Strona główna » Recenzje » Teściowie
Teściowie

Jakub Demiańczuk

Antywesele. Dosłownie: choć niedoszły pan młody w ostatniej chwili rezygnuje ze ślubu, jego rodzice dochodzą do wniosku, że przyjęcie przygotowane za ciężkie pieniądze nie może się zmarnować, zwłaszcza że rodziny zjechały się z całej Polski. W sali bankietowej warszawskiego hotelu wszystko odbywa się tak, jak było zaplanowane. Zespół gra popularne przeboje, kelnerzy witają gości szampanem, na stół wjeżdżają kolejne zakąski, dania, desery, a nawet ślubny tort, alkohol leje się strumieniami, rozkręcają się weselne zabawy. Tylko młodych nie ma, a ich rodzice próbują zrozumieć, co się stało, co szybko zmienia się w litanię wzajemnych pretensji, zarzutów i oskarżeń.

Reżyserski debiut Kuby Michalczuka to komedia – przynajmniej w punkcie wyjścia, bo im dalej, tym częściej śmiech zamiera w gardle. Wbrew pozorom w tej opowieści o zderzeniu dwóch różnych światów więcej jest goryczy niż humoru. Rodzice pana młodego, Małgorzata (Maja Ostaszewska) i Andrzej (Marcin Dorociński), to zamożni przedstawiciele wyższej klasy średniej, w przypadku pochodzącej z małego miasteczka rodziny panny młodej – Tadeusza (Adam Woronowicz) i Wandy (Izabela Kuna) – o przywilejach nie ma mowy. Dla nich ślub córki był drogą do zapewnienia jej lepszej przyszłości, o jakiej sami nie mogli nawet marzyć.

Wspólnie próbują załagodzić nieoczekiwany kryzys; wódka, polski antybiotyk na choroby duszy, na chwilę pomaga, ale w dyskusjach obu par coraz częściej padają mocne oskarżenia i zarzuty, a kłótnia przestaje być wyłącznie konfliktem dwóch skłóconych rodzin, bo małżonkowie zaczynają sobie nawzajem wyrzucać grzechy przeszłości. I podczas gdy goście – też przecież stojący w tym konflikcie po dwóch stronach barykady – zatracają się w weselnych tańcach, rodzice młodych coraz bardziej uświadamiają sobie, że szansa na porozumienie między nimi zniknęła bezpowrotnie. A może po prostu nigdy nie istniała, i zawsze była to tylko gra pozorów, fałszywych uśmiechów i składanych sobie nawzajem obietnic bez pokrycia?

Izabela Kuna, Adam Woronowicz

Pierwowzorem „Teściów” była tragikomedia Marka Modzelewskiego „Wstyd”, wystawiana na deskach Teatru Współczesnego w Warszawie (Izabela Kuna grała wtedy rolę Małgorzaty). Michalczuk na ekranie zręcznie ukrywa sceniczny rodowód tej opowieści. Kamera Michała Englerta tańczy wokół bohaterów lub w długich ujęciach śledzi ich, gdy nerwowo przemierzają hotelowe korytarze w poszukiwaniu miejsca, w którym można bezkarnie zapalić. Dynamiczny montaż przecina dyskusje bohaterów ujęciami rozkręcającej się imprezy. Ale siłą filmu pozostają świetne dialogi i charyzma fantastycznie obsadzonych aktorów, doskonale czujących się w rolach ludzi, którzy – niczym bohaterowie Czechowa, tak często patronującego tekstom Modzelewskiego – uświadamiają sobie, jak beznadziejne i podszyte fałszem życie prowadzą.

„Teściowie” – jak każda opowieść o weselu, zaręczynach czy nawet stypie (co udowodnił przed laty Przemysław Wojcieszek w „Głośniej od bomb”) – to również opowieść o polskich podziałach, ugruntowanych przez proces transformacji, który jednym dał szansę na nowe życie, innym ją odebrał. „Drapieżny kapitalizm ostatnich lat odtworzył dawny podział klasowy w sposób dramatyczny, a politycy z upodobaniem ten podział petryfikują” – pisała o teatralnym „Wstydzie” Elżbieta Baniewicz na łamach „Twórczości”.

Michalczuk i Modzelewski (który napisał również scenariusz filmu) także na ekranie traktują antyweselną imprezę jako pole, na którym ścierają się życiowe postawy i priorytety, nawet jeśli nie ma w ich opowieści jasnych deklaracji politycznych. Nie faworyzują przy tym żadnej ze stron konfliktu, unikają również łatwych karykatur, choć to portrety bezlitosne, to przecież nie szydercze. Jeśli już stają w czyjejś obronie, to ewentualnie państwa młodych (choć przez cały czas nieobecnych na ekranie i pozbawionych w ten sposób głosu), dla których zerwanie zaręczyn w dniu ślubu może być rozpaczliwym gestem buntu przeciwko rzeczywistości narzucanej im przez rodziców.

„Nie ma się co łudzić co do zgody narodowej. Takowej nie będzie” – notowała Elżbieta Baniewicz, ale we „Wstydzie” było jeszcze miejsce na ironiczny happy end. W filmie jednak akcenty rozkładają się inaczej. Choć od premiery spektaklu minęły zaledwie dwa lata, podziały między bohaterami tej historii wydają się dziś głębsze niż kiedykolwiek.

JAKUB DEMIAŃCZUK

Kino nr 9/2021, © Fundacja KINO 2021

Teściowie

Reżyseria Kuba Michalczuk. Scenariusz Marek Modzelewski. Zdjęcia Michał Englert. Muzyka Jerzy Rogiewicz. Wykonawcy Maja Ostaszewska, Marcin Dorociński, Adam Woronowicz, Izabela Kuna, Ewa Dałkowska. Polska 2021. Czas 81 min

Dystrybucja kinowa Next Film

Skip to content