PROROK GRAŻYNA ARATA
Jeśli film może uderzyć jak nagły i niespodziewany cios pięścią, to ten właśnie ma taką siłę. Na styku kryminału i społecznego dramatu, „Prorok” jest gatunkiem samym w sobie, dziełem wyjątkowym (żeby nie użyć pompatycznego terminu „arcydzieło”). Żaden z ubiegłorocznych filmów francuskich (i amerykańskich też chyba nie) nie wytrzymuje porównania z dziełem Jacquesa Audiarda i trzeba się przygotować, że film będzie zbierał konsekwentnie wszystkie prestiżowe nagrody – zarówno w Europie, jak i na świecie, nie mówiąc o premiach francuskich. Inaczej być nie może, ponieważ łączy w sobie niezwykłą jakość artystyczną z fabułą skonstruowaną jak partytura najbardziej wyrafinowanej symfonii i przekazaną bezbłędnie, w sposób zapierający dech w piersiach. W uproszczeniu streszczenie nie brzmi zbyt zachęcająco: chłopak pochodzenia arabskiego trafia do więzienia, które staje się dla niego szkołą życia i trampoliną do kariery. Takie jest sedno opowieści, na którą składa się misterna precyzja scen, wciągających widza w kaskadę zdarzeń, nie dając chwili na złapanie oddechu. Nie jest to jednak groteskowa kumulacja wymyślonych sytuacji, równie spektakularnych co bezsensownych; mamy do czynienia z kinem niemal perfekcyjnie naśladującym życie (a przynajmniej sprawiającym takie wrażenie). Malik (Tahar Rahim – aktor zupełnie nieznany a genialny) znajduje się nagle w centrum świata, który rządzi się własnymi prawami. Szybko zauważa, po czyjej stronie stoi siła, kto może załatwić wszystko, komunikując się ze światem zewnętrznym za pośrednictwem skorumpowanych strażników. Ochota na to, żeby pomagać słabym, przechodzi mu bardzo szybko. Niewinność i dobre serce nie są za kratami walutą najwyżej cenioną. Aby wejść do zamkniętego kręgu najsilniejszych, Malik musi dokonać aktu, od którego nie ma odwrotu – Audiard umieszcza scenę najbardziej drastyczną w momencie, kiedy większość scenarzystów byłaby skłonna zakończyć opowieść. W więzieniu, oglądanym oczami Malika, rządzi klan Korsykanów – młody Arab wysługuje się więc ich szefowi, zostawiając na boku dumę, poczucie przynależności społecznej i etnicznej. Jego credo ogranicza się do jednej ambicji: iść w górę, poznając kolejne szczeble oszustwa, zdrady i manipulacji. Nie znajdziemy w scenariuszu niczego, co można by uznać za politycznie poprawny przekaz moralny czy społeczny. Młodzieniec nie jest solidarny – swoich pobratymców wykorzystuje do własnych interesów – jego życiowym celem staje się bezwzględny egoizm. Przy czym nie przestaje cieszyć się sympatią widza. Film Audiarda, ożywiony aktorami przeważnie nieznanymi (poza wspaniałym Nielsem Astrupem w roli szefa korsykańskiego klanu, bezwzględnego i wzruszającego zarazem), sprawia wrażenie autentyku, prawdy ocierającej się wręcz o dokument. Sensacja opresji negującej wszelką intymność, wykreowana bezustanną bliskością kamery, dopracowaniem każdego szczegółu aktorskiej ekspresji i trafnością charakteryzacji, fascynuje, choć chwilami budzi wykalkulowaną odrazę. Efekt prawdziwości przekazu jest tak wielki, że nie dziwi reakcja członków ruchu wyzwolenia Korsyki, protestujących przeciw portretowi, jaki wymalował Korsykanom Audiard w swym filmie. „Prorok” nie musi się również podobać Francuzom pochodzenia arabskiego – brakuje tu modnego ostatnio odkupienia grzechów rasizmu. Rasizm jako zjawisko oczywiście został odnotowany, ale zupełnie na marginesie studium działania pnącej się do góry jednostki w okolicznościach określonych i ekstremalnych. Czy inaczej zachowałby się w podobnych sytuacjach rdzenny Francuz? Być może. Na pytanie odpowiedzieć mógłby tylko Audiard i jego scenarzyści, ale on zapowiada raczej nakręcenie dalszego ciągu. Pora na refleksję: jak to się dzieje, że filmy oparte na prawdziwych biografiach i wydarzeniach przypominają hollywoodzkie filmy gangsterskie (jak głośny w roku poprzednim „Wróg publiczny nr 1”), gdy filmy będące czystą fikcją wydają się dotykać prawdziwego życia? To chyba jedna z tych nieodgadnionych tajemnic procesu twórczego. Jacques Audiard, który dzięki „Prorokowi” zajmie miejsce wśród gwiazd światowego kina, nie jest bynajmniej młodym gniewnym. Ma lat 56, jest synem słynnego scenarzysty Michela Audiarda, ale ucieka przed cieniem ojca – dominująca figura ojcowska pojawia się prawie w każdym z jego filmów. Chciał zostać nauczycielem, po czym fatalnie wdepnął w kocioł „filmoróbstwa”. Najpierw jako montażysta, następnie przez ponad 10 lat jako scenarzysta, wreszcie reżyser. Za kamerą zadebiutował w 1994 roku, „Prorok” jest jego czwartym filmem. Audiard długo i bardzo starannie przygotowuje scenariusz – odcinając się w ten sposób od pokutującego ciągle we francuskim kinie dyktatu reżyserskiego, dziedzictwa Nowej Fali – i uważa się za rzemieślnika, a nie „twórcę”. Od roku 2001 każdy kolejny film zbiera deszcz nagród, ale „Prorok” jest pierwszym, który ma szansę dotrzeć do szerokiej, również młodej widowni. Film aktualny ze wszystkich względów, na wskroś nowoczesny w formie. A jeśli ktoś wątpi w istotę i posłannictwo współczesnego kina, powinien go jak najszybciej zobaczyć! Un prophète Reżyseria Jacques Audiard. Scenariusz Thomas Bidegain, Jacques Audiard wg pomysłu Abdela Raoufa Dafri i Nicolasa Peufaillita. Zdjęcia Stéphane Fontaine. Muzyka Alexandre Desplat. Wykonawcy Tahar Rahim (Malik El Djebena), Niels Arestup (Cesar Luciani), Adel Bencherif (Ryad), Hichem Yacoubi (Reyeb), Reda Kateb (Jordi), Jean-Philippe Ricci (Vettori). Produkcja Why Not Productions, Chic Films, Page 114, France 2 Cinéma, BIM Distribuzione, UCG, Celluloid Dreams, CNC. Francja – Włochy 2009. Dystrybucja Syrena Films. Czas 155 min Grażyna Arata, Prorok, „Kino" 2010, nr 1, s. 82 © Fundacja KINO 2010
Film "Prorok" w zaprzyjaźnionym serwisie Filmaster.pl: |