PŁOMIEŃ BARTOSZ ŻURAWIECKI
Grecki kryzys co chwila, jak bumerang, wraca na czołówki mediów. Cóż jednak możemy o nim powiedzieć poza kilkoma frazesami i obiegowymi sądami? Filmowi Syllasa Tzoumerkasa warto więc dobrze się przyjrzeć, bowiem pokazuje sytuację w Grecji od środka, z perspektywy dotkniętej kryzysem jednostki. To opowieść o rozpadzie – rodziny, tożsamości, biografii – spowodowanym w dużej mierze przez czynniki ekonomiczne. Główna bohaterka filmu, Maria (sugestywna, choć nieco nadekspresyjna Aggeliki Papoulia) rzuciła studia prawnicze, by prowadzić rodzinny sklep na przedmieściach Aten. W wieku dwudziestu lat wyszła za mąż za przystojnego brodacza, kapitana tankowca, Yannisa, urodziła trójkę dzieci. Pewnego dnia odkryła, że sklep, który formalnie należy do jej sparaliżowanej, poruszającej się na wózku matki, jest ogromnie zadłużony – i to zarówno w banku, jak i w urzędzie skarbowym. By zdobyć pieniądze, Maria decyduje się zostać wspólniczką przestępstwa.
Tak mniej więcej wygląda fabuła opowiedziana po kolei, ale film nie trzyma się chronologii. Jego główną oś stanowi ucieczka Marii, która, już „po wszystkim”, postanawia zostawić za sobą dotychczasowe życie – podrzuca dzieci siostrze, nie odbiera telefonu od męża, jedzie przed siebie autostradą. Nie chce być więcej ani żoną, ani mamą, ani córką. Podczas tej drogi pojawiają się retrospekcje z siedmiu ostatnich lat życia jej i jej rodziny, błyski wspomnień z momentów szczególnie nasyconych emocjami: Maria dostaje się na studia, Maria kocha się z mężem, który powrócił z długiego rejsu, Maria urządza matce awanturę z rękoczynami. Film jest nerwowy, rozedrgany, miota się na wszystkie strony, niczym tytułowy płomień na wietrze. Niczym jego główna bohaterka, temperamentna, powodowana namiętnościami, działająca pod wpływem impulsów, zagnana w pułapkę, z której nie ma wyjścia. Sporo jest tutaj wściekłości i wrzasku, także gwałtowności i przemocy, nie tylko w stosunkach między bohaterami, ale również w relacjach społecznych. Szwagier Marii – nadzorca na wysypisku śmieci – przystaje do faszystów i bije tych, których uważa za śmieci zanieczyszczające ojczystą Grecję, czyli głównie imigrantów. Relacje telewizyjne z akcji skrajnej prawicy pojawiają się w tle rodzinnych scysji. Reżyser usilnie stara się podnieść swoją opowieść do rangi tragedii. Na próżno jednak wyglądać „katharsis” – koniec końców zostaje wyłącznie kac moralny, poczucie absurdu i bezsilności. Oczyszczenia nie przyniesie nawet pożar, który wybuchnie za sprawą bohaterki. Maria jest w swoich działaniach kompletnie osamotniona. Yannis przez większą część roku pływa po morzach i to oddalenie bardzo mu w gruncie rzeczy odpowiada. Z dala od domu prowadzi zresztą własne życie erotyczne. Najmocniejsze jednak oskarżenie pada w stronę pokolenia rodziców. Paraliż matki ma więc tutaj wymiar także metaforyczny. Oznacza niemoc, bezradność, bezmyślność pokolenia, które wpędziło w kłopoty własne dzieci. „Jesteś tylko ciężarem. Głupim, starym człowiekiem” – mówi wprost Maria swojemu ojcu. Ojciec milczy, nie wie, co ma na to odpowiedzieć, nie wie, jak ma się bronić. Dramat bohaterki nie polega na zderzeniu z normami społecznymi, bo i rzeczywistość uległa dezintegracji. Osuwa się w chaos, którego powszednim, dojmującym objawem są godziny spędzone w urzędach na wyczekiwaniu i jałowym użeraniu się z biurokratami. Nie sposób uzyskać od nich jakiejkolwiek informacji, o pomocy nawet nie wspominając. Obraz nakreślony przez Tzoumerkasa jest intensywny, wręcz krzykliwy, namalowany został mocnymi pociągnięciami pędzla. W związku z tym intryguje, a zarazem wydaje się cokolwiek powierzchowny, znacząco naszej wiedzy o źródłach i efektach greckiego kryzysu nie wzbogaca. Sprawdza się natomiast jako portret kryzysu egzystencjalnego. Maria, która na spotkaniu kobiet doświadczających przemocy domowej mówi, że nie chce już widzieć własnych dzieci i ma zamiar rozmawiać wyłącznie z obcymi ludźmi, jest absolutnie zdeterminowana, by zrzucić ze swoich pleców ciężar, który nie tylko życie jej nałożyło, ale którym również sama się w ostatnich latach obarczyła.
Rozbrzmiewająca na początku filmu rozmowa o prawach człowieka nabiera więc po zakończeniu seansu wydźwięku ironicznego, by nie rzec sarkastycznego. Zanim bowiem upomnimy się o przysługujące nam prawo do szczęścia, należy nie tylko sprawdzić, czy okoliczności na bycie szczęśliwym nam pozwolą, ale też długo, głęboko i powoli się zastanowić, jakiego szczęścia pragniemy. A Blast Reżyseria Syllas Tzoumerkas. Scenariusz Youla Boudali, Syllas Tzoumerkas. Zdjęcia Pantelis Mantzanas. Muzyka Drogatek. Wykonawcy Aggeliki Papoulia (Maria), Vassilis Doganis (Yannis), Maria Filini (Gogo), Themis Bazaka (matka), Giorgios Biniaris (ojciec). Produkcja Homemade Films, Unafilm, PRPL, Bastide Films. Grecja – Niemcy – Włochy – Holandia – Bośnia i Hercegowina – Francja 2014. Dystrybucja Against Gravity. Czas 83 min Bartosz Żurawiecki, Płomień, „Kino" 2015, nr 09, s. 86 © Fundacja KINO 2015 POLECAMY: wywiad z Syllasem Tzoumerkasem w papierowym wydaniu „Kina” 9/2015 |