PO DRUGIEJ STRONIE SNU ANNA BIELAK Rebecca Daly ma talent do tworzenia niepokojącego, ciężkiego od niedopowiedzeń klimatu, w który z łatwością wprowadza zarówno bohaterów, jak i widzów swoich filmów. „Po drugiej stronie snu” jest fabularnym debiutem irlandzkiej reżyserki, ale ścieżki, które zaprowadziły ją do jego realizacji, miały początek na planach jej dwóch krótkometrażowych produkcji. Z obu wydobyła materiały, wątki i motywy nadające się do konstrukcji długometrażowej, wielopoziomowej historii o bladej lunatyczce podejrzanej o morderstwo.
Przed dwoma laty powstał „Hum” (2010), opowiadający o samotnej kobiecie, dla której las był zarówno schronieniem, jak i miejscem podejmowania ostatecznych decyzji. Siedem lat temu na ekrany kin trafił zaś odrobinę surrealistyczny krótki metraż Daly „Joyriders” (2006), w którym głównym zwrotem narracyjnym było tajemnicze zaginięcie jednej z dwóch przyjaciółek. Piękna jest ostatnia scena, w której mała dziewczynka wbiega na dach i widzi, że wszystkie okoliczne samochody, zaalarmowane w jednym momencie, migają światłami. Dziś przywołuje w pamięci sekwencję zamykającą „Holy Motors” (2012) Leosa Caraksa i garaż świetlnie komunikujących się ze sobą limuzyn. Jest to może dalekie skojarzenie i nie sposób doszukiwać się tu jakichkolwiek twórczych inspiracji; w grę wchodzi jednak specyficzna atmosfera, w której zanurzone są oba filmy. Styl „Po drugiej stronie snu” jest połączeniem niepokoju emanującego z „Mechanika” (2004) Brada Andersona i brutalnego mistycyzmu z serialu „Miasteczko Twin Peaks” (1990/1991) Davida Lyncha i Marka Frosta. W pierwszej scenie filmu Daly Arlene (Antonia Campbell-Hughes) budzi się w środku zamglonego lasu. Widzom wydaje się, że to sen, dziewczyna wie jednak, że śnić właśnie przestała. Jak na etatową lunatyczkę przystało, obudziła się w obcym miejscu i jest pozbawiona wspomnień z ostatnich kilku godzin. Nie wie więc, co robi obok niej martwe ciało młodej kobiety zawinięte w folię na wzór serialowej Laury Palmer. Nie może liczyć na pomoc agenta Coopera. Zawsze trzymała się też z daleka od mieszkańców miasteczka, z którego pochodzi. W okolicy nie ma też lynchowskich czerwonych pokojów ukrywających sekrety. Przestrzeń jest skomponowana z szarości i błękitów, które potęgują zaniepokojenie. W gęstym od rosy porannym powietrzu wisi mnóstwo zagadek. Arlene wraca jednak do domu, bierze prysznic i idzie do pracy, jakby nic się nie stało. Daly żongluje przy tym barwami z pełną świadomością ich symbolicznego znaczenia. Łatwiej je czytać niż zachowanie głównej bohaterki filmu. Arlene jest zamknięta w sobie, ale ewidentnie pełna negatywnych uczuć, które nie znajdują ujścia. Szarość to podobno kolor skrywanych emocji. Podobno ten, kto się z nim utożsamia, jest osobą pasywną, zestresowaną, nadmiernie obciążoną i niezrealizowaną. Szarość ma niewiele własnej energii, więc Arlene jest postrzegana jako postać całkowicie bierna, chociaż stara się podejmować rozmaite działania, mające zbliżyć ją do prawdy. Błękit (jej fabrycznego fartucha czy jesiennego nieba) wprowadza tajemnice i rodzaj mistycyzmu, którego dziewczyna nie rozumie. Daly opowiada o Arlene za pośrednictwem zmysłowych symboli. Nie jest wielbicielką kina społecznego, ale nie dlatego krajobraz „Po drugiej stronie snu” jest skąpany w chłodnych barwach ziemi. Irlandzka reżyserka wprowadza bohaterkę w trudną relację między kulturą a naturą. Arlene gubi się w niej, jak zgubić się można w lesie, który w baśniach bywa schronieniem dla zjawisk irracjonalnych. Dziewczyna nie wie, co stało się w nocy, w jaki sposób znalazła się obok ciała martwej Giny (Zsuzsa Varga), o której zaczynają pisać wszystkie lokalne gazety, ani gdzie leży prawda. Kierowana podejrzeniem, że mogła zostać wplątana w brutalne morderstwo, zbliża się do rodziny kobiety – jej siostry, matki i, oficjalnie podejrzanego, jej agresywnego chłopaka. Liczba powiązań między mieszkańcami miasta jest ogromna, ale żadne linki nie prowadzą od postawionych pytań do jasnych odpowiedzi. Stąd wrażenie, że film Daly ewoluuje w stronę thrillera spod znaku wspomnianego „Mechanika” – historii pracującego w fabryce mężczyzny, który wyparł ze świadomości wspomnienie popełnionej zbrodni.
W porównaniu ze świetnie poprowadzoną narracją filmu Brada Andersona, na światło dzienne wychodzi jednak niekonsekwencja Daly w budowaniu i podsycaniu napięcia fabularnego. Struktura „Po drugiej stronie snu” sprawia niekiedy wrażenie materii pozbawionej ciągłości, porwanej, zyskującej stabilność tylko za sprawą kreującej rolę Arlene Antonii Campbell-Hughes. Jest w niej niepokój, który ułatwia wcielanie się w postaci znerwicowanych kobiet na zakręcie. Silna aktorka i sytuacje pełne niedopowiedzeń. Mocna postać i kruche historie. Rebecca Daly poszła wydeptaną ścieżką. Zapytać jednak trzeba, w jakim stopniu sprawdza się takie zszywanie przeciwieństw. The Other Side of Sleep Reżyseria Rebecca Daly. Scenariusz Rebecca Daly, Glenn Montgomery. Zdjęcia Suzie Lavelle. Muzyka Marc Lizier, Michel Schöpping. Wykonawcy Antonia Campbell-Hughes (Arlene Kelly), Sam Keeley (Killen), Olwen Fouere (Maggie), Cathy Belton (Selina), Zsuzsa Varga (Gina), Aaron Monaghan (Bill). Produkcja Fastnet Films, Irlandia 2011. Dystrybucja Vivarto. Czas 91 min Anna Bielak, Po drugiej stronie snu, „Kino" 2013, nr 05, s. 61 © Fundacja KINO 2013 |