Ale żeby wzmocnić siłę przekazu, twórcy „Rain Mana” zajęli się wyłącznie jednym aspektem autyzmu i wyposażyli bohatera filmu, tak sugestywnie zagranego przez Dustina Hoffmana, w supermoce. Nie tylko pozwolili mu ratować brata z pożaru, ale i zasugerowali, że pod skorupą choroby kryje się geniusz matematyczny. Owszem, zdarzają się i takie przypadki, lecz zazwyczaj codzienne obcowanie z cierpiącymi na autyzm wygląda inaczej niż w filmie Levinsona. O tej innej codzienności opowiada izraelski film „Oto my” Nira Bergmana – podobnie jak „Rain Man” nagrodzony czterema „Oscarami” (izraelskimi, zwanymi Ophirami).
Pięćdziesięcioparoletni Aharon jest – a raczej był – wziętym grafikiem, odnoszącym międzynarodowe sukcesy. Jednak w pewnym momencie wycofał się z zawodu, by poświęcić się synowi Uriemu, cierpiącemu na autyzm. Chłopak – wysoki i nieco kanciasty w ruchach – dawno przekroczył dwudziestkę, lecz zachował umysł dziecka: każdego dnia ojciec musi rozwiewać jego lęki przed światem zewnętrznym, wręcz naginać rzeczywistość do wizji, jaką tworzy i akceptuje mózg syna.
Ten nie wie, co mu się podoba, a co nie, nie wie, czy coś mu smakuje, jaki kolor lubi. O wszystko pyta ojca – i w zależności od jego opinii wyrabia sobie zdanie: na krótko, bowiem za chwilę znów powtórzy pytanie. Jego życie zawiera się między rytuałami wspólnymi z ojcem (jak, na przykład, golenie), wycieczkami rowerowymi czy podróżami pociągiem i posiłkami, opartymi na makaronie w kształcie gwiazdek. Jest jeszcze oglądany na przenośnym odtwarzaczu DVD „Brzdąc” Charliego Chaplina, z którego bohaterem Uri podświadomie się utożsamia.
Shai Avivi
Kiedy Tamara uzyskuje sądowy nakaz skierowania syna do ośrodka terapeutycznego, ojciec ucieka z Urim z domu. Udają się w podróż po Izraelu w poszukiwaniu pomocy – niestety, bezskutecznie. Ani dawni przyjaciele, ani rodzina nie potrafią pomóc Uriemu – a może raczej Aharonowi, którego upór przed rozstaniem z synem ujawnia głębsze cechy charakteru, a przy okazji – nieumiejętność przystosowania się do rzeczywistości. Rozstanie z Urim oznaczałoby konieczność powrotu do świata, przed którym sam ucieka. Powrotu, przed którym broni się rękoma i nogami.
Opowieść o współuzależnieniu od siebie ojca i syna, jakkolwiek ukazana na przykładzie dziecka cierpiącego na autyzm i ojca chroniącego go przed światem zewnętrznym, zyskuje w filmie Nira Bergmana wymiar uniwersalny. Relacje Aharona i Uriego, tak sugestywnie ukazane na ekranie przez Shaia Aviviego (ojciec) i Noama Imbera (syn), układają się w opowieść o momencie kluczowym w życiu każdego rodzica – o odcinaniu pępowiny.
Optymistyczne w historii pokazanej przez Bergmana jest to, że ostateczną decyzję (jakkolwiek nie do końca świadomie) podejmuje jednostka słabsza, w tym przypadku młody autysta, ale równie budujące, że równocześnie z nim dojrzewa do tego samego rozstrzygnięcia jego opiekun. Czy jednak tym samym Aharon pogodził się ze światem zewnętrznym, pozostaje kwestią otwartą. Uznajmy jednak, że zarówno ojciec jak i syn wykonali pierwszy krok we właściwym kierunku.
KONRAD J. ZARĘBSKI
Kino nr 4/2021, © Fundacja KINO 2021
Here We Are
Reżyseria Nir Bergman. Scenariusz Dana Idisis. Zdjęcia Shai Goldman. Wykonawcy Shai Avivi, Noam Imber, Smadar Wolfman, Amir Feldman, Sharon Zelikovsky, Natalia Faust. Izrael – Włochy 2020. Czas 93 min
Dystrybucja kinowa Best Film