Dojmujące poczucie, że oglądam pożegnanie z widzami żywego pomnika kina, towarzyszyło mi przez cały seans „Fabelmanów”. Steven Spielberg co prawda pracuje już nad kolejnym tytułem, ale tak osobistego i autobiograficznego filmu być może już nigdy nie nakręci.
Wpisana w „Fabelmanów” tęsknota za dzieciństwem i młodością staje się udziałem widzów, budząc w nich również poczucie nostalgii za starym kinem. Spielberg, którego nazwisko jest kojarzone nawet przez osoby najmniej zainteresowane kinem, opowiada o swoich twórczych korzeniach i najwcześniejszych inspiracjach, często cytując własne dzieła. Tworzy szczerą opowieść miłosną – opowieść o swojej miłości do rodziców i do X muzy.
Scena z Davidem Lynchem wcielającym się w Johna Forda zgromadzi pewnie swój osobny fandom. Ten epizod to piękny hołd nie tylko dla autora westernów formacyjnych dla Spielberga, nie tylko dla samego Lyncha, ale również dla kina jako źródła eskapizmu i przyjemności. Główny bohater „Fabelmanów” jest najszczęśliwszy wtedy, kiedy widzi, jaką radość jego dzieła sprawiają innym. Sam Spielberg w swoim najnowszym filmie pozostaje młodzieńczo bezpretensjonalny i pełen chłopięcego zachwytu – jakby w środku wciąż pozostał tym samym dzieckiem z rozpoczynającej „Fabelmanów” sekwencji, które z rozdziawioną buzią obserwuje zderzenie pociągów na ekranie kina, odwiedzonego po raz pierwszy w życiu.
Nostalgia i miłość do filmu nie są jedynymi składnikami paliwa napędzającego ten obraz. „Fabelmanowie” to czuła coming of age story połączona z dramatem rodzinnym. Skomplikowaną relację rodziców głównego bohatera obserwujemy najpierw z perspektywy dziecka nieświadomego tego, co się między nimi dzieje, a następnie nastolatka, śledzącego kolejne tropy i łączącego je w smutną całość. Spielberg doskonale portretuje dorastanie jako proces tracenia złudzeń względem świata. Subtelnie opowiedziana historia wymaga od widza uwagi i wrażliwości. „Fabelmanowie” to film o olbrzymim wyczuciu detalu, pełen niedopowiedzeń i stłumionych emocji. Ma w sobie coś z dobrej amerykańskiej prozy realistycznej.
Gabriel LaBelle
Wszyscy aktorzy dostali do wykreowania wielowymiarowe, pogłębione psychologicznie postaci i zrobili z tego potencjału użytek. Michelle Williams za rolę nadwrażliwej, czarującej matki dostanie przynajmniej oscarową nominację, Paul Dano porusza jako ojciec, a Seth Rogen jako ten trzeci. Najwięcej na „Fabelmanach” zyska jednak wcielający się w alter ego reżysera, szerzej nieznany Gabriel LaBelle. Aktor, wybrany do tej roli ze względu na uderzające podobieństwo do młodego Spielberga, odgrywa swoją rolę z dużą dojrzałością, z łatwością budzi też sympatię.
Reżyser nie boi się opowiadać o swoich niedoskonałościach (wycofywanie się w trudnych sytuacjach, chowanie za skorupą introwertyzmu i pozornej nieczułości) i bolesnych momentach z przeszłości (prześladowanie przez szkolnych osiłków-antysemitów, ataki paniki). Swoim rodzicom ofiarowuje natomiast wybaczenie i zrozumienie zamiast złości. Dziękuje matce za przekazane mu wrażliwość, artystyczną duszę i zachętę do realizowania pasji, a ojcu – za odziedziczone po nim pracowitość, przywiązanie do technicznych szczegółów i solidnego wykonywania podjętej roboty.
„Fabelmanowie” są najlepszym filmem Spielberga od lat. Być może nawet najlepszym, jaki nakręcił w XXI wieku. W ostatnim czasie wielu uznanych reżyserów stworzyło opowieści o swojej młodości. Tylko w ciągu ostatniego roku na ekrany polskich kin weszły m.in. „Licorice Pizza” Andersona, „Belfast” Branagha czy „Bardo” Iñárritu. Ta zauważalna tendencja rodzi czasem poczucie, że autorzy uciekają od prób opisania niełatwej współczesności w łatwą romantyzację przeszłości; że wybierają narcyzm i wsobność w miejsce otwarcia się na inspirację z zewnątrz.
W przypadku „Fabelmanów” nie ma jednak mowy o narcystycznym przeglądaniu się we własnych wspomnieniach. Ten osobisty film Spielgerga pozostaje jednocześnie w pełni zgodny z innymi tytułami z jego twórczości. W „Fabelmanach” chodzi w gruncie rzeczy o to samo, co w innych dziełach reżysera – o wciągającą opowieść, o realizacyjny pietyzm, o rodzinę jako największą wartość w życiu człowieka, o czystą przyjemność wreszcie i o pokrzepienie, jakie autor „Listy Schindlera” potrafił podarować widzom nawet w najsmutniejszych ze swoich historii.
KATARZYNA KEBERNIK
Kino nr 1-2/2023, © Fundacja KINO 2023
The Fabelmans
Reżyseria Steven Spielberg. Scenariusz Tony Kushner, Steven Spielberg. Zdjęcia Janusz Kamiński. Muzyka John Williams. Wykonawcy Gabriel LaBelle, Paul Dano, Michelle Williams, Seth Rogen, Judd Hirsch, David Lynch. USA 2022. Czas 151 min
Dystrybucja kinowa Monolith