Wszystko się zaczęło od radiowego wywiadu. W 2015 roku tunezyjska reżyserka Kaouther Ben Hania po raz pierwszy usłyszała o Olfie Chikhaoui. Od razu wiedziała, że chce zrobić o niej film. Zajęło to ponad sześć lat – historia matki i jej czterech córek, z których dwie uciekły z domu jako nastolatki, żeby wstąpić do ISIS, okazała się bardzo trudna do sfilmowania. I to nie tylko na poziomie emocji (choć tych było dużo i nie były łatwe), ale i formalnym – Ben Hania przymierzała się do dokumentu, ale nie wiedziała, jak opowiedzieć o rozbitej rodzinie bez nieobecnych głosów, jak snuć narrację o przeszłości bez bezpośredniego dostępu do wydarzeń sprzed lat.
Ostatecznie twórczyni znalazła na to sposób – „Cztery córki” zostały nakręcone jako dokument fabularyzowany. Reżyserka skorzystała zarówno z możliwości, jaką daje dokumentalne zaangażowanie w życie bohaterów, jak i z fabularnego potencjału inscenizacji. Do współpracy zaprosiła aktorki – dwie z nich wcieliły się w rolę nieobecnych córek, natomiast trzecia została dublerką matki (gwiazda tunezyjskiego i egipskiego kina Hind Sabri).
Fabuła toczy się więc dwutorowo: z jednej strony obserwujemy interakcje aktorek z członkiniami rodziny, a z drugiej – pieczołowicie odgrywane sceny z przeszłości rodziny. Część fabularyzowanych sekwencji do złudzenia przypomina psychodramę. Emocjonalny ciężar wspomnień sprawia, że ich odtworzenie wiąże się dla Olfy, Eyi i Tayssir z ogromnym kosztem. Jak po nitce do kłębka Ben Hania prowadzi nas do źródła rodzinnych dramatów – ciężkich losów matki, które przełożyły się na trudne dzieciństwo jej córek. Stopniowo zaczynamy rozumieć, jaką rolę odegrała w tej tragedii pokoleniowa wymiana traum.
Olfa Hamrouni, Hind Sabri
Bo opowieść o czterech siostrach jest głęboko zanurzona w narodowej historii i kulturze. Ważną rolę odgrywają w niej upadek dyktatora Zina al-Abidina Ben Alego, Arabska Wiosna, radykalizujący się islamscy ekstremiści i muzułmańska ortodoksja. Jak trybiki w ogromnej machinie kierują życie bohaterek na z góry określone tory. I tak, Olfa nieświadomie staje się wysłanniczką patriarchatu, z którym walczyła przez całe życie. Swoje córki dyscyplinuje w bardzo okrutny sposób, a każdy przejaw budzącej się w nich kobiecości (depilacja nóg, pocałunek z chłopakiem) próbuje zdusić za pomocą przemocy. Reżyserka nie wybiela swojej bohaterki – nie ukrywa jej ognistych wybuchów gniewu, a w inscenizowanych scenach pozwala aktorce Hend Sabri krytykować brutalność Olfy wobec własnych dzieci. Jednak film nie dąży do wyroku skazującego, jego celem jest pokazanie, jak dotkliwe piętno odciskają na człowieku narodowa historia i jego własna przeszłość. Przekazywanie córkom nauk ich matek okazuje się tutaj okrutnym zapętleniem w krzywdzie.
Duży ciężar emocjonalny „Czterech córek” znajduje przeciwwagę w stronie wizualnej. Odpowiedzialny za zdjęcia Farouk Laâridh postawił na wysycone kolory: żałobną czerń, ciężką czerwień i nostalgiczne błękity. Barwy są tu bogate w znaczenia i noszą w sobie intensywność przeżyć bohaterek. Kiedy aktorki z młodymi siostrami odgrywają idylliczne wspomnienia z przeszłości, cała sceneria jest skąpana w bieli. Dziewczyny leżą na łóżku, a ich dłonie wędrują czule po ciemnych siostrzanych kosmykach. Zarówno dla widzów jak i bohaterek to momenty oddechu – przywodzące na myśl beztroskie sceny z „Przekleństw niewinności” (1999) czy „Mustanga” (2015). Trzy filmy łączy również wnikliwy wgląd w mroczną i niebezpieczną stronę dorastania: dla reżyserek amerykańskiej, tureckiej i tunezyjskiej młodość jest okresem braku kontroli, ekspozycji na przemoc i walki o samostanowienie.
Oczywiście – można by zarzucić Ben Hani przejęcie głosu dwóch starszych córek, które opuściły dom, zanim wkroczyła tam ekipa filmowa. I nie byłoby to bezpodstawne oskarżenie. W końcu Ghofrane i Rahma nie miały możliwości artykulacji swoich doświadczeń, a w snuciu ich biografii pośredniczą aktorki, kamera i medium kina. Jednak już w pierwszej scenie świadoma ograniczeń twórczyni deklaruje, że historia córek Olfy będzie próbą opowieści. Tym samym bierze na barki odpowiedzialność za swoje dzieło – z góry skazane na niemożliwość pełnego dotarcia do prawdy. Celem dokumentu jest przecież przybliżenie skrawka rzeczywistości i uczynienie z niego tematu filmowej narracji. Reżyserka pracuje z tym, co ma. Są to: żywi ludzie, metody aktorskie, skrawki wspomnień, trudne pytania, niezagojone rany, trupy w szafie, ale i puste miejsce przy stole. Opowiadanie jest przywilejem obecnych.
Bogna Goślińska
Kino nr 3/2024, © Fundacja KINO 2024
Les filles d’Olfa
Reżyseria i scenariusz Kaouther Ben Hania. Zdjęcia Farouk Laâridh. Muzyka Amin Bouhafa. Wykonawcy Eya Chikhaoui, Tayssir Chikhaoui, Olfa Hamrouni, Nour Karoui, Majd Mastoura. Francja – Arabia Saudyjska – Niemcy – Tunezja – Cypr 2023. Czas 107 min
Dystrybucja kinowa Stowarzyszenie Nowe Horyzonty