Seksualność nie ma zresztą w „Supernovej” specjalnego znaczenia. Schodzi na dalszy plan. Film wzruszy więc wszystkich, niezależnie od orientacji psychoseksualnej, w czym zasługa przede wszystkim świetnie napisanych postaci. Sam i Tusker (fantastycznie dobrani Colin Firth i Stanley Tucci) wywodzą się z klasy średniej, mają artystyczne inklinacje (jeden jest muzykiem, drugi – pisarzem), widać, że blisko im do środowisk inteligenckich. Jak to ludzi, którzy przeżyli ze sobą wiele dekad, łączą ich insiderskie żarty, przynależne tylko im wspomnienia i wspólne spojrzenie na otaczające ich sprawy. No i wielkie, nadal żywe uczucie i wzajemny szacunek.
Macqueen najpierw upewnia nas, że panowie znaleźli się jak w korcu maku i dopiero potem odsłania karty. Tusker cierpi bowiem na chorobę, która lada tydzień może rozdzielić go z Samem. Śmierć jest realnym zagrożeniem, ale prawdopodobnie poprzedzi ją utrata pamięci i kontroli nad ciałem i wspomnieniami. Dla Tuskera ukochany Sam wkrótce może stać się kompletnie obcym mężczyzną.
Filmów o demencji było w kinie już wiele (ostatnio choćby kapitalny „Ojciec” z Hopkinsem), ale ten pokazuje ją tylko jako coś, co ma nastąpić. Jedynie w pojedynczych scenach widzimy, jak może rozwinąć się choroba. Macqueen przybliża więc ten ostatni wspólny moment, który bohaterowie mogą spędzić razem w pełni sił i świadomości.
Colin Firth
Przy tym Macqueen nie idzie znanymi ścieżkami. Zamiast krzyków rozpaczy, przelewanych łez i potoków słów zapewniających, że miłość przetrwa, nawet jeśli oni odejdą, proponuje coś zupełnie innego – konfrontację obu mężczyzn. Ciekawie skonstruowany scenariusz zmusza bowiem Sama i Tuskera do odpowiedzenia sobie na pytanie, co to znaczy kochać drugiego człowieka – opiekować się nim w chorobie czy pozwolić mu odejść na własnych warunkach. I czy zmuszanie kogoś, by żył w umysłowym niedowładzie, jest wyrazem uczucia do niego, czy też wyłącznie zaspokajaniem własnego egoizmu.
Film najciekawszy jest wtedy, kiedy twardo trzyma się ziemi, w czym pomaga konwencja kina drogi (bohaterowie wyruszają najpewniej w ostatnią wspólną podróż na północ Wielkiej Brytanii). Wtedy jest wobec nich bezwzględny – pokazuje, w jak patowej są sytuacji, podkreśla rozmiar i wagę decyzji, które muszą podjąć. Najsłabiej zaś sprawdzają się te momenty, gdy zimne kadry (jak to w filmach tego typu: natura jest głucha i nieczuła wobec dramatu postaci, co podkreślają skąpane w chłodnych kolorach zdjęcia i muzyka) przełamywane są romantycznymi momentami – choćby, gdy Tusker opowiada o gwiazdach i niebie. Wtedy obraz traci impet, jakby Macqueen bał się, że pozbawiając film choćby krzty romantyzmu, zniechęci do siebie widza.
Niepotrzebnie, bo wielkość „Supernovej” polega na tym, że stoi bardzo blisko życia, a bardzo daleko od kina.
ARTUR ZABORSKI
Kino nr 6/2021, © Fundacja KINO 2021
Supernova
Reżyseria i scenariusz Harry Macqueen. Zdjęcia Dick Pope. Muzyka Keaton Henson. Wykonawcy Colin Firth, Stanley Tucci, Pippa Haywood, Peter MacQueen. Wielka Brytania 2020. Czas 95 min
Dystrybucja kinowa M2 Films