Bestie

Adam Kruk

Skądkolwiek w Hiszpanii by się na nią spoglądało, widzi się prowincję. Do tego Galicja – granicząca z Portugalią górzysta kraina na północy półwyspu Iberyjskiego – wizerunek ma raczej mroczny: to region, na który widok jest piękny tylko z daleka. Óliver Laxe w „Sile ognia” (2019) sportretował ją jako ogromnie wymagające miejsce do życia, zamieszkałe przez twardych, chłodnych ludzi. W netfliksowym serialu z Bárbarą Lennie „Bałagan, jaki zostawisz” (2020) Galicja przesiąknięta jest nepotyzmem i korupcją, niełatwo odnaleźć się tu komuś z zewnątrz. Wreszcie dokument „Santoalla” Andrew Beckera i Daniela Mehrera (2016) opowiadał o holenderskiej parze, która przeniosła się do tytułowej galicyjskiej wioski i wplątała w konflikt z sąsiadującą rodziną. Te wydarzenia zainspirowały też twórców „Bestii” – prawdziwą historię przekuli w niezwykłą fabułę: długą i niepokojącą, momentami nierówną i męczącą, ostatecznie jednak nad wyraz satysfakcjonującą. W Hiszpanii otrzymała ona 17 nominacji do nagród Goi, które zamieniły się w aż 9 statuetek.

Nie wszystko z dramatem z Santoalla się zgadza, inna w „Bestiach” jest choćby narodowość bohaterów. Antoine (Denis Ménochet) i Olga (Marina Foïs) to francuska para, która postanowiła założyć w Galicji gospodarstwo ekologiczne. Upatruje tu dla siebie raju, w którym, po odchowaniu dorosłej już córki (Marie Colomb), chciałaby spędzić drugą połowę życia. Mimo wysiłków w opanowywaniu hiszpańskiego czy w rekultywacji okolicznych nieużytków, szybko okazuje się, że niełatwo jest nowoprzybyłym zjednać sobie lokalną społeczność. Językowi, którym komunikują się z francuskim akcentem (a „Francuzików” nie lubi się tu przynajmniej od czasów Napoleona) daleko do lokalnego galego, a inwestycje w otoczenie postrzegane są nie jako próby powstrzymania wyludniania się wioski, lecz akt jej gentryfikacji, mający na celu sprowadzenie zagranicznych turystów. Tych zresztą raczej się tu nie widuje, czasem tylko zabłąkają się jacyś pielgrzymi na szlaku do Santiago de Compostela. I zaraz ruszają dalej.

Luis Zahera, Diego Anido

Na malowniczym odludziu zaczynają jednak powstawać elektrownie wiatrowe i to one staną się prawdziwą kością niezgody, rozpalając tlący się konflikt do czerwoności. Ubodzy lokalni rolnicy chętnie widzieliby wiatraki u siebie i przytulili trochę grosza za sprzedaż ziemi. Vincent i Olga są przeciw, nie chcą niszczenia krajobrazu, ingerencji w dziewiczość wioski, hałasu. Czy jako nowi mieszkańcy mają prawo blokować inwestycję? Ich żyjący tu „od wieków” sąsiedzi twierdzą, że nie i postanawiają przekonać o tym parę. Albo ją przegonić. Zaczyna się thriller, w którym role prześladowców przypadną braciom Xanowi (Luis Zahera) i Lorenzo (Diego Anido). Wyglądają jak wyjęci z ludowego horroru, „śmierdzą łajnem” i mają „nowych” w pogardzie. Z biegiem filmu zrozumiemy jednak, że kieruje nimi nie tylko ksenofobia, a oprawca często jest jednocześnie ofiarą.

Hiszpanie kontra obcokrajowcy, rolnicy kontra wykształciuchy, wioskowi a miastowi, pracowici a zapijaczeni – te proste opozycje podczas prawie dwuipółgodzinnego seansu nieco się skomplikują. Zamiast straszenia widza czy rozdzielania racji, reżysera Rodrigo Sorogoyena bardziej interesuje niuansowanie rzeczywistości i mnożenie pytań, wykraczających daleko poza opowiadaną historię. Kiedy ziemia staje się własnością? Czy wystarcza akt kupna? Czym jest ekologia? Kogo na nią stać? To tylko niektóre z nich, innych nie chcę tutaj zdradzać. Ważny jest także wymiar estetyczny – na wyższy poziom podnoszą film rewelacyjne zdjęcia stałego współpracownika reżysera, Alejandra de Pablo, który już w pierwszej scenie dowodzi swego kunsztu. Widzimy w niej rytuał kolczykowania dzikich koni – w Galicji ujarzmia się je przygniatając bestie ciężarem kilku mężczyzn. Ta scena powróci jeszcze w filmie w dość nieoczekiwany sposób.

Dużo przyjemności daje też aktorstwo – jak zwykle świetny jest Denis Ménochet (ostatnio widzieliśmy go u nas w „Peterze von Kancie” Ozona) wyrastający na jednego najważniejszych współczesnych francuskich aktorów i robiący także karierę międzynarodową („Bo się boi”, „Bękarty wojny”). Najciekawsze jednak w filmie jest przesunięcie (albo wręcz pęknięcie), które sprawia, że od pewnego momentu główną bohaterką staje się Olga, grana zachwycająco powściągliwie przez Marinę Foïs. Wówczas ważniejsza od galicyjskich pejzaży staje się sama kontemplacja jej twarzy. Jest to uzasadnione fabularnie, ale zabieg ten czytać można też symbolicznie: jako nieuchronną zmianę pewnego paradygmatu kultury, przed którym wciąż broni się prowincja – nie tylko przecież hiszpańska. Bo „Bestie” to w gruncie rzeczy film o zmierzchu patriarchatu, który niszczy się sam: alkoholem, niezdolnością do negocjacji, zgubną obsesją dominacji. Wchodząca w jego miejsce kobieca wrażliwość związana jest z innym sposobem spędzania czasu, rozwiązywania konfliktów, wreszcie – umiejętnością przebaczania. Ogromnie trudną, ale – aby przerwać spiralę przemocy – konieczną.

ADAM KRUK

Kino nr 8/2023, © Fundacja KINO 2023

As bestas

Reżyseria Rodrigo Sorogoyen. Scenariusz Rodrigo Sorogoyen, Isabel Peña. Zdjęcia Alejandro de Pablo. Muzyka Olivier Arson. Wykonawcy Denis Ménochet, Marina Foïs, Luis Zahera, Diego Anido, Machi Salgado. Hiszpania-Francja 2022. Czas 137 min

Dystrybucja kinowa Aurora Films

Skip to content