Że Yorgos Lanthimos krytycznie spogląda na społeczne konwencje, zdążyliśmy się przekonać już wielokrotnie. W debiutanckiej „Kinetcie” stawiał pytania o przyczyny ludzkiego osamotnienia, a cztery lata później w prowokacyjnym „Kle” ukazał rodzinę w stanie kompletnego rozkładu. Kolejne projekty – na czele z „Lobsterem” i „Faworytą” – podbijały światowe festiwale. „Biedne istoty” stanowią podsumowanie dotychczasowych obsesji Greka, będąc jednocześnie świadectwem dalszych poszukiwań artystycznych.
Rzecz dzieje się w niby-wiktoriańskim Londynie, choć od początku wszystko wygląda na zawieszone poza czasem i przestrzenią, wzięte w cudzysłów umowności. Reżyser łączy historyczne realia z estetyką steampunku, tworząc unikatową hybrydę. Film otwiera widok kobiety (wybitna Emma Stone) ubranej w wieczorową suknię i spadającej z mostu w otchłań ciemnej rzeki. Ciało samobójczyni zamiast do trumny trafia na stół operacyjny ekscentrycznego naukowca Godwina (Willem Dafoe).
Jako że w chwili śmierci bohaterka była w zaawansowanej ciąży, uczony postanawia wymienić obumarły mózg matki na mózg dziecka wyjętego z jej łona, a następnie przywrócić ją do życia za pomocą elektrowstrząsów. Obdarzona wymownym imieniem Bella staje się więc niejako własnym dzieckiem. Jest jak glina, którą Godwin – niczym mityczny Pigmalion – może formować wedle własnego uznania, ucząc ją języka, manier i innych konstruktów kulturowych. Dziewczyna rozwija się w zawrotnym tempie, a im więcej wiedzy przyswaja, tym bardziej rośnie w niej głód odkrywania świata poza murami posiadłości.
Okazja do jej opuszczenia przychodzi wraz ze spotkaniem charyzmatycznego, choć zepsutego bawidamka Duncana Wedderburna (Mark Ruffalo). U jego boku Bella wyrusza w podróż. Przemierza ulice Lizbony, obserwuje Aleksandrię wyniszczoną przez klęskę głodu, w końcu trafia pod strzechy paryskiego domu publicznego. Każdy z tych przystanków odsłania przed Bellą nowy zestaw prawd o rzeczywistości, którą bohaterka pochłania z nieujarzmionym apetytem. Międzykontynentalna odyseja ma dla niej bowiem wartość inicjacyjną.
Protagonistka, poznając różne odcienie władzy, seksu czy przemocy, a także niuanse środowiskowych etykiet, stawia doniosłe kroki na drodze ku własnej podmiotowości. Stopniowo uczy się rozróżniać emocje, wyrażać potrzeby, dostrzegać niesprawiedliwość otoczenia. Na żadnym z etapów nie zamierza podporządkować się cudzym oczekiwaniom, sprawuje kontrolę nad swoim ciałem, a podejmowane przez nią działania – łącznie z pracą „damy do towarzystwa” – są skutkiem jej dobrowolnych wyborów. Wszystko, co robi, ma należeć do niej, czym podważa patriarchalne struktury.
Ramy Youssef, Willem Dafoe
A te co chwila próbują schwytać Bellę w sidła męskich pragnień, zmuszając do mierzenia się z mechanizmami opresji i dominacji. Najpierw będzie trzymana przez swojego stwórcę w zamknięciu jako laboratoryjny eksponat, następnie obiecujący wolność Duncan robi wszystko, by uczynić z niej obiekt seksualny. Nieskrępowana konwenansami bohaterka na pierwszym planie stawia samą siebie, przez co mężczyźni widzą w niej nie tyle przedmiot pożądania, co zagrożenie korzystnego dla nich porządku.
I choć Lanthimos umiejscawia swój społeczny teatrzyk w cokolwiek niedzisiejszych realiach, porusza problemy jak najbardziej aktualne. Kpi z niezmiennie obowiązujących ról płciowych, podwójnych standardów chronionych dyktatem tradycji, przede wszystkim zaś – z idei roszczenia sobie prawa do kontroli cudzego życia. To także krytyka tabuizowania seksualności, zwłaszcza kobiecej. Nie bez przyczyny punktem wyjścia dla właściwej akcji jest moment odkrycia przez Bellę metody „robienia sobie szczęścia samemu”, co okazuje się nie mieścić w ramach purytańskich norm.
Reżyser pokazuje to wszystko, stosując formalną ekstrawagancję i doprowadzając ją na skraj przestylizowania. W wykreowaniu porywającej wizji plastycznej pomaga mu operator Robbie Ryan, który – podobnie jak w „Faworycie” – znów sięga po szerokokątne obiektywy, często z efektem rybiego oka. Rejestrowana nimi przestrzeń ulega groteskowej deformacji, zdaje się napierać na bohaterów, ostentacyjnie podkreśla swoje wynaturzenie. Służy zarazem jednej z ulubionych praktyk autora: uwypuklaniu absurdów codziennych zwyczajów i wskazywaniu nienormalności tego, co powszechnie uznane za normalne.
Świat greckiego twórcy zbudowany jest z przeciwieństw. Jednocześnie odpychający i magnetyczny, obskurny i wystawny, sztuczny i dostępny na wyciągnięcie ręki. W baśniowej aurze odbija bieżące niepokoje, poetykę arthouse’u kontrastuje hollywoodzkim splendorem, romantyczną zmysłowość łączy z oświeceniowym zwątpieniem.
„Biedne istoty” to zresztą istny karnawał odniesień: od wariacji na temat klasycznego „Frankensteina” Mary Shelley, przez gotyckie czarne komedie spod znaku Tima Burtona, horrory wytwórni Hammer i Lynchowskiego „Człowieka Słonia”, aż po emancypacyjne z ducha narracje współczesnego kina feministycznego (co tłumaczy napływające z każdej strony porównania do „Barbie” Grety Gerwig). Choć lista inspiracji jest długa, a interpretacyjna furtka otwarta szeroko, jednego można być pewnym: obowiązujący język filmu przestał Lanthimosowi wystarczać.
Wiktor Szymurski
Kino nr 3/2024, © Fundacja KINO 2024
Poor Things
Reżyseria Yorgos Lanthimos. Scenariusz Tony McNamara na podstawie powieści Alasdaira Graya. Zdjęcia Robbie Ryan. Muzyka Jerskin Fendrix. Wykonawcy Emma Stone, Mark Ruffalo, Willem Dafoe, Ramy Youssef, Christopher Abbott, Jerrod Carmichael. USA – Irlandia – Wielka Brytania – Węgry 2023. Czas 141 min
Dystrybucja kinowa Disney
Disney+, Canal+, iTunes, Megogo, Rakuten, Player, PlayNow