MĄDROŚĆ I SEKS
ANDRZEJ KOŁODYŃSKI
Madonna zrobiła film. Przed rokiem. Nie gra w nim ani nie śpiewa. Po prostu reżyseruje, przenosząc na ekran własny scenariusz, napisany z Danem Cadanem. To liczące się nazwisko w muzycznym show-businessie, autor dowcipnych komentarzy do albumu Madonny GHV2, scenarzysta, reżyser, który debiutował 15-minutowym filmem parodiującym klasyczne horrory, twórca muzycznych spotów. Ale współpraca przy tym akurat scenariuszu nie wystrzeliła fajerwerkiem pomysłów.
Chyba więcej do powiedzenia ma Eugene Hütz, występujący jako A. K., lider zespołu punk-rockowego Gogol Bordello, którym jest zresztą w rzeczywistości. Ciekawa i raczej nieznośna w zachowaniu postać. To podobno ukraiński Cygan, naprawdę nazywa się Jewgienij Gudź, po katastrofie w Czarnobylu zaczął wędrówkę przez Polskę, Austrię i Włochy, aby zakończyć ją jako uchodźca polityczny w Stanach. Poeta, autor tekstów, piosenkarz, DJ i aktor, prowadził kilka zespołów a w 1997 związał się w Nowym Jorku z Gogol Bordello łączącym w stylu punk-rocka motywy cygańskie i słowiańskie, inaczej mówiąc: wschodnioeuropejskie. W końcówce filmu ich muzyka oraz śpiew Hütza bardzo dynamicznie wypełniają dobre dziesięć minut i jest to niewątpliwie najlepsza sekwencja filmu. Madonna wykazuje w niej wyczucie dla kulturowych osobliwości naszych czasów, pozwala donośnie zabrzmieć pseudo-filozoficznemu komentarzowi słów piosenki i połączyć wszystkich w rytmicznych podrygach, choć nie ma po temu żadnego uzasadnienia. Ale dlaczego mielibyśmy się nie cieszyć? Eugene Hütz występuje poza tym jako filozoficzny komentator całego filmu (jedna z jego maksym brzmi: „Problem z traktowaniem ciała jako skarbonki polega na tym, że zawsze czujesz się pusty”). Jest także bohaterem fabuły, jeśli w ogóle można o niej mówić. W gruncie rzeczy bowiem film przedstawia kilka sytuacji powiązanych tylko osobami, nie ich życiowymi perypetiami. Z A. K. zamieszkują dwie kobiety, baletnica Holly (śliczna Holly Weston), która występuje jako striptizerka tańcząca „przy rurze” oraz aptekarka Juliette (Vicky McLure), lekomanka. Obie panie biorą co jakiś czas czynny udział w masochistycznych seansach prowadzonych przez A. K. z kijem w ręku dla płatnych, odczuwających potrzebę chłosty klientów.
W ten sposób dochodzimy do kwestii tytułu. W oryginale to „Filth and Wisdom”. Mądrość jest na drugim miejscu, a „filth” oznacza raczej brudy życia, które niekoniecznie kojarzą się z seksem. Skoro jednak stoi za tym wszystkim Madonna, polski dystrybutor postanowił chyba jakoś mocniej zasugerować jej udział. Seks w filmie ma charakter perwersji – głównie aktów masochistycznych (z lizaniem butów włącznie), po których taniec mocno obnażonych panienek „przy rurze” jest estetycznym wytchnieniem. Wymowa całości sprowadza się do stwierdzenia, że człowiek jest istotą o podwójnej naturze i ukrywa w sobie mnóstwo dobroci. Hinduski właściciel apteki, którego w domu tyranizuje (nieustannym krzykiem w hindi) żona i który lubieżnie wtula się w płaszcz swojej pracownicy Juliette, w końcu umożliwia jej wymarzony wyjazd do Afryki, gdzie będzie pomagać czarnym sierotom. A. K. ucałuje Holly, do której czuje coś prawdziwego, w przerwach od chłostania (często w radzieckim mundurze, ma być przecież „męskim dominatorem”) klientów, a jeszcze jedna ważna postać – niewidomy pisarz-homoseksualista zasiądzie do maszyny do pisania w systemie Braille’a, którą także dobry A. K. mu zakupił. Wszyscy spotkają się na finałowym koncercie Gogol Bordello i będą bardzo radośni.
Jak wiadomo, Madonna zamieszkuje w Londynie, więc film rozgrywa się w tej metropolii. Ale próżno byłoby szukać na ekranie Londynu znanego nam choćby z kina. To jakieś dziwne miasto bez cech szczególnych i tylko gruba koperta z banknotami dwudziestofuntowymi sugeruje, że jesteśmy w Anglii. Ale czy rzeczywiście? Tak wypchana koperta to napiwki za jeden wieczór lap-danserki w podejrzanym klubie. Żyć (tańcząc) i nie umierać! Zdaje się jednak, że nasi emigranci zarobkowi byliby cokolwiek zdumieni. Madonna widzi świat niewątpliwie po swojemu i z niewątpliwym zaangażowaniem przedstawia w filmie sytuację, która byłaby być może jej własnym losem, gdyby singiel „Everybody” nie odniósł dawno, dawno temu, bo w roku 1982 sukcesu, wtedy dość umiarkowanego ale wystarczającego jako krok w górę. Bohaterowie jej filmu tego kroku nie robią i może dlatego ogląda się ich tak obojętnie.
Po tym wszystkim powinienem napisać, jaki to film, dobry czy zły? Nie wiem jednak, czy takie rozróżnienie ma sens. Skoro podpisała go Madonna, jest wydarzeniem samym w sobie, nawet jeśli na berlińskim festiwalu powitano go miauczeniem. Znalazłem gdzieś (w Internecie, oczywiście) opinię, że podobny film mógłby przed kilkunastu laty zacząć robić Jim Jarmusch – i szybko go porzucić, przekonawszy się, że do niczego nie prowadzi. Może i racja. Ale kto zainteresowany jest pop-kulturą, powinien „Mądrość i seks” obejrzeć.
Filth and Wisdom
Reżyseria Madonna. Scenariusz Madonna & Dan Cadan. Zdjęcia Tim Maurice Jones. Występują Eugene Hütz (A. K.), Holly Weston (Holly), Vicky McClure (Juliette), Richard E. Grant (profesor Flynn), Inder Manocha (Sardeep), Clare Wilkie (Chloe). Produkcja Semtex Film, HSI London. Wlk. Brytania 2008. Dystrybucja Syrena Films. Czas 81 min
Andrzej Kołodyński, Mądrość i seks, „Kino" 2009, nr 7-8, s. 86.
© Fundacja KINO 2009