CALL GIRL IWONA CEGIEŁKÓWNAMariaż polityki z obyczajowością niemal zawsze implikuje skandal. Czasem natury koteryjnej, towarzyskiej, wstydliwie zamiatany pod dywan. Niekiedy jednak skutkujący redefinicją powszechnego mniemania o szanowanych politykach czy nawet – zmianą prawa. Do jednej z takich historii sięgnął Mikael Marcimain, twórca specjalizujący się w reklamach i produkcjach telewizyjnych. Jego pełnometrażowy debiut, „Call Girl”, nawiązuje do autentycznych wydarzeń z kart współczesnej historii Szwecji. W latach 70. XX wieku kraj słynął z prospołecznej polityki wobec swoich obywateli – sytych, dobrze zarabiających i życiowo spełnionych. Oczywiście pozornie. Za fasadą funkcjonalnych meblościanek z IKEI kryły się bowiem Bergmanowskie dylematy i tajemnice tak mroczne, że nie powstydziłby się ich sam Stieg Larsson. Kilkunastoletnia Iris nie ma wyrafinowanych tęsknot: modny ciuch, szminka do ust, fajki, wino. Patrząc na sympatyczną buzię dziewczyny trudno przypuszczać, że każdego wieczora razem z koleżanką ucieka z poprawczaka i w pobliskim mieście sprzedaje swoje młode ciało politykom i biznesmenom w wieku jej dziadków. Nie oddaje się temu procederowi na własną rękę – jest za młoda, nie zna reguł gry. Ale znają je inni. Biznesem kieruje energiczna Dagmar Glans (Pernilla August). Iris i jej przyjaciółka, naiwne, ubezwłasnowolnione swoim statusem prawnym, szybko zostają wciągnięte w sieć jej pochlebstw i szantaży.
Twórców „Call Girl” zainspirowała tzw. Bordellhärvan (afera burdelowa), skandal, w który zostali zamieszani nie tylko prominentni szwedzcy biznesmeni, ale też znani politycy (w tym – o ironio – były minister sprawiedliwości), będący klientami (czasami nieletnich) prostytutek. Scenariusz oparto na zeznaniach jednej z nich, 14-letniej wówczas Evy Bengtsson. Mikael Marcimain (rocznik 1970) ukuł na podstawie tych wydarzeń emocjonujący dramat sensacyjny. Narracja prowadzona jest w dwóch planach: historia Iris i śledztwo prowadzone przez młodego policjanta. Świetna strona wizualna filmu (zdjęcia Hoyte van Hoytema, kostiumy Cilli Rörby) nie tylko wiarygodnie oddają klimat epoki (dominanty barwne to bura, butelkowa zieleń i rdzawe brązy kojarzone z designem lat 70.), ale dają też klimat osaczenia, klaustrofobii. Szantażowane przez Dagmar nastolatki wydają się być w sytuacji bez wyjścia, a śledztwo penetrujące coraz wyższe szczeble władzy utyka na mieliźnie domysłów. Marcimain stosuje chwyty charakterystyczne dla kina telewizyjnego: centralny problem jest jasno wyeksplikowany, poboczne – ledwie zarysowane, główni protagoniści, niezależnie od swojej proweniencji, scharakteryzowani są jako postaci pozytywne, ich opozycjoniści - jako pozbawieni sumienia, tchórzliwi dewianci. Rozstawiając w ten sposób akcenty reżyser przykrywa problem mainstreamową kołderką nie wychodząc poza stereotyp. Nominowany do nagrody EFA film ma wady i zalety kina interwencyjnego. Ważka, atrakcyjnie przedstawiona teza kontrastuje z uproszczeniami w rysie postaci, zwłaszcza drugoplanowych. Młody policjant prowadzący śledztwo jest (a jakże!) idealistą za wszelką cenę dążącym do prawdy. Jego zwierzchnicy – są cyniczni i skorumpowani. Z tych stereotypowych klisz wyłamuje się Dagmar Glans. Pernilla August buduje postać demoniczną i zarazem tragiczną, straszną i śmieszną w poczuciu swojej wszechwładzy, która topnieje w kontakcie z pogardzającym nią synem (którego – notabene – utrzymuje).
Film Marcimaina to świetnie zrealizowany thriller polityczno-obyczajowy. Pozostawia jednak pewien niedosyt, sytuując się gdzieś wpół drogi między przenikliwym kinem społecznym a pełną uproszczeń telenowelą, prawdą a tabloidową sensacją. Szkoda. Call Girl Reżyseria Mikael Marcimain. Scenariusz Marietta von Hausswolff von Baumgarten. Zdjęcia Hoyte Van Hoytema. Muzyka Mattias Bärjed. Wykonawcy Pernilla August (Dagmar Glans), Sofia Karemyr (Iris), Simon J. Berger (John), Josefin Asplund (Sonja). Produkcja Garagefilm International, Szwecja, Norwegia, Finlandia, Irlandia 2012. Dystrybucja Best Film. Czas 140 min Iwona Cegiełkówna, Call Girl, „Kino" 2013 © Fundacja KINO 2013 |