DO NIEBA DIANA DĄBROWSKA
Aż pięć lat kazała nam czekać Claudia Llosa na kolejny, po nagrodzonym Złotym Niedźwiedziem „Gorzkim mleku”, film pełnometrażowy. Berliński zwycięzca uwodził prostotą stylu, łączył lokalny temat z uniwersalnym spojrzeniem. Llosa pokazała nam swój kraj, Peru, z odważnej, feministycznej perspektywy. Przyglądając się peruwiańskiej historii, rytuałom i przesądom, czuliśmy związek z nieśmiałą bohaterką, Faustą, która błądziła w poszukiwaniu własnej tożsamości i emancypacji. Tym razem jest jednak inaczej – świat wykreowany przez reżyserkę w filmie „Do nieba” wydaje się istnieć tak poza czasem i miejscem, że trudno się w nim zadomowić.
W retrospekcjach, które otwierają film, poznajemy Nanę Kunning (Jennifer Connelly) i jej dwóch synów. Bohaterce przyświeca tylko jedna myśl – uratować życie młodszego, ciężko chorego chłopca. Postanawia spróbować niekonwencjonalnych szamańskich praktyk. Podczas jednej z nich dochodzi do wydarzenia, które naznacza całe życie bohaterów – Nana odkrywa w sobie magiczne moce. Tymczasem starszy syn, Ivan (Cillian Murphy), próbuje ułożyć sobie życie z dala od matki. Początkowo widzom z trudem przychodzi zrozumienie, skąd się bierze jego niechęć wobec rodzicielki. Co takiego wydarzyło się w przeszłości? Rodzinne losy splatają się ponownie, gdy na scenie pojawia się francuska dziennikarka Jannia Ressmore (Mélanie Laurent), która dla własnego interesu pragnie ich pogodzić. Llosa bierze na warsztat temat ludzkiej wiary w nadnaturalne moce. „Do nieba” to w założeniu metaforyczna podróż po meandrach ludzkiej świadomości. Reżyserka pokazuje, jak ważne jest zespolenie człowieka z otoczeniem i naturą, a także harmonia pomiędzy cielesnością a duchowością. Założenia filozoficzne wyglądają interesująco, ale rzecz zawodzi na poziomie realizacji. Można odnieść wrażenie, że Llosa całkowicie skoncentrowała się na warstwie wizualnej filmu (kamera pozostaje zawsze blisko postaci, które ujmuje w planach średnich lub półzbliżeniach, co jest zestawiane z oślepiającą bielą strefy podbiegunowej), a zupełnie nie zadbała o scenariusz. Retrospekcje w filmie są ociężałe i spowalniają bieg fabuły – gdy wreszcie zaczyna się dziać coś ciekawego na planie „tu i teraz” pomiędzy Ivanem a Jannią Ressmore, niepotrzebnie dostajemy kolejną pigułkę wiedzy na temat przeszłości, której przecież już dawno się domyśliliśmy. Konflikt między synem a matką wynika z tak enigmatycznych pobudek, że nie potrafimy się nim przejąć. W wątku „teraźniejszym” musimy zmagać się z weltschmerzem antypatycznego Ivana, który uparcie nie potrafi zaakceptować postępowania matki.
Czemu ma służyć podkreślanie w kilku scenach francuskiego pochodzenia postaci granej przez Mélanie Laurent? Po co rozpoczynać i nie rozwijać wątku rodziny dorosłego już bohatera? Takich ozdobników, nieudolnie odciągających uwagę od metafizycznej pustki „Do nieba”, jest niestety więcej. Nieznośna uciążliwość fabuły zabija wymiar magiczny, który w zamierzeniu miał stanowić główną atrakcję filmu. Najprawdopodobniej zabrakło też reżyserce pomysłu na pokazanie uzdrowicielskich rytuałów, skoro oglądamy ledwie dwa z nich. Klimat depresji i stagnacji jest kontrapunktowany histerycznymi, konfrontacyjnymi wybuchami bohaterów. Aktorzy osiągają poziom ekspresji, który często bywa doceniany podczas przyznawania oscarowych nominacji. Kłopot w tym, że takich wyróżnień w przypadku „Do nieba” nie było i raczej nie będzie. Finałowe oczyszczenie ląduje w próżni znużenia i wydaje się, znów, zbyt przewidywalne. Bardziej niż „magiczny” ostatni film Llosy jest po prostu „nawiedzony”. Aloft Scenariusz i reżyseria Claudia Llosa. Zdjęcia Nicolas Bolduc. Muzyka Michael Brook. Wykonawcy Jennifer Connelly (Nana Kunning), Cillian Murphy (Ivan), Mélanie Laurent (Jannia Ressmore), Winta McGrath (Gully), William Shimell (Newman). Produkcja Wanda Visión, Arcadia Motion Pictures, Buffalo Gal Pictures. Francja – Hiszpania – Kanada 2014. Dystrybucja Kino Świat. Czas 112 min Diana Dąbrowska, Do nieba, „Kino" 2015, nr 07 © Fundacja KINO 2015 |