Import/Export, reż. Ulrich Seidl, Austria 2007 IMPORT / EXPORT ANDRZEJ PITRUS Dorobek austriackiego reżysera Ulricha Seidla to przede wszystkim filmy dokumentalne, w których ukazuje bohaterów oddających się dziwacznym pasjom, zagubionych, emocjonalnie skrzywdzonych, często odrażających. Ostentacyjny "biologizm" obserwacji sprawił, iż Seidla powszechnie uważano za skandalistę, poruszającego się niejednokrotnie na granicy pornografii. Jego pierwszy w pełni fabularny film - zrealizowane w 2001 roku "Upały" - był przedłużeniem wcześniejszych doświadczeń. Podobnie jest i tym razem: "Import/Export" nawiązuje zarówno do poprzedniej fabuły, jak i do dokumentu "Należy liczyć się ze stratami", rozgrywającego się na austriacko-czeskim pograniczu.
 W filmie z 2001 roku reżyser przedstawił zbiorowy portret "strasznych mieszczan", mieszkańców wiedeńskiego przedmieścia, których losy splatają się ze sobą, dając przerażający obraz tego, co ukrywa się za fasadą normalności. Bohaterowie są jednak bardzo różni. Niektórzy uciekają w perwersję przed traumami przeszłości, jak małżeństwo, które rozpadło się po tragicznej śmierci dziecka. O innych wiemy znacznie mniej, ich upadek jest czasem konsekwencją samotności, czasem braku miłości i desperackiego poszukiwania bliskości drugiego człowieka. Wszystkich łączy jedno: Seidl nie daje nikomu nadziei, ukazuje świat pogrążony w rozpaczy i marności. Nawet zło jest u niego banalne, odarte z metafizyki. W omówieniach twórczości Seidla często powtarza się stwierdzenie, że artysta nie lubi swoich bohaterów. W istocie można odnieść takie wrażenie, choć być może jest po prostu wnikliwym obserwatorem, który nie stosuje wobec wykreowanych przez siebie postaci żadnej taryfy ulgowej. W zaskakujący sposób dociera do prawdy, choć przecież nawet jego filmy dokumentalne są inscenizowane. Kamera nie podgląda bohaterów, raczej rejestruje osobliwy "performance", w którym odgrywają oni swoje dziwaczne pasje. Dlatego u Seidla granica między dokumentem i fabułą jest płynna. Nakręcone jeszcze przed "Upałami" "Modelki" są tego najlepszym przykładem. Zgodnie z deklaracjami autora to dokument, ale już wyraźnie "zagrany". Także w "Import/Export" obecne są ślady dokumentalnej formuły. Choć postaci są wymyślone i interpretowane przez aktorów, niejednokrotnie mamy wrażenie obcowania z nagą rzeczywistością. Nie wszyscy są zresztą w filmie profesjonalistami.
Do pewnego stopnia jest to rozwinięcie "Upałów", jednak z wyraźnie inną kompozycją. Tym razem bowiem epizodyczna struktura służy ukazaniu losów dwójki głównych bohaterów. Wątki nie splatają się ze sobą bezpośrednio, pozostają powiązane jedynie na płaszczyźnie znaczeniowej. Można Seidlowi wręcz zarzucić, że zrealizował film z tezą, mówiący o tym, że nigdzie nie jest lepiej ani gorzej. Że wszędzie jest tak samo - jak niegdyś u Jarmuscha w "Nieustających wakacjach" - tyle że w dużo bardziej drastyczny sposób. A jednak bohaterowie nie są wzajemnie swoimi odbiciami: oboje przegrywają, ale nieco inaczej.
Olga jest Ukrainką. Pracuje jako pielęgniarka w szpitalu, zarabiając grosze. Od miesięcy otrzymuje tylko jedną trzecią pensji. To nie wystarcza na utrzymanie jej i dziecka, które samotnie wychowuje. W desperacji zatrudnia się w internetowej "agencji towarzyskiej", w której przed kamerą internetową spełnia erotyczne fantazje niemieckojęzycznych klientów. W końcu, zostawiając dziecko pod opieką matki, jedzie do Wiednia. Początkowo pracuje jako sprzątaczka w jednej z wiedeńskich willi, by w końcu trafić do szpitala na oddział geriatryczny. Nie może jednak zatrudnić się w swoim zawodzie, nie mając obywatelstwa ani pozwolenia na pracę. Nie wolno jej nawet dotykać pacjentów.
Pauli jest Austriakiem. W pierwszej scenie widzimy go podczas morderczego treningu ochroniarzy. Wkrótce jednak traci pracę, po tym jak grupa wyrostków upokarza go podczas służby. Nie może spłacić długów, które - między innymi - ma u swojego ojczyma. Wraz z nim decyduje się wyjechać z kraju, by handlować używanymi automatami do gier. Najpierw na Słowację, później zaś do ojczyzny Olgi.
Pozornie ich losy są identyczne. Światy, do których uciekają, nie są ani odrobinę lepsze, nie znajdują w nich dla siebie miejsca. Seidl jest jednak dużo bardziej surowy dla austriackiego bohatera. Pauli to człowiek pełen agresji, fetyszyzujący przemoc, przywiązany bardziej do obronnego psa niż własnej narzeczonej. Wraz z ojczymem korzysta z życia. Choć w Austrii jest nikim, kilkadziesiąt euro, które ma w kieszeni, pozwala na alkoholowo-erotyczne libacje na Ukrainie. Scena, w której zapraszają do hotelowego pokoju prostytutkę, jest jedną z najbardziej wstrząsających w filmie. Przerażona dziewczyna wykonuje polecenia, które ledwie rozumie, nie służące zaspokojeniu pożądania mężczyzny, lecz jej upokorzeniu i zhańbieniu.
Olga jest inna. Ona po prostu walczy o przetrwanie, choć Seidl pokazuje także ją w charakterystyczny dla siebie sposób. Jakby z pewnego oddalenia, dystansu, co pozwala uniknąć łatwego melodramatu. Scena, w której przynosi jednemu z pacjentów kiść bananów, zapada głęboko w pamięć. Łóżko jest już puste: staruszek zmarł w nocy na zawał. Kilka dni wcześniej zaproponował dziewczynie małżeństwo: on miałby gwarancję fachowej opieki we własnym domu, ona mogłaby uzyskać austriackie obywatelstwo i zacząć w Wiedniu nowe, normalne życie.
Charakterystyczną cechą wszystkich filmów Ulricha Seidla jest ich głęboki pesymizm. Nie tylko dlatego, że jego bohaterowie bywają źli i niegodziwi, że czasem, nie umiejąc poradzić sobie z nieszczęściami, zapominają o jakichkolwiek wartościach. W filmach austriackiego twórcy świat jest odpychający, jakby dotknięty chorobą, śmiercią. Nieprzypadkowo Olga trafia w Wiedniu do szpitala geriatrycznego. Na Ukrainie ratowała chorego noworodka, w Austrii myje podłogi na oddziale, którego pacjenci nigdy nie wyzdrowieją. Chorobą, która ich dotyka jest bowiem - śmierć. Seidl pokazuje ją w naturalistyczny, przerażający sposób, który nie pozwala widzowi na współczucie i sympatię. Nawet scena, w której Olga tańczy ze swoim narzeczonym-staruszkiem, jest na swój sposób odpychająca w swojej groteskowości. A przecież propozycja mężczyzny jest w istocie szlachetna i piękna. W świecie "Import / Export" wszyscy są na swój sposób równi. Ci, którzy swą niegodziwością zasłużyli na swoją marną egzystencję, ale także ci, na których nieszczęścia spadają niejako bez powodu. Ciekawym kontekstem dla filmu jest zrealizowany kilka lat temu dokument Seidla pod tytułem "Jezu, Ty wiesz", w którym kamera rejestruje modlitwy kilku osób. Brak w nim drapieżności wcześniejszych dzieł, ale jest niewiele optymizmu. Bohaterowie modlą się do Chrystusa, ale jednocześnie do kamery. Być może jest tylko kamera... W "Import / Export" nikt się nie modli. W świecie pełnym zwątpienia nie ma na to miejsca, nie ma też nadziei na zmianę. Film - podobnie jak wcześniejsze "Upały" - ma otwarte zakończenie. Nie wiemy, co zmieni się w życiu bohaterów. Domyślamy się jednak, że nic.
Import/Export Reżyseria Ulrich Seidl. Scenariusz Veronika Franz, Ulrich Seidl. Zdjęcia Edward Lachman, Wolfgang Thaler. Scenografia Andreas Donhausen, Renate Martin. Wykonawcy Jekatierina Rak (Olga), Paul Hofmann (Pauli), Michael Thomas (Michael), Maria Hofstätter (Siostra Maria), Georg Friedrich (pielęgniarz Andi). Produkcja Ulrich Seidl Film Production Gmbh - Societe Parisienne de Production - ZDF - ORF, Austria 2007. Dystrybucja Gutek Film. Czas 135 min.
Andrzej Pitrus, Import/Export, „Kino” 2008, nr 2, s. 70-71. © Fundacja KINO 2008 |