„Palm Springs” opowiada o byciu uwięzionym w codzienności – i to w podwójnym sensie, zarówno przenośnym, jak i dosłownym. Reżyser Max Barbakow i jego scenarzysta Andy Siara sięgają po motyw pętli czasowej, wcześniej wykorzystany w klasycznym „Dniu Świstaka” czy niedawnym serialu „Russian Doll”. Fabuła składa się z najrozmaitszych wariacji na temat sytuacji wyjściowej. Całość przypomina brudnopisowy zbiór falstartów, ale naprawdę ma misterną strukturę i wystudiowany rytm, w tym samym stopniu wariacki, co transowy.
Ponieważ to nie pierwszy tytuł z nieformalnego gatunku filmów o temporalnych anomaliach, twórcy zaczynają opowieść w środku historii, z pominięciem części, w której powinny znaleźć się rutynowe sceny dezorientacji, szoku i zrozumienia. Oto Niles znowu budzi się w hotelowym łóżku, widząc, jak jego dziewczyna smaruje nogę kremem. Dzisiaj ma się odbyć ślub jej przyjaciółki, tak jak wczoraj, przedwczoraj i jeszcze wcześniej.
Doskonale znając rozkład i choreografię tego dnia, chłopak przemyka się przez kolejne punkty programu ze zblazowaną gracją, zupełnie jakby był postacią z innej rzeczywistości, wytrawnym graczem w cyfrowym akwarium. Wygląda to tym bardziej surrealistycznie, że fabularny koncept wciąż nie został oficjalnie wyjaśniony. Do wprowadzenia w temat dochodzi dopiero później, kiedy przypadkowo w pętlę wpada siostra panny młodej, Sarah, która od tego momentu staje się towarzyszką Nilesa w syzyfowej pielgrzymce od świtu do nocy.
Andy Samberg i Cristin Milioti
Dekadencja jest oczywistą i wygodną postawą, jaką można przyjąć wobec braku nadziei. Można też jednak spróbować osiągnąć stan afirmacji, wzorem drugoplanowego bohatera imieniem Roy, również tkwiącego w potrzasku, który po długim okresie apokaliptycznych napadów wściekłości zmienia się w kogoś pokroju buddyjskiego mnicha. Film prezentuje jeszcze jedną opcję: uparte działanie w celu poprawy losu. Wszak wiara w cuda czyni cuda. W trzecim akcie nienachalnie filozoficzna przypowieść karleje do poziomu motywacyjnej anegdotki. Zmiana na gorsze jest na tyle nagła i drastyczna, że budzi podejrzenia o kompromis, wymuszony ukłon w stronę mainstreamowych gustów.
Zawiedzionemu widzowi pozostaje fantazjowanie o alternatywnym zakończeniu. Na przykład takim: Sarah i Niles, nawróceni w wyniku zażycia ayahuaski, codziennie chodzą na pustynię, żeby wyczekiwać tam znaku, whisky tryskającej ze skały lub billboardów z przykazaniami, ale Bóg spóźnia się jak Godot. Albo takim, chyba lepszym: po latach otępiającej monotonii bohaterowie wreszcie zapominają, że kiedyś istniała jakaś przyszłość, i zaczynają bez większego żalu funkcjonować w wiecznej teraźniejszości. Tylko raz po raz nawiedza ich déjà vu, a wraz z nim mglista tęsknota za czymś innym.
PIOTR MIRSKI
Kino nr 3/2021, © Fundacja KINO 2021
Palm Springs
Reżyseria Max Barbakow. Scenariusz Andy Siara. Zdjęcia Quyen Tran. Muzyka Matthew Compton. Wykonawcy. Andy Samberg, Cristin Milioti, J.K. Simmons, Peter Gallagher, Meredith Hagner. USA – Hong Kong 2020. Czas 90 min
Dystrybucja Gutek Film – Monolith Films