BIAŁY CIEŃ DOMINIKA BIERCZYŃSKA
Cały film objawił mi się we śnie – powiedział w jednym z wywiadów izraelski reżyser, Noaz Deshe. I rzeczywiście: jego „Biały cień” właśnie sen przypomina. Film tworzą obrazy na pograniczu jawy – epizody, które w rwanym rytmie pojawiają się i gasną, ale ich powidoki nie giną. I jeszcze atmosfera – momentami gęsta, upiorna, czasem lekka i świetlista – w której błądzi się po omacku, na przemian w panice i olśnieniu. Niech to błądzenie nie sugeruje jednak, że „Biały cień” cierpi na luki fabularne i niedociągnięcia – Deshe konsekwentnie buduje film. Na głównego bohatera, a zarazem przewodnika widza, wybiera zagubionego, wrażliwego chłopca – patrzymy na niebezpieczny świat jego oczami, aż staje się intensywny i sugestywny. Sama opowieść Deshego bierze początek w prawdziwych wydarzeniach. Reżyser natknął się na reportaż dziennikarki BBC – ukrytą kamerą zarejestrowała szamana, który usiłuje sprzedać części ciała albinosa – w niektórych krajach afrykańskich: Tanzanii, Kenii czy Kongo, traktowane są one jak drogocenne talizmany – szamani zarabiają na nich miliony szylingów.
Gdy poznajemy Aliasa, dotkniętego bielactwem afrykańskiego nastolatka, razem z nim przeczuwamy, że stanie się coś złego. Chłopiec nie potrafi towarzyszyć rodzicom w wesołej pogawędce. W ciemności rozlegają się czyjeś kroki, jest ich coraz więcej. Za chwilę, razem z matką, Alias będzie świadkiem brutalnego morderstwa ojca. Kobieta bojąc się, że i syn stanie się wkrótce ofiarą, wysyła go do miasta. Alias pomaga wujkowi w pracy, sprzedając płyty dvd i telefony komórkowe, ale szybko naraża się konkurencji. Stara się nawiązać przyjaźnie, ale spotyka się z wrogością. Nie wiadomo, komu można zaufać, kiedy będzie trzeba rzucić się ucieczki, skąd padnie cios – ci, którzy chronią albinosów, ryzykują życie, a lokalna społeczność, wierząca w zabobony podtrzymywane przez szamanów czy zastraszona przez miejscowych gangsterów, woli sama załatwiać konflikty niż zwracać się o pomoc do policji. W świecie Aliasa nie ma miejsca na beztroskę – nawet w scenach zabaw napięcie nie ustaje. Praca kamery – jej paradokumentalna ciekawość, nagłe zmiany punktów widzenia, filtry, a także tempo montażu, ale i hipnotyzująca muzyka, raz wyciszona, innym razem zbudowana z narastającego, niepokojącego dźwięku – budują poczucie zagrożenia. Siła filmu tkwi również w płynności, z jaką Deshe łączy naturalistyczne obrazy bestialstwa z poetyckimi wizjami. Lecz „Białego cienia” nie byłoby, gdyby nie odtwórca głównej roli, Hamisi Bazili. Choć reżyser bardzo chwalił debiutujących tubylców, ich zaangażowanie (do udziału w filmie z poświęceniem przystąpiły dwie tanzańskie wioski), naturalność a zarazem dojrzałość, to właśnie ten nastolatek przykuł uwagę Deshego. Reżyser przyznał, że Hamisi do postaci Aliasa pasował idealnie – ekipa szukała bowiem „osoby, która jest jak zaciśnięta pięść, dusząca wszystko w środku i usiłująca zrozumieć swoje wnętrze”. „Biały cień” jest obrazem dramatycznej sytuacji w krajach afrykańskich – Deshe pokazuje, że magiczne rytuały bywają przykrywką dla ludzkiego okrucieństwa i chciwości. Wspominana wcześniej decyzja reżysera, by opowiedzieć historię z perspektywy osoby, która w tym świecie jest zanurzona, ale jednocześnie, z powodu swojej odmienności, nie może do niego należeć, daje dobre rezultaty. Deshemu udaje się uniknąć spojrzenia człowieka z zewnątrz, który gdy mu wygodnie, patrzy na afrykańską egzotykę z pobłażliwością turysty, kolekcjonuje egzotyczne trofea ze stoiska z pamiątkami, a innym razem dystansuje się od niej i snuje tyrady o barbarzyństwie i wyższości innych kultur. Bo „Biały cień” to opowieść znacznie bardziej uniwersalna – reżyser zauważa, że „polowanie na człowieka może odbywać się na wielu płaszczyznach, a przemoc ma nieograniczone formy”. Autentyzm i energia, jaka bije z „Białego cienia”, wynikają z pokory i empatii, z jakimi Deshe podszedł do tematu, który, wedle jego słów, był już gotowy i po prostu czekał na realizację.
W wypowiedziach twórcy pobrzmiewa głos osoby, która z szacunkiem podąża za bohaterem. Paradoksalnie, Alias jest wolny. Wolność dają mu marzenia. Nie chce brać udziału w przemocy. Ocala to, co do końca naznacza go innością, na co w otaczającym świecie kompletnie nie ma miejsca: niewinność – swoje przekleństwo i największy skarb. White Shadow Reżyseria Noaz Deshe. Scenariusz Noaz Deshe, James Masson. Zdjęcia Armin Dierolf, Noaz Deshe. Muzyka James Masson, Noaz Deshe. Wykonawcy Hamisi Bazili (Alias), James Gayo (Kosmos), Glory Mbayuwayu (Antoinette), Salum Abdallah (Salum), Riziki Ally (matka), Tito D. Ntanga (ojciec), James P. Salala (Adin), John S. Mwakipunda (Anulla). Produkcja Asmara Films, Mocajo Film, Shadoworks. Tanzania – Niemcy – Włochy 2013. Dystrybucja Stowarzyszenie Nowe Horyzonty. Czas 115 min
Dominika Bierczyńska, Biały cień, „Kino" 2015, nr 04, s. 71-72 © Fundacja KINO 2015 POLECAMY: wywiad z Noazem Deshem w papierowym wydaniu „Kina” 4/2015 |