OCZY SZEROKO OTWARTE IWONA KURZ W pierwszej scenie filmu Haima Tabakmana widzimy ortodoksyjnego Żyda, który próbuje się dostać do jakiegoś pomieszczenia – sklepu czy warsztatu. Pada ulewny deszcz, kłódka nie ustępuje, mężczyzna chwyta wielki kamień i ją rozbija. Pieczołowicie zdejmuje z drzwi rozmokły niemal nekrolog i układa do wysuszenia. Wywiesza kartkę „potrzebna pomoc”. Jesteśmy w koszernym sklepie mięsnym. W tym prologu, w scenie bez jednego słowa, tylko w działaniach bohatera, wyeksponowana zostaje przeszłość i szczególny moment jego życia: śmierć ojca i decyzja – podjęta najwyraźniej po jakimś czasie, skoro kłódka się zasklepiła – by otworzyć na nowo interes. Za chwilę na scenę wkroczy drugi protagonista i rzeźnik Aaron pozna studenta jesziwy Ezriego. Ten styl opowiadania utrzymuje się w całości filmu. Działania postaci, relacje cielesne między nimi, spojrzenia, czasem tło, które ujawnia kamera – niosą tu podstawowy ciężar przekazu. To zresztą nie tylko kwestia stylu, ale też charakterystyki świata przedstawionego – żydowskiej ortodoksji, która w komunikacji międzyludzkiej słów nie nadużywa, choć w całości opiera się na słowie Tory. Wyprawa z kamerą w tę rzeczywistość nie należy do łatwych; kryje w sobie przynajmniej dwie pułapki. Z jednej strony to społeczność zamknięta, która kamer nie używa; ani nie pokazuje siebie, ani nie chce oglądać innych (jest w filmie scena ujawnienia w domu jednej z postaci telewizora – ukrytego w szafie). Akcja „Oczu szeroko otwartych” toczy się w jerozolimskiej dzielnicy ortodoksji, Meah Shearim, jednak zrealizowano tam jedynie ułamek zdjęć i to podobno bez zgody lokalnej społeczności. Z drugiej strony nietrudno w tym kontekście ulec pokusie egzotyzacji, pokazywania obcości „onych”, ich dziwaczności. Szczególnie groźne to niebezpieczeństwo, jeśli instrumentem badania tej wspólnoty staje się przekroczenie, chęć zobaczenia jej w obliczu naruszenia tabu. To pewien schemat narracyjny – weźmy ortodoksów i postawmy ich wobec zakazu. Tu widz od początku niemal wie, że Ezri (bardzo przekonujący Ran Danker) uosabia pokusę – nie do końca wie, czy Aaron nie zdaje sobie z tego sprawy, czy też nie chce sobie zdać sprawy w nadziei, że pokusę jako wyzwanie od Boga oddali. Konfrontacja bohatera z pragnieniem homoseksualnym wiąże się z podwójnym przekroczeniem: niedozwolone są praktyki homoseksualne, niedozwolona jest małżeńska zdrada, a Aaron ma żonę i dzieci. Film na szczęście omija pułapkę łatwego oskarżenia. Subtelnie waży napięcia między nakazami rygorystycznej wspólnoty religijnej a siłą zakazanego pożądania. Pokazuje bohatera – duża w tym zasługa aktorów, przede wszystkim Zohara Shtrausa, który gra Aarona – rozdartego między siłą, którą daje wspólnota, a życiodajną (dosłownie, „byłem martwy”, mówi bohater) mocą obudzonego pragnienia, które otwiera oczy. Z perspektywy liberalnego widza przemoc wspólnoty wydaje się przerażająca – „stróże moralności” przypominają w istocie bojówki, życiem społeczności kierują wielkie plakaty, paszkwile, ostrzegające przed „grzesznikiem w sąsiedztwie”, wszędzie jest się wystawionym na otwarte oczy innych członków wspólnoty. Przedstawiona w filmie społeczność – co oczywiste – uznaje prymat grupy nad jednostką; miłość (namiętność) jest dla tej postawy największym zagrożeniem. Życie opiera się tutaj na rygorystycznym podziale płciowym; ciało spętane jest nakazami stroju (kipa, deseksualizujące zakrywanie włosów przez mężatki) i rytuału (seks małżeński, który przypomina zabiegi higieniczne; małżonkowie nie mogą widzieć swoich ciał) oraz oceniającym spojrzeniem wspólnoty. Zarazem Tabakman wydobywa inne cechy tej społecznej konstrukcji – niejednoznaczną wspólnotę mężczyzn dyskutujących Torę, w bliskiej relacji cielesnej, sugeruje, że niektóre przynajmniej ze spojrzeń skrywają nie tylko ostracyzm, ale też lęk podszyty własnym pragnieniem. W pewnym sensie funkcją Ezriego jest właśnie bycie takim wolnym elektronem, wywołującym zderzenie, kryzys. Dramat dokonuje się tutaj w milczącym napięciu ciała. To ciało, które pragnie – niech będzie, że grzesznie (choć nie tylko, oglądamy także cichy dramat ciała żony Aarona). To także ciało, w które wpisane są nawyki religijne, które nie zapomina pozdrowić mezuzy przy każdym przekraczaniu drzwi, którego pierwszą czynnością po przebudzeniu jest obmycie rąk. Żydowska ortodoksja jest w istocie ortopraksją – pobożność w dużym stopniu dotyczy uczynków, nakazu wykonywania 613 micw, i realizuje się w praktykach (i w praktykach jest przekraczana). To ważny trop dla wszystkich tych, którzy chcieliby zapytać, dlaczego bohaterowie po prostu nie wyjadą gdzie indziej. Ciało Aarona widzimy – i on sam, można odnieść wrażenie, widzi po raz pierwszy – dopiero w ostatniej, metaforycznej scenie. Jej niejednoznaczność raz jeszcze wygrywa nierozwiązywalną sprzeczność wpisaną w bycie w rygorystycznej wspólnocie: Aaron dokonuje radykalnego oczyszczenia – aż do samozatraty. Einayim petukhoth Reżyseria Haim Tabakman. Scenariusz Merav Doster. Zdjęcia Axel Schneppat. Muzyka Nathaniel Mechaly. Wykonawcy Zohar Shtrauss (Aaron Fleischman), Ran Danker (Ezri), Tinkerbell (Rivka Fleischman), Tzahi Grad (rabin), Isaac Sharry (Mordechai), Avi Grainik (Israel Fischer), Eva Zrihen-Attali (Sara), Iftak Ophir, Mati Atlas, Haim Zanati. Produkcja Arte, Das Kleine Fernsehspiel ZDF, Israel Film Fund. Izrael – Niemcy – Francja 2009. Dystrybucja Against Gravity. Czas 91 min Iwona Kurz, Oczy szeroko otwarte, „Kino" 2010, nr 7-8, s. 89 © Fundacja KINO 2010
Film "Oczy szeroko otwarte" w zaprzyjaźnionym serwisie Filmaster.pl: |