Istnieje grupa filmów, które nazwałbym „antykrytycznymi”. Nie, nie chodzi o to, że mają konserwatywną wymowę. Po prostu, przedstawiają krytyków (teatralnych, literackich; co ciekawe, rzadziej filmowych) w nader niekorzystnym świetle. Jako nieuków, bufonów, łgarzy i karierowiczów. Żeby daleko nie szukać – weźmy chociażby polskich „Aktorów prowincjonalnych” (1978) Agnieszki Holland, w których Jerzy Stuhr wcielił się w wyjątkowo szmatławego recenzenta. Nie chcę tu wchodzić w tanie psychologizowanie, ograniczę się więc do konkluzji, że twórcy mają tę przewagę nad krytykami, iż zawsze mogą się na nich zemścić na ekranie czy kartach książki.
James Figueras, główny bohater filmu Giuseppe Capotondiego, jest krytykiem sztuki, odstawionym jednak na boczny tor. Utrzymuje się, dając wykłady dla amerykańskich turystów w Mediolanie (honorarium – 200 euro za wykład, wykładałbym). Poznajemy go, gdy próbuje przekonać publikę, złożoną głównie ze starszych pań, że to artyści bardziej potrzebują krytyków niż krytycy artystów. Krytycy bowiem narzucają interpretację dzieła sztuki, a nawet mogą manipulować reakcjami odbiorców, co bohater udowadnia na przykładzie wymyślonej przez siebie historii pewnego norweskiego malarza, więźnia obozu koncentracyjnego.
Charyzma Jamesa okazuje się skuteczna, bo po wykładzie podrywa go młodsza od niego o jakieś dwadzieścia lat Amerykanka, Berenice. Idą do łóżka, a potem jadą do pięknej wilii nad jeziorem Como, gdzie gości ich Joseph Cassidy, milioner i kolekcjoner sztuki (dlaczego takie rzeczy nie przydarzają się krytykom filmowym?!). Postać Berenice daje nadzieję, że za romansem kryje się jakaś podwójna gra. Niestety, wątek erotyczny szybko osuwa się w banał, a bohaterka staje się obiektem upodobania do przemocy wobec kobiet, typowego dla męskich twórców thrillerów. W kulminacyjnych scenach filmu zachowanie Berenice jest, oględnie mówiąc, nierozsądne. Po prawdzie, zupełnie niedorzeczne.
Claes Bang i Elizabeth Debicki
Cassidy wciąga Figuerasa w swoją intrygę, szantażując go groźbą zdemaskowania oszustwa, którego dopuścił się kiedyś krytyk. Ale i James ma w tym wszystkim swój interes. Obaj panowie próbują podejść Jamesa Debneya, legendarnego malarza mieszkającego na terenie posiadłości Cassidy’ego. Lata temu, po pożarze w paryskiej galerii, który strawił jego obrazy, artysta de facto zrezygnował z malowania. Niewykluczone jednak, że tworzy coś w zaciszu swojej pracowni. W każdym razie, jego powrót na rynek sztuki byłby nie lada sensacją, która oczywiście przyniosłaby i milionerowi, i krytykowi odpowiednie profity.
W roli milionera wystąpił Mick Jagger. Widać, niestety, zarówno, że piosenkarz dawno już nie grał w filmie, jak i że aktorstwo nie jest jego główną profesją. Nie zawodzi natomiast Donald Sutherland jako sardoniczny Debney, jednakże podobną kreację stworzył aktor w innym filmie, rozgrywającym się we Włoszech, pokazującym sztukę jako obsesję, a zarazem lokatę niebagatelnego kapitału – „Koneserze” (2013) Giuseppe Tornatore. Generalnie zresztą producenci „Obrazu pożądania” obsadowo idą po linii najmniejszego oporu. Występujący w roli Jamesa Duńczyk Claes Bang to przecież cokolwiek żałosny kurator Muzeum Sztuki Nowoczesnej z nagrodzonego Złotą Palmą „The Square” (2017). Bang jest zbyt wytrawnym aktorem, by grać to samo i tak samo, zresztą film Rubena Östlunda był satyrą, natomiast thriller Capontondiego rozgrywa się „na poważnie”. Jednak trudno pozbyć się wrażenia déjà vu.
Odnosi się ono zresztą do całego filmu, który powtarza to, co nie od dziś wiadomo: sztuka, czy raczej rynek sztuki bywa bardzo niebezpieczny, zwłaszcza gdy gra toczy się o milionowe stawki. Kryją się za nim nie tylko zbrodnie. Kryje się za nim po prostu nicość. Wniosek identyczny jak punkt wyjścia popularnej przed laty komedii scenicznej Yasminy Rezy, zatytułowanej właśnie „Sztuka”, w której trzej dobrze sytuowani panowie kłócą się na temat obrazu przedstawiającego biały kwadrat na białym tle. Hucpa sztuki współczesnej zostaje w „Obrazie pożądania” spotęgowana przez kontrast z pięknem natury i pałaców otaczających jezioro Como. Kiedyś sztuka była wyrafinowanym rzemiosłem i nie potrzebowała krytyków z bożej łaski, by usprawiedliwić swoje istnienie. No pewnie.
Tyle że to samo można powiedzieć o „Obrazie pożądania”. Prawdę mówiąc, zostają z niego w pamięci widza jedynie widoczki.
BARTOSZ ŻURAWIECKI
Kino nr 4/2020, © Fundacja KINO 2020
The Burt Orange Heresy
Reżyseria Giuseppe Capotondi. Scenariusz Scott B. Smith na podstawie książki Charlesa Willeforda. Zdjęcia David Ungaro. Muzyka Craig Armstrong. Wykonawcy Claes Bang, Elizabeth Debicki, Mick Jagger, Donald Sutherland, Rosalind Halstead. Włochy, Wlk. Brytania 2019. Czas 99 min.
Dystrybucja kinowa Best Film