A jednak „Zdrajca” wprowadza nową jakość. Jest dla widza ogromnie atrakcyjny: unika prawienia łatwych morałów, ale i romantyzowania „ojców chrzestnych”. Jest wiarygodny, bo dość wiernie oparty na prawdziwych wydarzeniach, a przy tym sensacyjny, momentami wręcz spektakularny. To najlepszy film Bellocchia od lat – przynajmniej od czasu „Witaj nocy” (2003) – odróżniający się zresztą inscenizacyjnym rozmachem od wyciszonego tonu ostatnich dokonań reżysera.
Monumentalny „Zdrajca” trwa bez mała dwie i pół godziny, a akcja nie zwalnia ani na moment. Zaczyna się w 1980 roku – właśnie wybucha wojna o wpływy w sycylijskiej mafii między palermitańską gałęzią Cosa Nostry a jej odłamem z niewielkiego Corleone. Zanim jednak padną pierwsze strzały, niech żyje bal! Na wspólnym przyjęciu gangsterzy razem jedzą, tańczą, pozują do pamiątkowego zdjęcia. Przyjacielskiemu poklepywaniu po plecach towarzyszą szepty: kto zacznie pierwszy, ten wygra. A jest o co walczyć, bo mafia nie zajmuje się już tylko zbieraniem haraczy – Sycylia jest wówczas europejskim centrum przemytu heroiny, a narkotykowy biznes przynosi krocie. Duże pieniądze sprawiają zaś, że „ludzie honoru” stają się jeszcze mniej honorowi.
Jeden z mafiosów, Tommaso Buscetta (rewelacyjny Pierfrancesco Favino), znany także jako Don Masino, widzi, co się święci, postanawia więc usunąć się w cień. Z żoną, Brazylijką Cristiną (Maria Fernanda Cândido), i dziećmi wyjeżdża do Rio de Janeiro. Dwóch synów z wcześniejszych związków zostaje na Sycylii. – „Są już straceni”, powie żonie. I rzeczywiście, stają się oni kartą przetargową, mającą zmusić Buscettę do powrotu. To jednak nie mafia, a brazylijska policja pierwsza dobierze mu się do skóry i nie będzie go oszczędzać (sceny tortur – szczególnie tych z użyciem helikopterów – są tu naprawdę mocne). W końcu dojdzie do ekstradycji.
Z historii wiemy, że bohater zapisze się na jej kartach jako ten, który złamał omertę. W dużej mierze to jego zeznania doprowadziły do rozpracowania struktur Cosa Nostry podczas tzw. maksiprocesu. Film odsłania jego kulisy, a sceny ze słynnej palermitańskiej rozprawy, w której podejrzani osadzeni byli w klatkach, odtworzone są pieczołowicie, na co pozwoliła bogata dokumentacja procesu.
Goffredo Bruno, Pierfrancesco Favino, Fabrizio Ferracane, Maria Fernanda Cândido
Favino zyskał popularność we Włoszech po „Ostatnim pocałunku” (2001) Gabriele Muccina, kiedy stał się jedną z twarzy „cinema medio d’autore”. Od tego czasu w kraju dostał m.in. nagrodę Davida di Donatello za rolę w „Romansie kryminalnym” (2005) Michela Placido, a za granicą wystąpił u Spike’a Lee czy Rona Howarda.
Zdaje się, że najlepszy okres w jego karierze rozpoczyna się właśnie teraz: rola u Bellocchia, premiera w Cannes, nominacja do Europejskiej Nagrody Filmowej dla najlepszego aktora, którą – gdyby nie bezkonkurencyjny w tym roku Banderas w „Bólu i blasku” – zapewne by otrzymał. Może uda się następnym razem – właśnie wystąpił w „Hammamet” Gianniego Amelia, wcielając się w rolę skazanego za korupcję premiera Włoch Bettino Craxiego, uznawanego (obok Giulio Andreottiego, przeciwko któremu Buscetta zeznaje w jednej z popisowych scen sądowych „Zdrajcy”) za jednego z dwóch największych mafiosów włoskiej polityki.
Najlepsza jest jednak scena, kiedy ukrywająca się w Stanach rodzina Buscetty wybiera się do restauracji, tam zaś przebrany za Świętego Mikołaja grajek pośpiewuje do kotleta „L’Italiano” Toto Cutugno. Kiedy po słowach „lasciatemi cantare” pochyla się nad bohaterem i śpiewa „sono Siciliano” zamiast „Italiano”, ciary idą nie tylko po plecach Buscetty, który szybko zgarnia rodzinę do domu.
Takie momenty w „Zdrajcy” to kino w czystej postaci. Bellocchio potwierdza nimi swoją wielkość, którą udało mu się utrzymać przez ponad pół wieku, jakie minęły od debiutanckich „Pięści w kieszeni” (1965), będących, jak pisał Adam Garbicz, „najgwałtowniejszym ekranowym zwiastunem nadciągającej kontestacji, sztychem w sklerotyczny włoski tradycjonalizm”. A także zapowiedzią długiej i zróżnicowanej (również jakościowo) twórczości, która nigdy jednak nie otarła się o błahość. Po osiemdziesiątce zaś zaowocowała jednym z najlepszych dzieł reżysera.
ADAM KRUK
Kino nr 3/2020, © Fundacja KINO 2020
Il traditore
Reżyseria Marco Bellocchio. Scenariusz Marco Bellocchio, Ludovica Rampoldi, Valia Santella, Francesco Piccolo. Zdjęcia Vladan Radovic. Muzyka Nicola Piovani. Wykonawcy Pierfrancesco Favino (Tommaso Buscetta), Maria Fernanda Cândido (Cristina), Fabrizio Ferracane (Pippo Caló), Luigi Lo Cascio (Totuccio Contorno). Włochy, Brazylia, Niemcy, Francja 2019. Czas 145 min
Dystrybucja kinowa Gutek Film
VOD: Cineman, Vod.pl, KinoPodBaranami, MojeEKino, Player, Canal+