w odpowiedzi na warunki, co wynikającą wprost z „natury" świata, który ich otacza. Czyli znów powtarza się ta sama myśl: natura lepsza od ziemskiej, bo ludzka, a kultura też lepsza, bo naturalna. W filmie „Na srebrnym globie" Andrzeja Żuławskiego także znajdziemy motyw komunikacji człowieka z obcym. W długiej scenie grany przez Andrzeja Seweryna bohater prowadzi ni to dialog, ni monolog z uwięzioną pozaziemską istotą, do której chce odnaleźć klucz. Ale w próbie komunikacji nie odnajduje żadnej korespondującej struktury, a jedynie groźbę szaleństwa, rozpłynięcia się w bezmiarze czystego doświadczenia, w którym nie będzie już czasu ani tożsamości. Nie wie nawet, czy to rzeczywiście komunikacja, czy stwór nie odbija po prostu jego własnych myśli. Oto przykład propozycji dla naszej wyobraźni, a propozycja ta zawiera trochę więcej niż technologiczną przebierankę. Filmy science-fiction często podnoszą filozoficzne problemy. I wtedy spod gatunkowej powłoki wyłania się traktat moralny lub antropologiczna rozprawa. Czasami jednak wyłania się co innego - naiwna opowieść, nie filozofia a raczej bajka, dostarczająca przeżyć na miarę prostych wzruszeń, bez straszenia intelektualnym zawrotem głowy. „Avatar" to ten drugi przypadek - nie musi to być zarzut, raczej zakreślenie horyzontu czy możliwości tego filmu. Nie zmieni on naszego sposobu myślenia, nie będzie nas nurtował przez tygodnie po projekcji. Ale jeśli przymkniemy oko na jego naiwności, może uwieść nas choćby przez trzy godziny swojego trwania. Avatar Scenariusz i reżyseria James Cameron. Zdjęcia Mauro Fiore. Muzyka James Horner. Wykonawcy Sam Worthington (Jake Sully), Sigourney Weaver (Dr Grace Augustine), Michelle Rodriguez (Trudy Chacon), Zoe Saldana (Neytiri), Giovanni Ribisi (Parker Selfridge), Joel Moore (Norm Spellman). Produkcja Twentieth Century-Fox Film Corporation, Dune Entertainment, Giant Studios, Ingenious Film Partners, Lightstorm Entertainment. USA 2009. Dystrybucja Imperial-Cinepix. Czas 162 min
Krzysztof Świrek, Avatar, „Kino" 2010, nr 3, s. 76
© Fundacja KINO 2010 |