Jeszcze zanim na ekranie pojawią się pierwsze kadry, czujemy, że będzie to kino wyjęte z innej epoki. Jeszcze parę lat temu nazwisko Johnny’ego Deppa w napisach początkowych zapowiadałoby w najgorszym wypadku średniej jakości dramat. Dzisiaj aktor kojarzy się raczej z zakończonym niedawno, szeroko komentowanym procesem z byłą żoną Amber Heard, który ostatecznie wygrał. Niezależnie od orzeczenia amerykańskiego sądu jego wizerunek nadszarpnęły oskarżenia o przemoc wobec kobiety. Reakcja Hollywoodu była stanowcza – Deppa przymuszono do rezygnacji z roli w „Fantastycznych zwierzętach”. Artystyczny azyl znalazł we Francji. Koprodukowany przez jego firmę IN.2 film w reżyserii Maïween stał się dla niego okazją do wielkiego powrotu na ekrany.
„Kochanica króla” nie jest kinem historycznym wyłącznie, jeśli chodzi o gatunek. Z poprzedniej epoki jest tu niemal wszystko. Scenariusz porusza się po klasycznej linii dramaturgicznej wyznaczonej po części przez oświeceniowy bildungsroman, a po części przez XIX-wieczną powieść francuską: bohaterka z nizin, zsyłka do klasztoru, potajemne czytanie nowel erotycznych, wyjazd do wielkiego miasta, a wreszcie profesja ekskluzywnej kurtyzany w arystokratycznych kręgach. Z Jeanne du Barry (w tej roli sama Maïween) kończymy na dworze króla Ludwika XV (Depp). Główna bohaterka jest tu jak z powieści Jane Austen, Paryż – jak wyjęty z Balzaca, dwór – jak z Dumasa.
Jednak i bez znajomości literackich klasyków czy historii Francji dokładnie wiemy, w którą stronę – i w jaki sposób – będzie szła ta opowieść. Jeanne co prawda nie przeżywa swojej doli z bolesną godnością, tylko wyzyskuje ją dla własnych korzyści. Ale jej rewolta to żyzna gleba dla kolejnego schematu – tym razem wziętego ze współczesnego kina feministycznego. W tym kontekście oryginalny tytuł, „Jeanne du Barry”, jest bliższy zamierzeniom twórczyni. W końcu fabuła filmu oscyluje wokół tematów emancypacji i celebrowania własnej podmiotowości. Polski tytuł podtrzymuje hierarchię władzy i symbolicznie umieszcza bohaterkę w roli cudzej własności. Odzwierciedla przestarzałą wizję społeczeństwa, którą Maïween próbuje, w karykaturalny sposób, przenicować.
Maïween, Johnny Depp
Nawet realia produkcji są w niedzisiejszy sposób monstrualne. Dość powiedzieć, że film kręcono na taśmie 35 mm w autentycznych wnętrzach Wersalu, w których armia aktorów i statystów nosi horendalnie drogie stroje i przytłaczająco ogromne peruki. Jakby tego było mało, na ścieżce dźwiękowej smyczki i klawesyny bez przerwy rozbrzmiewają doniosłymi dźwiękami. „Kochanica króla” to studium ogromnego zbytku, które jednak także rozgrywa się bez umiarkowania. Maïween ani myśli zredukować stylu wielkiej opowieści filmowej, mimo że wydaje się on dziś boleśnie zgrany.
Właśnie dlatego udaje jej się mimochodem wywołać nostalgię za kinem, które niedługo zapewne przejdzie do lamusa. Być może świadkujemy ostatnim podrygom takiego modelu produkcji – szastającej pieniędzmi na rzecz wątpliwego efektu, bezkrytycznie zapatrzonej nawet w skompromitowane gwiazdy wielkiego ekranu, ceniącej stare jak świat historie, które mają przyciągnąć do kin szerokie rzesze widzów i widzek. Jeśli w niespełnionej artystycznie „Kochanicy króla” miałbym szukać jednego powodu do przeżycia tego seansu, pomyślałbym właśnie o tym. W świecie poszukującym innowacji i zalecającym poskromienie twórczego ego takie kino może być niedługo zupełnie niemożliwe.
IGOR KIERKOSZ
Kino nr 8/2023, © Fundacja KINO 2023
Jeanne du Barry
Reżyseria Maïween. Scenariusz Maïwenn, Teddy Lussi-Modeste, Nicolas Livecchi. Zdjęcia Laurent Dailland. Muzyka Stephen Warbeck. Wykonawcy Maïween, Johnny Depp, Benjamin Lavernhe, Melvil Poupaud, Robin Renucci. Francja – Wlk. Brytania _ Belgia 2023. Czas 113 min
Dystrybucja kinowa Gutek Film