HANDLARZ CUDÓW MACIEJ MANIEWSKI
„Byłem ścierwem, ludzkim śmieciem. Ale Najświętsza Panienka z Lourdes mnie ocaliła ”– tak zaczyna każde spotkanie w domach opieki społecznej i szpitalach Stefan, mniej więcej trzydziestoletni alkoholik po kuracji odwykowej. Jeszcze nie do końca wyleczony. Chce jednak wierzyć, że tak. A wiara, jak wiadomo, czyni cuda. I właśnie po cud, w intencji całkowitego wyleczenia z nałogu, chce odbyć pielgrzymkę do sanktuarium we Francji. Podczas spotkań z ludźmi dotkniętymi różnorakimi nieszczęściami zbiera pieniądze na podróż. Wraz z datkami dostaje od nich kartki, na których zapisują własne intencje, jakie chcieliby przedstawić Matce Boskiej z Lourdes. Oni także wierzą w cud. Sytuacja wyjściowa „Handlarza cudów” niemało więc obiecuje. Tym bardziej, że debiutujący duet reżyserski – Bolesław Pawica i Jarosław Szoda – kryje w zanadrzu jeszcze niejeden sprawdzony już na ekranie atut. Całą historię (co było do przewidzenia) ubiera w konwencję kina drogi, najbardziej chyba elastyczną i pojemną, obrosłą przy tym w symbole i mity czy wręcz w gotowe skojarzenia. Podróż to przecież poszukiwanie, wyzwolenie, odrodzenie. Pasuje? Jak ulał. Porozumienie z widzem w filmach tego rodzaju opiera się jednak niezmiennie na wywołaniu osobistego zaangażowania, wyraźnej reakcji emocjonalnej odbiorcy. Niestety, w „Handlarzu cudów” podobne porozumienie nie następuje. A przecież temu właśnie, budowaniu emocjonalnego zaangażowania, służyć miał kolejny element – postawienie na drodze Stefana dwojga dagestańskich dzieci – uchodźców, tragicznie doświadczonych przez los. Chcą dostać się do Lyonu, gdzie prawdopodobnie znajduje się ich ojciec. Śledzenie wzajemnych skomplikowanych relacji całej trójki stanowi kolejną płaszczyznę, na której skupiają uwagę Szoda i Pawica. Zderzają ze sobą dwie kultury, obyczajowości, religie. I dużo się w tej mierze dzieje. Może nawet zbyt dużo. Część komplikacji sprawia bowiem wrażenie mechanicznie dopisanych. Służą bardziej budowaniu kolejnych meandrów fabuły – bo trzeba przepchnąć ją przez następny etap podróży albo wypełnić jeszcze jeden przystanek. Dzieje się to z wyraźnym uszczerbkiem dla psychologicznej wiarygodności postaci, dla rysunku narastających między nimi zależności. A jest ich cała sieć, począwszy od dziwnych relacji między rodzeństwem, długo dla bohatera niezrozumiałych. Przemiana całej trójki, rodząca się więź porozumienia i zaufania, zastępująca początkową wrogość, wypada jednak mało przekonująco. Podobnie gubi się gdzieś po drodze od początku wpisany w fabułę element tajemnicy i napięcia. Czy Stefan dotrze wreszcie do Lourdes? Co wciąż ukrywają przed nim dzieci? Kto naprawdę czeka na nich w Lyonie? Te pytania tracą powoli znaczenie. Twórcy szukają bowiem rozwiązań zarysowanych konfliktów już nie w ludziach, nie między nimi, ale przenoszą je w sferę pojęć i znaków – odwołują się do uniwersalnej triady o wierze, nadziei i miłości, które okazują się magicznym lekarstwem na całe zło świata. Gdyby w punktach sporządzić katalog spraw, jakie Bolesław Pawica i Jarosław Szoda umieścili w swym filmie, wydawać by się mogło, że jest w nim wszystko, by zbudować naprawdę przekonującą i przejmującą historię. A jednak widz pozostaje obok niej. Różne płaszczyzny i motywy nie złożyły się w spójną całość. Może najbardziej zabrakło spoiwa, jakim niewątpliwie miała tu być kluczowa w filmie drogi postać bohatera, który wyrusza w podróż nie wiedząc do końca, dokąd go zaprowadzi ani co przyniesie. Można się tylko zastanawiać, czy to Borys Szyc został nietrafnie tym razem obsadzony, czy też materiał na zbudowanie pełnej, żywej postaci był zbyt wątły. Bo co rusz w Stefanie odnaleźć można natrętne odbicia innych, wcześniej oglądanych ról aktora – i tych komediowych, i tych serio. Bez żadnej konsekwencji. Właściwie można by różne sceny dowolnie przetasować – w ostatecznym kształcie postaci nic się nie zmieni. A może to wynik przepracowania, zmęczenia ludzkiego materiału? Tak też bywa.
Handlarz cudów Reżyseria Bolesław Pawica, Jarosław Szoda. Scenariusz Mitko Panov na podstawie pomysłu Grzegorza Łoszewskiego. Zdjęcia Jarosław Szoda. Muzyka Adam Norden, Iris Kjaernested. Wykonawcy Borys Szyc (Stefan), Sofia Mietielica (Urika), Roman Golczuk (Hasim), Joanna Szczepkowska (dr Jaworska), Mariusz Benoit (Zbyszek), Piotr Borowski (Czarny). Produkcja Spółka Realizatorów Filmowych i Telewizyjnych Fabryka, Donten & Lacroix Films, TVP, Performance Marketing Group SA, Republiken AB, Film i Väst. Polska – Szwecja 2009. Dystrybucja Epelpol. Czas 106 min
Maciej Maniewski, Handlarz cudów, „Kino" 2010, nr 5, s. 79
© Fundacja KINO 2010 |